8.Dwunastu wielkich.

535 34 3
                                    

-Masz nadal kontynuować misję, chronić Pięć. Za wszelką cenę.

-Robie to, jednak komisja mi tego nie ułatwia. W ciągu godziny Pięć był narażony na dwa ataki.

-Dwa?-Spytała zdziwiona kobieta.

-Zoe nas zaatakowała w kryjówce-Odpowiedziałam.

-Suka, co z nią?

-Jej zwłoki leżą w kryjówce, a dusza smaży się w piekle-Chodziłam po pokoju, robiąc kółka nad kierowniczką, jednocześnie rozmawiając z nią-A drugi to Szwedzi, poradziłam sobie z nimi.

-Nigdy jej nie lubiłam, ale komisja chciała ją zatrzymać. Banda idiotów-Przytaknęłam głową- Wracaj tam skąd się pojawiłaś, pięć może być narażony!-Krzyknęła.  Ja zacisnęłam ręce i przeniosłam się.

Znalazłam się w sklepie, na górnym piętrze.

-I co, puściłeś ją?-Odezwał się Diego. Leżał na kanapie, Lila opatrywała go. Usiadłam na kanapie obok nich, zignorowali fakt że tam jestem. Jedynie pięć się na mnie patrzył ze zdziwieniem.

-Kontynuując, Vanya musi dużo przemyśleć. Zmieni zdanie. Wiem to-Powiedział Pięć.

-O co chodzi z Vanynią?-Spytałam.

-Zbuntowała się i wróciła na farmę, a Luther przechodzi depresje-Odpowiedział Diego-A ci, co na nią polowali?

-Szwedzi?

-Tak, skąd wiesz że nie spróbują znowu?-Spytał Diego. Morty w tym czasie podał Lilli kawę w żółtym kubku.

-Nie wiemy-Odpowiedział Pięć.

-Wiesz kto ich wysłał?-Spytała Lilla.

-Mam swoje podejrzenia-Pięć spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam. Chłopak schylił się po kubek kawy, wziął go do ręki i kontynuował- Ale teraz musimy znaleść tatę i poznać odpowiedzi. Wszystko od tego zależy.

-O co chodzi z waszym ojcem?-Spytałam.

-Przed śmiercią, Heizel dał mi nagranie. Było ono z dnia gdy umarł Kennedy, a na nagraniu był nasz ojciec.

-Nie zapominajmy- Wtrącił Diego- że już go znalazłem!

-I go puściłeś, zanim mogliśmy porozmawiać-Mówił Pięć siadając w fotelu

-I go puściłeś, zanim mogliśmy porozmawiać-Mówił Pięć siadając w fotelu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Dźgnął mnie!-Odpowiedział Diego.

-I tak długo z ty zwlekał, dziwne że tyle czekał.Wszystkich nas kusiło-Odparł Pięć i wziął łyk kawy. Lila bardzo się zaśmiała na słowa chłopaka.

-Dobre!-Powiedziała dziewczyna, wyciągnęła do chłopaka rękę, aby przybić "piątkę". Chłopak zlekceważył ją i odłożył kubek z kawą.

-Na szczęście wiem, gdzie dziś będzie- Podał Diego jakąś kartkę, którą wyciągnął z kieszeni swojego mundurku. Czy on go kiedyś myje?

-Skąd to masz?-Spytał zaciekawiony Diego.

-Znalazłem w jego biurze, kiedy ciebie dźgał- Diego zaśmiał się ironicznie i zaczął czytać zawartość małej kartki.

-"Hoyt Hillenkoetter i konculat generalny Meksyku w Dallas zaprasza na galę-

-Zaraz- Wtrącił się właściciel sklepu, Morty- Hoyt Hillenkoetter? Poważnie?

-Znasz go?-Spytał pięć.

-Powinniśmy iść -Powiedziała Lila, jedząc jakieś przekąski- Napisali, że będą owoce morza-Zaśmiałam się pod nosem, Pięć spojrzał się na mnie, więc się opanowałam, jednak jego wzrok szybko przeskoczył na starszego mężczyznę.

-Powinniśmy iść -Powiedziała Lila, jedząc jakieś przekąski- Napisali, że będą owoce morza-Zaśmiałam się pod nosem, Pięć spojrzał się na mnie, więc się opanowałam, jednak jego wzrok szybko przeskoczył na starszego mężczyznę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Hillenkoetter to jeden z dwunastu wielkich.

-Jeden z czego?-Zapytał Diego.

-To tajny komitet. Naukowcy, wojskowi, głębokie państwo. Nikt nie wie co robią-Morty podszedł to wielkiego biurka, obładowane było papierami.

-To ludzie z rządu?-Powiedział Diego. Mężczyzna bardzo często zadawał pytania. Aż za często.

-To tajny rząd-Mężczyzna szperał po szufladach w poszukiwaniu czegoś- Kennedy jako pierwszy próbował ich ujawnić, ale to bardzo groźni ludzie. Mam, proszę- Mężczyzna położył na stół jakiś papier. Pochyliłam się nad nim, było to zdjęcie dwunastu wielkich- To jest Hoyt- Wskazał palcem na jednego z mężczyzn.

-Na zdjęciu jest ich tylko 11-Zauważyła Lila.

-Bo tylko 11 zostało zidentyfikowanych- Odpowiedział jej Morty.

-Kim jest dwunasty?-Padło kolejne pytanie z ust Diega. