•Rozdział 2•

149 18 47
                                    

Ola obudziła się zalana łzami. Szybko wstała i ubrała cienki sweter sięgający jej do kolan. Starając się nikogo nie obudzić opuściła sypialnię i udała się spiralnymi schodkami na poddasze. Tam podeszła cicho do łóżka. Zobaczyła Zachariasza. Skulonego Zachariasza, przytulającego do piersi ramkę. Dziewczynie zrobiło się słabo. Chwiejnym krokiem zeszła powoli do kuchni. Tam zapaliła światło i usiadła przy blacie. Oparła głowę na dłoniach i zamknęła oczy.

A więc to był tylko sen. Tylko jeden pieprzony sen...

Oczy dziewczyny się zaszkliły.

- Co się stało? – Gwałtownie odwróciła się w stronę głosu. – Hej. Nie płacz...

Postać podeszła do Oli i ją objęła.

- Ja zaczynam świrować? Widzę duchy? Czy mam schizofrenię? Co ty tu robisz? – Marcel zaśmiał się pod nosem. Spojrzał rozbawiony na dziewczynę.

- Najprawdopodobniej jestem tylko wspomnieniem wykreowanym przez ciebie samą. Ja też tak miałem. Z mamą. – Dziewczyna chciała mu przerwać, ale chłopak na to nie pozwolił. – Poprzedzając twoje pytanie. Jestem tylko wytworem twojej głowy. Jestem częścią ciebie. Jestem tylko na chwilę. Więc się mną naciesz póki możesz.

Przerwał na chwilę a dziewczyna spróbowała go przytulić. Dotknęła tylko powietrza. Jej ręka wylądowała W brzuchu chłopaka, który roześmiał się jeszcze bardziej.
Marcel spoważniał.

- Widziałem go. Jedźcie na jakieś wakacje czy coś, bo gdy widzę go w tym stanie, to samemu, chodź nie jestem prawdziwy, chce mi się płakać. Powiedz mu, że jak się nie ogarnie, to jak się spotkamy, to mnie popamięta.

- Dobrze. Wszystko w porządku, ale wiedz że pochowaliśmy pustą trumnę. – Dziewczyna nadal nie wierzyła że z nim rozmawia.

- Tak, wiem. Pewnie chcesz wiedzieć co się stało z moją cielesną wersją. Otóż wywieźli moje ciało na jakieś odludzie i spalili. Zostałem hot płomieniem. – Uśmiechnął się na swoje słowa. – Do zobaczenia. Kocham was...

Rozpłynął się w powietrzu. Po chwili do Oli dotarło, to co się przed chwilą wydarzyło. Uśmiechnęła się pod nosem i szepnęła.

- Tez cię kocham pieprzony spaleńcu...

Wstała od blatu i udała się do swojej sypialni. Położyła się koło męża i momentalnie zasnęła.

***

- Zaha! Wstawaj! – Ola zerwała kołdrę z chłopaka. Ten na to jedynie mruknął i mocniej przytulił ramkę do piersi. – Wiesz, że gdyby Marcel cię zobaczył, to by ci ostro pojechał po bandzie? Wstawaj! Nie jadłeś nic od dwóch dni!

Wiedziała że skoro nie ruszył się na argument o Marcelu, ruszy się na ten jeden. Ola usiadła na brzegu łóżka i położyła dłoń na boku chłopaka.

- Posłuchaj. Nie możesz się wiecznie użalać. Malory chce zobaczyć swojego dawnego, szczęśliwego tatusia, a nie umarlaka który żyje tylko na energetykach, praktycznie nie wychodząc z łóżka. – Zobaczyła jak twarz chłopaka drgnęła i po chwili zobaczyła Zachariasza idącego w stronę schodów. Zdążyła tylko rzucić za nim. – Widzisz? Jest progres!

***

- To co chcecie na śniadanie? – Ola z uśmiechem na ustach stała przy kuchence w kuchni i patrzyła na dzieci, męża i szwagra.

- Naleśniki! – Prawie jednocześnie wszyscy zawołali, na co blondynka się roześmiała.

Po chwili zaczęła przygotowywać ciasto na naleśniki. Dzieci poszły bawić się na podwórko, a Miguel poszedł ich pilnować. Zachariasz i Aleksandra zostali sami w kuchni. Chłopak podszedł do dziewczyna, która właśnie mieszała ciasto.

- Jak się czujesz? – Ola postanowiła przerwać niezręczną ciszę i odezwała się do chłopaka. – Przepraszam. Rano trochę za mocno cię potraktowałam...

