Rozdział czwarty

51 11 6
                                    

Całkowicie go ignorowała. Unikała go, jak ognia, spędzając strasznie dużo czasu na dworze. Tłumaczyła się, że Dexter potrzebuje spaceru, krowy wymagają nakarmienia i wydojenia, kurom ciągle trzeba sprawdzać, czy zniosły jajka, nadal jest za mało drewna, musi odśnieżyć ścieżki (choć mógł przysiąc, że przebiła się przez pokrywę śniegu i lodu, i dokopała się do ziemi). Kiedy dosłownie wpadała na chwilę do kuchni, kiedy on tam był, szybko zabierała jedzenie i przepraszając go, znikała znowu w swoim pokoju. Strasznie go gryzło jej zachowanie. A najgorsza była świadomość, że to on mógł być przyczyną jej aktualnego stanu.

Tamtego dnia, kiedy prawie wybuchła płaczem przed nim zdawała się dziwnie spięta. Jej telefon ciągle dzwonił, a pięćdziesiąt nieodebranych połączeń od „Helen" oraz o połowę mniej od „Jesse" nie mogły świadczyć o czymś dobrym. Zobaczył je, kiedy ona była na dworze. Dzwonek jej telefonu był jednym z tych, które są dostępne w systemie. Jego dźwięk, co kilka minut rozchodził się po pustym domu. Sprawdził tylko raz — wiodła go zwykła ludzka ciekawość. Nie zamierzał odbierać, bo to zniszczyłoby jego aktualną kryjówkę. Chciał... ją wyszpiegować, ale tłumaczył się przed sobą, że to w celu przekazania jej późniejszej wiadomości, kto dzwonił. Miała stary model telefonu — ten z zamykaną klapką, której na filmach używają jako jednorazówek: gangsterzy, narkomani i ci, którzy nie chcą być namierzani. Na małym okienku zdążył jeszcze zauważyć, wypisany drobnymi literami spis nieodebranych połączeń. Ich ilość przywiodła, podsuwała mu tylko trzy opcje: nękanie, stalking albo ważna wiadomość (może rodzinna?). Może przez to tak dziwnie się zachowywała?, pomyślał. Martwiła się? Bała?

Mimo tego przy ich krótkiej wymianie zdań powoli odczuwał, że się rozluźniała. Poczuł również więź, w końcu tak dobrze im się rozmawiało. Ona miała solidne (według niego) poczucie humoru i poglądy, o które potrafiła zawalczyć. Była odważna, ale nie nachalna, a przy tym bardzo miła i taktowna. Podobał mu się jej uśmiech i delikatny ton, jakim z nim rozmawiała. W jej ruchach i gestach było wiele gracji i czułości. Był pewien, że kiedy trwał w gorączce ostatniej nocy, czuwała przy nim. Miał przebłyski, kiedy to zmieniała mu okłady i zapewniała, że będzie dobrze. A później wszystko skończyło się to jej zabunkrowaniem.

Najpierw prosił ją, żeby otworzyła, porozmawiała. Później pytał, jak jej pomóc. Przecież mógł coś zrobić. Skończyło się na tym, że musiał usiąść na starych panelach i oprzeć się o drzwi, bo zaczynał być wycieńczony. Nasłuchiwał jej stłumionych krzyków i płaczu, obwiniając się i wyrzucając sobie, że powinien jej pomóc. Później przyszła myśl, że to może być jego wina. Przecież do tej pory nie wyglądała na załamaną osobę, chociaż nie mieli ze sobą długiego kontaktu, to tak czuł. Głaskał Dexterem, który był wyraźnie zaniepokojony o panią i po kilku godzinach wsłuchując się w jej szlochanie jedyne, co mógł zrobić to zaciskanie pięści ze złości, która pojawiła się znikąd. Nie mógł znieść jej stanu. Nie był w stanie dalej słuchać jej ochrypniętego głosu, więc zostawił jej karteczkę, na której napisał, że może i nie znają się dobrze, ale chce jej pomóc.

Odpowiedzi nie dostał. Nie przyszła i rozumiał to — byli sobie obcy. Jednak w głębi serca czuł się zawiedziony — nie mógł spłacić długu oraz jego wrażenie, że zdołają się dogadać z kobietą, było jedynie iluzją.

Był typem osoby, która działa i nie podobała mu się stateczna atmosfera, w której trwali. Między nimi było sztywno, choć on często wykazywał inicjatywę, że chce coś zmienić. Przecież wcześniej udało im się nawiązać rozmowę. Nienawidził tego drętwego uczucia, jakie między nimi panowało. Nie wyobrażał sobie, że mają tak dotrwać aż do wiosny! To była dla niego katastrofa. A tak dobrze się zapowiadało, westchnął w myślach, przekręcając stronę książki.

erasedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz