wishes

1.4K 194 8
                                    

                Jeśli się bardzo czegoś pragnie, zawsze jest nadzieja

            Każdy ma marzenia. One sprawiają, że kelnerka w podrzędnej restauracji zaciska zęby i ucieka do swoich przyszłych wakacji na Hawajach. One sprawiają, że chore dzieci mają nadzieję, że jednak nie będą musiały odchodzić. Człowiek pozbawiony marzeń pozbawiony jest nadziei. A Arabella miała w sobie mnóstwo jej pokładów. Każdego dnia wędrowała ulicami Sydney i marzyła. Że jednak się uda. Że jednak jej coś w życiu wyjdzie. Zatrzymywała się przy pięknych wystawach sklepowych i obserwowała feerię barw.

                Witała do sklepu muzycznego z grubym tomiszczem z pobliskiej biblioteki i kubkiem kawy, by tak spędzać niemal całe dnie. Kiedy do sklepu nikt nie zaglądał potrafiła pozostać bez ruchu niemalże cały dzień. Czasami zastygała w bezruchu, obserwując drobinki kurzu i wpadające przez szyby promienie słoneczne. Wtedy John przyglądał się jej z troską w oczach i odsyłał ją do domu. Była waleczna, mimo że taka drobna i delikatna. Skora do częstych kłótni o swoje – zazwyczaj wtedy mężczyzna wycofywał się na zaplecze i pozwalał robić wszystko po swojemu.

                Kiedy ten blondynek pojawiał się w sklepie jej oczy błyszczały. Zatrzaskiwała wtedy książkę i obiecując, że odrobi te godziny, znikała. Nigdy ich nie odrabiała, a on nigdy nie potrafił jej mieć tego za złe.

                - Dokąd mnie zabierasz, Luke? – spytała, kiedy otworzył przed nią drzwiczki samochodu niczym prawdziwy dżentelmen.

                - Zobaczysz – odparł tajemniczo, uśmiechając się od ucha do ucha.

                - Luke! Powiedz mi! – jęknęła rozpaczliwie. – Wiesz, że nie lubię niespodzianek!

                Pokręcił przecząco głową. Dziewczynie pozostało jedynie westchnąć i oprzeć się o zimną szybę – muzyka płynęła z radia, krajobraz powoli się zmieniał, a powieki zaczynały ciążyć coraz bardziej. Obudziła się dopiero, kiedy chłopak szturchnął ją w ramię, a znajdowali się na pobliskiej plaży. Wypadła z samochodu niemalże natychmiast. Przetarła zmęczone oczy i dłuższą chwilę rozglądała się dookoła – nie przypominało miejsc, które doskonale znała. Wyglądało na to, że byli jedynymi ludźmi, poza dwójką starszych ludzi spokojnie spacerujących brzegiem oceanu.

                - Wszystkiego najlepszego, skarbie – wymruczał wprost do jej ucha, odgarniając zabłąkany kosmyk.

                Zapomniała. Kompletnie i totalnie. A łzy pojawiające się w kącikach oczu były całkowicie naturalną reakcją na tę przemiłą niespodziankę. Nie wierzyła w swoje szczęście. Nie wierzyła, że miała go tylko na własność. Odwróciła się w stronę uśmiechniętego od ucha do ucha i wtuliła się w jego klatkę piersiową tak, jakby miał rozpłynąć się w powietrzu. Jej drobniutkie ciało tak bardzo pasowało do jego własnego. Tak jakby byli dla siebie stworzeni.

                - Musisz pomyśleć życzenie.

                 Spojrzała w błękitne tęczówki chłopaka, a na ustach rozpostarł się subtelny uśmiech. Miała jedno życzenie. Od wielu lat to samo, niezmienne. Nieco naiwne, nieco niezrozumiałe dla większości.

                Dożyć kolejnych urodzin.

                a.n/ pamiętajcie – najbardziej oczywiste rozwiązanie nie zawsze musi być trafione.

arabella / lrhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz