goodnight

1.6K 231 30
                                    

Stay with me, don't disappear
I'm afraid, can barely breathe I need your words to comfort me
would you say goodnight?

 

                Luke pojawiał się w sklepie muzycznym przynajmniej trzy razy w tygodniu, mając głupią nadzieję, że tym razem spotka niebieskowłosa i dowie się, o co chodziło w jej popieprzonej grze. Jednak jej nigdy nie było, a on powoli tracił wszystko - oddychał, ale nie widział w tym sensu. Nauczył się egzystować, nie żyjąc.

                John widział cierpienie wielu ludzi w całym swoim życiu, jednak nigdy nie widział, żeby ktoś aż tak przeżywał czyjeś odejście. Mając na uwadze słowa, które Arabella wyszeptała w najgorszym momencie, poprosił syna, żeby zajął się sklepem, a on sam wyciągnął blondyna i zaprowadził do szpitala. Dziewczyna miała mu sporo do wyjaśnienia. Początkowo Hemmings nie rozumiał zbyt wiele z szpitalnej rozmowy Johna z jedną z pielęgniarek, aczkolwiek oddział onkologii rozwiał wszelkie wątpliwości. Nagle nawet  taka prosta czynność jak oddychanie przychodziła z trudem.

                Początkowo jej nie poznał. Rozmawiała z matką, a na ramiona opadały jej czekoladowe loki, które nerwowo odgarniała. Peruka. I jeszcze niemalże przezroczysta skóra, przez którą przebijały się kości. Nie sądził, że ktoś zdewastowany do tego stopnia byłby w stanie się jeszcze uśmiechać, a co dopiero śmiać się ze słabego żartu matki.

                - Clarisso, mógłbym cię prosić? – odchrząknął znacząco, wskazując na chłopaka.

                Twarz szatynki pozbawiona była jakiegokolwiek wyrazu, cichym burknięciem pożegnała matkę, obejmując ją chudymi ramionami. Straszny widok – w pomieszczeniu wyczuwalny był zapach śmierci. Czaiła się gdzieś w kącie pokoju, czekając aby zawrzeć swe szpony na jej ramieniu. Nie dzisiaj, proszę.

                - Nie zamierzałaś mi powiedzieć, prawda? – zaczął nieśmiało, opierając się o ścianę. Pokręciła przecząco głową.

                - Co miałabym ci powiedzieć? Hej, Luke, umieram. Nadzieja na to, że przeżyję to jak jeden do miliona. Chciałbyś to usłyszeć?

                - Wolałbym to od kłamstw o tym, jak świetnie się czujesz, a tabletki to tylko witaminy – przypomniał, w końcu zajmując krzesło.

                Chwycił drobną dłoń Arabelli w swoją większą i kciukiem zataczał na niej niewielkie kręgi. Pozbawiona naturalnego muru, który ustawiała dookoła siebie przez całe życie, czuła się naga. Jakby Hemmings miał przejrzeć ją na wylot i taką pozostawić. Ale nie podnosił się z miejsca, po prostu siedział i lustrował ją wzrokiem, zapisują obraz przerażonej dziewczyny.

                - Przepraszam. Nie chciałam, żebyś oglądał mnie taką… Nasze wspólne lata były najwspanialszym, co mnie spotkało, wiesz? Chciałam, żebyś zapamiętał mnie taką jaką byłam, a nie… pozbawioną włosów, przegraną, pogodzoną ze śmiercią. Ja nie chcę umierać, Luke. Ja tak bardzo się boję – dławiła się łzami. Stwierdziła oczywiste. Miała umrzeć i tylko cud mógł to zmienić.

                - Myślisz, że kocham cię przez to mniej? Że twoje włosy stanowią jakiekolwiek znaczenie? Arabello, pokochałem cię nie za to jak wyglądasz, ale za to kim jesteś, wiesz. I jest mi cholernie przykro, że nie byłem przy tobie w momencie, w którym potrzebowałaś mnie najbardziej.

                Usiadł na skraju łóżka, przyciągając do siebie drobne ciało dziewczyny. Składał pocałunki na każdym centymetrze twarzy, kciukiem wycierając łzy płynące z kącików oczu. Subtelnym ruchem gładził ją po plecach, bojąc się, że najmniejszy ruch może wyrządzić jej krzywdę. Wydawała się taka krucha.

                - Jestem zmęczona – wyznała, układając się wygodniej. – Proszę zostań ze mną.

                Trzymał ją w ramionach niczym najdroższy skarb. Skarb, który mógł łatwo utracić od czynników na które nie miał wpływu. Bał się, że pewnego dnia otworzy oczy, a jej zabraknie. Odruchowo splótł ich dłonie razem, obserwując niebieskie żyłki na powierzchni alabastrowej skóry. Podłączona była do skomplikowanej aparatury, informującej o podstawowych funkcjach życiowych.

                - Dobranoc, Luke – wymamrotała cicho, przecierając zmęczone oczy. – Kocham cię.

                - Dobranoc, Arabello. 

  

      a.n/ zakończenie tej historii pozostawiam każdemu z was - w waszych rękach (i waszej wyobraźni) pozostaje żywot Arabelli. dziękuję wam za niesamowite komentarze (chociaż niektóre to chyba groźby karalne haha). Pozostaje mi zaprosić was na moje pozostałe historie i życzyć miłego weekendu :') xx
ps. Dla mnie Arabella przeżyła ;)

arabella / lrhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz