Hector

15 3 0
                                    

- To kogo podejrzewamy o to potworne morderstwo? - powiedział Adrian zapinając guziki w rękawach bielej, koszuli, która wystawała spod marynarki.

Hector i Adrian ponownie pojechali do bogatego domu Mirca Salleta. Zdają się być coraz bliżej znalezienia mordercy, ale nadal ich informacje nie nakierowują ich na przestępcę.

Szli korytarzem z zapalonymi kinkietami, ale najwięcej światła dawało słońce przenikające przez okna bez zasłon. Korytarz był w jasnym kolorze kremowym, podchodzącym do bieli. W okolicach nich wisiały obrazy, które Hector brał za szkaradne. Wyglądały jakby rysowało, to dziecko, a rodzic z dumy powiesiłem je na ścianie. Tak się jednak składa, że Salletowie nie mają dzieci, więc to z ich gustem jest nie najlepiej. Jak można takie paskudztwa, powiesić na scenie, psują wystrój wnętrza.

- Może Pan Mirco nie był w cale taki święty. - odpowiedział pewnym, w pół zachrypniętym głosem Hector. Nie zawsze czynił dobro. - Trudni się pozbyć byłych skłonności.

Weszli za róg śnieżny, przechodząc przed dwa stopnie do salonu. Byli w domu tak często, że pomieszczenia znają już na pamięć. Wnętrze zdobiły egzotyczna figurki, oraz rośliny w donicach, małych i bardzo dużych rozmiarów, jednak żadne z nich nie było sztuczne.
Pomiędzy dwoma rzeźbami pięknych kobiet, zapewne Bogiń stało biurko ze szłnym blatem, a za nim siedziała Pani Sallet, trzymając w lewej dłoni dokumenty, a drugą podbierała głowę. Gdy zginął jej mąż, spadło na nią ogrom pracy. Usłyszała rozmowę policjantów i uniósł wzrok znad dokumentów.

- O Pan Adrian, Hector. - powiedziała zmęczonym głosem, odsuwając się po woli od biurka i wstając. - Nie spodziewałam się was. - zmarszczyła czoło, unisząc delikatnie drwi.

Hector ze swoim towarzyszem ustał na środku wejścia pomiędzy dwoma filarami.

- Mamy jeszcze kilka pytań. - Powiedział Hector stając przed biurkiem z założonymi rękami.

- Tak... Jak się trzymasz? - Adrian usiadł na krześle na przeciw kobiety i oparł łokcie o blat. Nie wyglądał na zatroskanego, ale przyglądał się jej reakcji.
Od dłuższego czasu, policjanci dostrzegali, że kobieta nie mówi im wszystkiego. Łatwo to było wykryć po jej postawie i zasłanianiu się nie wiedzą, przy Przysuchaniach, a towarzyszył jej niepokój. Czasami nie patrzyła im w oczy i zachowywała się dość... Dziwnie.

- Staram się skupiać na pracy. - pokazała dłonią stertę papieru na biurku.

Hector spojrzał na dokumenty, ale były napisane drobnym drucikiem, że nie mógł przeczytać.

- Dlaczego, ktoś mógłby życzyć śmierci pani mężowi?

- Myślałam, że chodzi o kradzież. - błądziła spojrzeniem pomiędzy jednym policjantem, a drugim.

- Nie. Już nie rzył, kiedy to nasz bezdomny aktor ukradł jego cenne przedmioty. - Wytłumaczył Adrian.

Kobieta otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła, gdy Hector zadał pytanie.

- Czy Pani mąż miał jakiś wrogów? Ktoś chciał go skrzywdzić?

- Nie, wszyscy go uwielbiali.

- Edgar Brus. - do pomieszczenia wszedł starszy mężczyzna z ciemną karnacją w garniturze. - Adwokat fundacji i państwa Salletów. - Wyglądał na poważnego i doświadczonego w zawodzie.

Żona zmarłego podparła się biurka i powoli usiadła w nią małym szoku. Nie zaskoczyło jej wizyta adwokata, a dalsze pytania związane z jej mężem. Starała sobie radzić, ze stratą jednak ból, który powoli powinien przemijać, rósł. Hector wiedział, że im więcej pytań zadawał, tym kobieta coraz bardziej była na skraju załamania. Jakby brakowało dosłownie kilka kolejnych słów dotyczących o Mirco, a kobieta miała się rozpłakać.

Zabójczyni & Stróż Prawa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz