Na czarnej pogniecionej pościeli leżał chłopak o dwukolorowych włosach. Jedna ich cześć była biała, druga zaś czerwona. Jego również dwukolorowe oczy wpatrywały się w sufit. Szary z połączeniem niebieskiego wydawał się być czymś pięknym, ale nie dla niego. Gdyby mógł chciałby pozbyć się wszystkiego co reprezentuje jego lewą stronę. Kolor włosów zmienić na biały, a tęczówki na szary, również chciałby pozbyć się tej cholernej blizny która ma w wyniku poparzenia. Kto by się spodziewał że jego matka będzie zdolna zrobić coś takiego? Otóż nikt, nawet sam Shoto dla którego w tamtym okresie była wszystkim; prócz niej nie miał wtedy nikogo.
Oczywiście była tez jego siostra oraz brat, jednak brakowało jednego z rodzeństwa.Jego brat Toya uciekł z domu.
Shoto nie pamiętał już kiedy i ile miał wtedy lat, po prostu zapamiętał to jako coś smutnego i przykrego. Jego ukochany brat był w stanie go obronić, jako jedyny z rodzeństwa sprzeciwstawial się ojcu który od małego próbował męczyć go ćwiczeniami. Bronił również ich matkę kiedy ponosiło mężczyznę. Teraz nie miał ani rodzicielki, ani kochanego brata. Dodatkowo miał zostać bohaterem, ponieważ tylko on spełniał wymogi jego cholernego ojca. To wszystko było chore, tego było za dużo. Umysł Shoto był zajęty i przytłoczony myślami. Nie wiedział już jak ma sobie z tym wszystkim poradzić, czuł się jak w klatce. W takich chwilach przychodził jego brat, jego Toya i zawsze obejmował go ramieniem szepcząc, że będzie dobrze.
Chciałby pamiętać go lepiej, chciałby żeby tu był i chciałby żeby ten koszmar wreszcie się skończył. Z tą myślą zasnął, by następnego ranka obudzić się z bólem głowy, wywołanym zapewnie wczorajszym płaczem. Rzadko ukazywał emocje, tak nauczył go ojciec, zawsze powtarzał ze emocje są dla słabych i żałosnych.
Czy to oznaczało, że byłem żałosny? słaby?
W szkole Todoroki nie mógł się skupić, nie cieszył go letni obóz na który się wybierali, nie cieszył go jego przyjaciel Midoriya, który jak zawsze przywitał się z nim, pytając jak się czuje. Nie cieszyło go nic, czuł się jakby ktoś wyprał go w pralce, pozbawiając barw i całego szczęścia które w nim było, a nie znajdowało się go za dużo.
Kiedy na obozie zaatakowali ich złoczyńcy, dawał z siebie wszystko, ochraniał Bakugou i siebie. Próbował być bohaterem tak jak chciał jego ojciec. Jednak gdy blondwłosego porwali, a Deku miał połamane ręce nie wiedział co robić. Widział tylko złoczyńców którzy śmiali się im w twarz jednego, który trzymał te niebieskie koraliki w których znajdowali się ich przyjaciele. Nie wiele myśląc po prostu rzucił się na niego, próbując ich złapać, ale ubiegł go chłopak o czarnych włosach. Blizny pokrywały większość jego ciała, wzrok był jakby pusty, ubrania pełne sadzy, a płomień który wydobywał się z jego rąk był tak cholernie znajomy, że Shoto dał by sobie rękę uciąć że skądś go kojarzy. Słyszał jego śmiech i kilka słów które nieznajomy posłał w jego stronę, ale nie mógł skojarzyć tej barwy głosu.
Momentem w którym wszystko sobie przypomniał, było spojrzenie w oczy złoczyńcy. Wszędzie poznałby ten turkus należący do jego ukochanego brata. Rozszerzył oczy i po prostu zastygł wlepiając wzrok w tęczówki chłopaka, którego nie wiedział kilkanaście lat. Zobaczył w nich jakby iskierkę, a chwile później poczuł jak oplata go płomień. Słyszał głosy przyjaciół, ale je zignorował, w pełni skupił się na chłopaku. Błękitna barwa otoczyła go, nie robiąc mu jednak krzywdy. Widział przed sobą prawdopodobnie jego brata i za cholerę nie mógł uwierzyć co się tutaj dzieje. Przez chwile myślał że zwariował, ale kiedy złoczyńca podszedł do niego dla bezpieczeństwa uaktywnił ogień który pojawił się na jego ręce. Na twarzy Dabiego zobaczył uśmiech, delikatny wręcz niewidoczny.
- A wiec to tak wita się swojego ukochanego brata? - znów zastygł. Kilka łez poleciało mu po policzkach i jakby w transie podszedł bliżej do chłopaka. Nie wiedział co dzieje się poza niebieskim ogniem i wolał nie wiedzieć, właściwie w tym momencie zupełnie go to nie obchodziło. Stał teraz naprzeciwko niego, taksował wzrokiem cała sylwetkę chłopaka by wszystko dokładnie zapamiętać. Widział jak podnosi rękę w jego kierunku, spodziewał się próby ataku, jednak nic takiego nie miało miejsca. Ten po prostu starł jego łzy, które w tym momencie spływały jeszcze szybciej niż przedtem. Zasłonił usta prawa ręka by dźwięk szlochu nie wydobył się z jego gardła. Złoczyńca widząc to zachowanie położył dłoń na jego włosach i delikatnie przeczesał.
