•Rozdział 6•

122 16 2
                                    

Malory zamarła. Zobaczyła swojego tatę w objęciach bardzo znajomego mężczyzny. Nie mogła sobie przypomnieć gdzie widziała tą twarz.

Najprawdopodobniej miała problem z rozpoznaniem mężczyzny przez jego zapadłe policzki i szare cienie pod oczami. Teraz ten mężczyzna stał w objęciach jej ojca i cioci.

- Malory... - Zachariasz odwrócił się do dziewczynki. - Nie pamiętasz?

Dziewczynka pokiwała przecząco głową i niepewnie podeszła do Zachariasza. Ten wziął ją na ręce. Mężczyzna ją przytulił, a ta odwzajemniła gest.

- Tatuś... - Z jej oczu poleciały pojedyncze łzy.

Rok. Równo rok minął od przerażającej wiadomości o śmierci Marcela. A teraz Marcel stał przed nimi, w pełnej okazałości w tragicznym stanie.

***
Marcel nic nie powiedział przez kilka godzin.

- Dlaczego nic nie mówisz? - Miguel postanowił przełamać lody i się w końcu zapytać. Marcel wstał i podszedł do szuflady. Z niej wyciągnął kartkę i długopis. Drżącymi ruchami zapisał kilka słów na kartce.

"Nie mogę mówić, gardło mam zdarte"

- I wszystko stało się jasne. - Zachariasz przytulił go i zaprowadził na górę.

Po chwili zszedł i usiadł przy wyspie kuchennej. Nalał sobie trochę whisky i wypił za jednym razem.

- To wszystko się tak szybko zadziało że mój mózg tego nie ogarnia. Mam wrażenie że to sen i zaraz się obudzę.

=====

Totalnie nie mam pomysłu na dalszą fabułę. Przepraszam że takie króciutkie. ;((

•W imię czego?• || Nadal nie jest za późno... || MagisterxZaha || YaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz