-Policja!-Usłyszałam zza drzwi. Mężczyzna walił w nie z calej siły. Spanikowałam, zacisnęłam mocno ręce, ujrzałam niebiesko-białe promienie, raziły w oczy a więc je zamknęłam, a pięści przestałam zaciskać.
Otworzyłam oczy, znajdowałam się w przedziwnym miejscu. Wszystkie budynki były zrujnowane. Wszędzie walały się śmieci, drewniane rzeczy płonęły, niebo było pomarańczowe.
Wpatrywałam się w pustkę, gdy nagle usłyszałam głos kobiety.
-Niezły burdel, prawda?-odezwał się ktoś za mną. Wzdrygnęłam się ze strachu i odwróciłam w jej stronę. Moim oczom ukazała się wysoka kobieta, miała białe włosy, ubrana byłą bardzo elegancko, w ręku trzymała teczkę. Miała około 40, maksymalnie 45 lat, była mocno umalowana, a jej cera była bardzo jasna.
-Dlaczego u jestem?-Powiedziałam-Kim ty jesteś?
-Jesteś tutaj dzięki twojej, nazwijmy to "super mocy" To jest to, koniec świata.-Zaśmiała się-Jestem przewodniczącą komisji .
-Jakiej do cholery komisji. I dlaczego znajduje się w miejscu, lub czasie gdy ziemia tak wygląda.
-Zajmujemy się porządkiem, w czasoprzestrzeni. Zajmujemy się tym aby takie sytuacje się nie zdarzały, jednak z tego co widzę to nasi agenci są niekompetentni.-Odpowiedziała przechadzając się dookoła mnie i skanowała mnie wzrokiem.
-W czasoprzestrzeni? To jest realne?
-Tak, ty zaginasz czasoprzestrzeń aby się "teleportować". Pójdź ze mną dziecko- Wyciągnęła rękę w moją stronę- Pokaże ci wszystko, nauczę cię kontrolować twoją zdolność, jesteś bardzo niezwykła.
Podałam kobiecie rękę, ponownie ujrzałam niebiesko-białe promienie. Znalazłyśmy się w jasnej sali. Dookoła nas było mnóstwo ludzi, siedzieli w ławkach i oglądali film puszczany film.
-Siadaj- Wskazała na wolną ławkę obok nas-Będziesz uczyła się na agentkę naszej organizacji. Rozpakuj kopertę i uważaj na filmie, poradzisz sobie- Rzuciła szybko.
Zasiadłam w ławce, kobieta wyszła, zostawiając za sobą dźwięk szpilek.
Tak właśnie zaczęłam moją prace w komisji. Po zaledwie kilku latach byłam prawie najlepsza w komisji. Pilnowałam aby każde zdarzenie, przebiegło zgodnie z planem komisji. Byłam szkolnym zabójcą, mordowałam ludzi bez emocji na twarzy. Był nawet okres, gdy sprawiało mi to wielką przyjemność. Pewnego dnia gdy byłam na misji, coś poszło nie tak.
Po udanej misji wracałam do domu, chciałam użyć teczki, aby dostać się do agencji. Zacisnęłam mocno teczkę i chciałam skoczyć. Nagle z moich dłoni zaczęły się wydobywać niebiesko-białe iskry, takie same jak tej nocy, kiedy moja matka zmarła. Zcisnęłam teczkę jeszcze mocniej, nie mogłam się pomylić w obliczeniach, starałam się skupić. Iskry na moich rękach wywołały z dużo wspomnień, przed oczami miałam obraz matki, opłakującej chłopaka pijaka, przez to pomyliłam sie w obliczeniach. Poczułam że spadam w dół. Chwilę później poczułam ogromny ból w plecach, otworzyłam oczy. Przede mną była wyrwa czasowa, która po chwili znikła. Znajdowałam się na zimnym, lekko mokrym, betonie. Podniosłam się i zauważyłam coś dziwnego. Byłam bardzo niska, a moje ręce wyglądały jak ręce 14 latki.Podbiegłam do witryny najbliższego sklepu, aby zobaczyć jak wyglądam. Byłam ubrana w żółtą sukienkę w stokrotki, białe baletki, włosy miałam związane.
-Jasna cholera-Powiedziałam do siebie. Zerwałam z włosów wstążkę, która je utrzymywała , a one opadły mi na ramiona. Robiąc to poczułam się dziwnie, jakby ktoś mnie obserwował. Zaczęłam się rozglądać, w moje oczy wpadł młody chłopak, brunet, wyglądający na mnie przez okno, zignorowałam go. Zawiał wiatr, co spowodowało uniesienie się do góry sukienki którą miałam. Fakt, sukienki nie są zbytnio wygodne, udałam się do najbliższego sklepu z odzieżą dla młodzieży aby znaleść sobie jakieś ciuchy.
Weszłam do pomieszczenia, usłyszawszy dzwonek do drzwi kasjerka przywitała się. Ja odpowiedziałam jej i poszłam w głąb sklepu. Wybrałam czarne luźne bojówki, czarny półgolf i szare masywne buty. Zdawałam sobie sprawę z tego że nie mam czym zapłacić za ubrania. Poszłam do przymierzalni, tam założyłam na siebie wszystko, a stare ubranie zostawiłam na krześle w przymierzalni. Gdy już byłam ubrana, teleportowałam się przed sklep, unikając zapłaty. Stałam na środku chodnika, nie było na ulicy nikogo, mimo to czułam się obserwowana. Domyśliłam się że to chłopak z okna, spojrzałam się w nie ponownie. On ciągle się na mnie patrzył, co za dziwak. Uśmiechnęłam się do niego, poprawiłam włosy i udałam się szybkim krokiem przed siebie. Ulice miasta były prawie puste, trafiłam na 3 samochody i jedną grupkę ludzi przed jednym ze sklepów z jedzeniem.

CZYTASZ
Numer Pięć/Number Five
FanfictionPodczas pobytu w 1963 roku, Pięć na swojej drodze do uratowania świata napotyka równie utalentowaną dziewczynę.