- Nie, nic się nie stało. Mówiłaś po prostu prawdę. Rozumiem że użeranie się z trójką dzieci, mężem i  szwagrem jest męczące. Dałaś mi do myślenia. – Uśmiechnął się ciepło do dziewczyny.

- To się cieszę. – Ola oderwała wzrok od cista i spojrzała w oczy szatyna.

- Jak myślisz? Dadzą nam już spokój? – Zachariasz mówił niepewnie, a i tak głos się mu łamał.

- Myślę że tak. Pomyśl. – Oparła się na blacie i pewniej spojrzała na chłopaka. – Policja wie o tym że Marcel został zastrzelony, ale nie wie jak, i przez kogo. A jakby nas dalej nękali, to zaczęliby ich podejrzewać. Doszłoby do prawdy i to by się mogło dla nich naprawdę źle skończyć. Nie chciałam mówić policji kto zastrzelił mi brata, dlatego że Florian współpracował z Patrykiem. A nie chciałam niszczyć życia Patrykowi. On ma żonę. Spodziewa się dziecka. Sylwia nie zniosłaby tego, gdyby trafił do więzienia. Jestem na niego wkurwiona jak nigdy, ale nie chcę mu niszczyć życia. Jak Patryk przyszedł na pogrzeb Marcela, o mało co mu nie przywaliłam w pysk. – Zaha słuchał w skupieniu.

Odszedł od dziewczyny i poszedł na ogródek, popatrzeć jak jego córka się śmieje. Jej uśmiech potrafił załagodzić tę burzę uczuć, która rozpętała się w jego głowie, po wiadomości o śmierci ukochanego.

***

Klęczałem przed tym debilem, trzymany przez ochroniarza, z pistoletem przystawionym do mojej głowy.

- Ostatnie słowa? – Słyszałem w jego głosie taką niechęć, ale z wzajemnością.

- Śmierć następuje dopiero gdy człowiek zapomina o innym człowieku.
To tak jakby zasnąć, i się już nigdy nie obudzić. Ale nadal czuć. Słyszeć. Myśleć. I dopiero wtedy gdy inni zapomnął o śpiącym człowieku, następuje śmierć. Zapadasz się do jednej wielkiej czarnej dziury. Nie chcę umierać. Chcę żyć. Żyć w waszych głowach. W waszych sercach. Więc proszę przysięgnij że mnie nikt nigdy nie zapomni. Ja nie chcę zapominać o was. Zajmij się nimi, i powiedz Zchaeiaszowi że przepraszam i że go kocham. Zajmij się Malory i powiedz jej o mnie. Chcę żeby o mnie wiedziała. Nie zapomniała. Kocham cię. Przeproś tatę w moim imieniu. Gdy umrę chce mieć czyste konto. Żegnaj.

Poczułem na policzkach łzy. Najprawdopodobniej ostatnie w tym wcieleniu. Po chwili usłyszałem strzał, po czym poczułem ogromny ból głowy. Moje oczy same się zamknęły i moje czoło zetknęło się z podłogą. Jedyne co to mogłem nasłuchiwać. Usłyszałem jak Ola się wyrwała i przesunęła koło mnie. Ostatnie co usłyszałem to szybkie bicie jej złamanego serca.

***
Malory cały czas zastanawiała się co się stało z jej tatą. Wiedziała że nie żyje, ale w jaki sposób umarł? Był okazem zdrowia, czasami jednak przesadził z alkoholem, ale bardzo rzadko. Przez chwilę chciała się spytać taty lub cioci co się stało, ale wiedziała że takim jednym pytaniem mogłaby rozedrzeć ledwo co zagojone serca bliskich. A nie chciała do tego doprowadzić.

Po jakimś czasie od pogrzebu, pustej trumny, zaprzestała zaprzątania sobie głowy tymi wszystkimi niewiadomymi. Skupiła się na tym co jest teraz i co będzie później.

Żeby odlepić się od rzeczywistości, bawiła się że swoim ciotecznym rodzeństwem. Bawili się w berka, chowanego lub skakali na gumie lub grali w klasy. Czuła się taka szczęśliwa. A jeszcze bardziej szczęśliwa poczuła się, gdy zobaczyła jak jej tata w końcu wyszedł z łóżka i zaczął żyć.

***

Nie bić mnie za to, proszę, zaufajcie mi. Jeszcze wróci. Kocha to wróci.

•W imię czego?• || Nadal nie jest za późno... || MagisterxZaha || YaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz