hard to breathe

1.2K 184 11
                                    

                we follow the sun down low 'til we hit the night
                and you hold me so tightly, it's hard to breathe

                Czasami przychodziły takie dni, kiedy pogoda za oknem nie zachęcała do wyściubienia nosa poza bezpieczny obręb mieszkania. Takie dni Arabella często spędzała na kolanach Luke’a, wtulając się w jego klatkę piersiową. Zazwyczaj zaciskała drobne  piąstki na koszulce i wsłuchiwała się w równomierne bicie jego serca. Czuła się wtedy na miejscu, jakby to tutaj należała. Wtedy jej spokój zostawał mącony, a w głowie pojawiały się nieprzyjemne obrazy podsuwane przez wyobraźnię, szepczące ‘nie do tego miejsca należysz’. Nauczyła się je ignorować, jednak im dłużej to robiła tym bardziej nabierały na sile.

                Nerwowo wierciła się na swoim miejscu, uciekała wzrokiem, co nie uszło uwadze blondyna. Nie miał najmniejszego pojęcia o bitwie, rozgrywającej się w głowie Arabelli, rozrywającej resztki jej świadomości na strzępki.

                - Wszystko w porządku?

                Nic nie było w porządku. Chciała krzyczeć, rwać włosy z głowy. Chciała zrobić wszystko, żeby tylko móc dalej żyć. Żeby nie być zmuszoną do przyjmowania kilogramów wielokolorowych tabletek, które rzekomo miały pomóc, a jedynie szkodziły. Chciała być normalną osobą, z normalnymi marzeniami. Ona także była człowiekiem – smutnym, zagubionym, samotnym w wielkim tłumie ludzi.

                Jednak przywdziała na usta subtelny uśmiech i pokręciła przecząco głową.

                - Jest idealnie, Luke – skłamała, kryjąc twarz w zagłębieniu pomiędzy szyją, a obojczykiem. Była zmęczona ciągłymi kłamstwami, ale nie potrafiła inaczej.

                Nie chciała, żeby widział jak umierała. Nie chciała, żeby zadręczał się tą myślą. Chciała zostać zapamiętana jako niebieskowłosa dziewczyna, która kochała życie, która uśmiechała się każdego dnia i cieszyła się drobnostkami. Bo taka właśnie była, ale każdy medal miał dwie strony. Spychany w najciemniejszy kąt strach powoli przejmował coraz więcej komórek jej organizmu. Obezwładniał, odbierał radość kawałek po kawałeczku. Im zabieg stawał się bliższy, tym ona bała się bardziej i bardziej. Niepewność, czy to przyniesie pożądany skutek, zabijała od środka.

                - Dusisz mnie, Luke – wymamrotała, kiedy wzmocnił uścisk.

                - Przepraszam, po prostu nie wyobrażam sobie, co bym bez ciebie zrobił.

                Był taki naiwny w swojej miłości. Nie wyobrażał sobie świata bez dziewczyny z niebieskimi włosami. Może i byli młodzi i mieli wszystko przed sobą, ale to była ta zagubiona druga połówka, brakujący element układanki.

                - Chyba powinnam już iść zanim zrobi się słodko niczym w komediach romantycznych klasy B – rzuciła z przekąsem, wyswobadzając się z jego objęć. – W końcu ktoś tu musi pracować.

                Nic nie zapowiadało, żeby cokolwiek miało zaburzyć panujący dotychczas porządek. Jak zawsze obiecała mu, że wróci następnego dnia. Nie rozpoznał gładko wypowiedzianego kłamstwa, czającego się w kącikach oczu. Tradycyjnie też przyciągnęła go do siebie i złożyła na jego ustach czuły pocałunek. Skryła błękitne włosy pod kapturem bluzy i skupiając się na niewielkim kamyczku pod stopą opuściła posesję.

                Obserwując jak powoli znikała Luke nie miał bladego pojęcia, że to mógł być ostatni pocałunek, który Arabella złożyła na jego wargach.

                a.n/ w sumie to nie chcę, żeby Arabella umierała… ale tak będzie lepiej, co? 

arabella / lrhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz