in any other summer could you have been my part time lover
to me listening to Stevie Wonder
under the covers where we used to lay
Ich historia była zwyczajną. Mogła przydarzyć się każdemu. Arabella pracowała w sklepie muzycznym, w którym Luke pojawiał się średnio dwa razy w tygodniu. Czasami z przyjaciółmi, czasami sam. Dziewczyna obserwowała go zza regałów, ale nigdy nie odważyła się odezwać jako pierwsza. On sam to zrobił – pod pretekstem polecenia, jej zdaniem, dobrej płyty. Zwracał uwagę na delikatne ruchy, na bladą skórę, odznaczającą się błękitnymi żyłami. Zastanawiał się, czy mogła być prawdziwą osobą – bardziej przypominała postać rodem z bajki Disneya.
Po dłuższym czasie odważył się zabrać dziewczynę na randkę. Pierwszą, drugą, piątą… Poznawał ją coraz lepiej, a przynajmniej tak mu się zdawało…
Arabella kryła dużo więcej tajemnic niż mogło się komukolwiek zdawać.
- John, mogę wyjść dzisiaj wcześniej? – spytała, poprawiając rękaw sweterka.
Mężczyzna uważnie zlustrował ją wzrokiem – była dla niego niczym córka, której nigdy nie miał i z jednej strony był wniebowzięty, że trafiła do jego sklepu, ale z drugiej… nienawidził jej za to.
- Jasne, będziesz jutro?
Przytaknęła i objęła mężczyznę chudymi ramionami. John czasami miał wrażenie, że pewnego dnia kości przebiją jej delikatną skórę. Wydawała się taka krucha, jakby najdelikatniejszy uderzenie, nieco silniejszy uścisk, miał ją rozbić na części.
- Bawcie się dobrze, dzieciaki – rzucił jeszcze, kiedy wychodziła.
Uśmiech rozświetlający twarz filigranowej dziewczynki był tego wszystkiego warty – bał się, że pewnego dnia wyjdzie ze sklepu i już do niego nie wróci. Że świat będzie okrutny i ją zabierze. Ale każdego dnia wracała, z tymi samymi bladoniebieskimi włosami, z tym samym szczebiotliwym akcentem i nowymi wieściami do przekazania. Jego sklep muzyczny przed pojawieniem się Arabelli był smutny – wniosła do niego mnóstwo ciepła. Ona była niczym chodzący kaloryfer – każdego potrafiła ogrzać, do każdego umiała się dostać.
Luke także był wdzięczny za dziewczynę, która każdego wieczora nieśmiało pukała do jego drzwi, by z cichym okrzykiem znowu wpaść mu w ramiona. Za każdym razem kryli się pod kocem, wtuleni w siebie nawzajem, słuchając starych płyt – Arabella kochała lata siedemdziesiąte. Czasami zastanawiał się, czy leżąca obok niego dziewczyna, której błękitne włosy porozrzucane były po całej poduszce, była prawdziwa.
CZYTASZ
arabella / lrh
Fanfictionczasami, by ochronić drugą osobę jesteśmy w stanie posunąć się do wszystkiego. © niezgodna 2015