Wiedział, że dla młodego to szok, że nie będzie chciał uwierzyć, że to on jest jego ukochanym bratem; że jest tym kim jest i wyglada tak szpetnie. Dlatego chciał mu dodać trochę otuchy w tym tak nierealnym momencie. Czuł się jak w jakimś filmie, nie wiedział dlaczego tak postąpił, po prostu chciał żeby Shoto wiedział o tym. Może się stęsknił? Tak to chyba najlepsze wytłumaczenie i o dziwo zgodne z prawdą. Starał się odsunąć swoje myślenie złoczyńcy na bok i przypomnieć sobie czasy dzieciństwa w których był z Shoto.
Nie wiedząc co nim pchnęło, zbliżył się do chłopaka jeszcze bardziej i nic nie mówiąc po prostu go przytulił, co zszokowało Shoto, który nie wiedział co ma zrobić. Odepchnąć go czy może skorzystać, z tej zapewne jedynej okazji by zbliżyć się do osoby, którą tak niegdyś kochał? Nie myśląc długo, wtulił się w ciało starszego i zalał się łzami. Przez chwilę, umysł wytworzył w jego głowie obraz ojca, który zapewne nie poznałby własnego syna. Widział twarz spowitą grymasem, bo jak to tak żeby dwójka chłopaków się przytulała? Jednak Todorokiego w tym momencie to nie obchodziło, bo w końcu mógł poczuć to niesamowite ciepło które biło od jego brata.
Po chwili odsunął się od niego i położył mu dłoń na policzku. Nie chciał pytać o blizny, wiedział że ten by nie odpowiedział; za to uśmiechnął się szeroko jakby ten go rozbawił, na co Dabi zmarszczył brwi. Nie wiedział z czego śmieje się jego mały braciszek, ale wiedział jedno, zrobił dobrze w momencie w którym rozniecił ogień wokół nich; ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. Obaj chcieli by ta chwila trwała wiecznie, jednocześnie wiedząc, że jest to ich ostatnie spotkanie w takim znaczeniu. Dabi odsunął się pierwszy od brata z zamiarem odwrotu, jednak ten złapał szybko jego rękę zatrzymując go.
- Obiecasz, że jeszcze się spotkamy? - zdezorientowany pokiwał delikatnie głowa. Kolejny raz spróbował odejść, ale znów poczuł uścisk na nadgarstku, tym razem mocniejszy. Spodziewał się usłyszeć różne rzeczy jednak nie tej. - Kocham cię Toya... Ja... Cholernie tęskniłem za tobą. - widział łzy w jego oczach. Westchnął, dobrze wiedział, że to nie powinno mieć miejsca ale... Zbliżył się trochę do chłopaka, schylił się na wysokość czoła Shoto; odgarnął kilka kosmyków z niego i pocałował tak jak robił to kiedyś gdy ten był smutny. Zawsze wtedy młodszy zaczynał się śmiać i pytać dlaczego Toya to zrobił. - Tez cię kocham, mój mały Shoto. - a łza która spłynęła po jego policzku, ukazywała to co chciał ukryć.
Po chwili wpatrywania się w siebie, starszy odsunął się i obrócił. Szedł przed siebie wychodząc z płomiennej obręczy, którą sam zrobił i udał się do portalu, który stworzył Kurogiri. Cały czas mając w głowie uśmiechnięta i płacząca twarz jego małego braciszka. Shoto zaś, gdy tylko płomień zniknął upadł na kolana. Trząsł się jakby była minusowa temperatura, chciał krzyczeć, płakać, ale nie mógł. Cieszył się że go zobaczył, mimo że w zupełnie innym wydaniu, jednak to nie miało znaczenia.
Ważne było to, że ten dalej go kocha. Jednak, jego przemyślenia co do tego spotkania przerwał krzyk wymieszany z płaczem. Obrócił głowę w tamtą stronę i ujrzał Midoriyę, który również upadł tak jak on na kolana, z tym że Shoto drżał, a jego przyjaciel krzyczał imię Bakugou, wręcz dławiąc się łzami. Nie wiedząc o co chodzi wstał szybko i popędził w stronę swojego przyjaciela.
***
2.08.2020
CZYTASZ
[✔] 𝐋𝐎𝐕𝐄 𝐒𝐇𝐎𝐓 ; boku no hero academia [one shots]
Fanfiction❝𝐢𝐭'𝐬 𝐭𝐡𝐞 𝐥𝐨𝐯𝐞 𝐬𝐡𝐨𝐭.❞ ↳ One shoty i drabble z boku no hero. ┊ ˚ 。˚ ✨ #1 in myheroacademia #1 in shot #1 in bnh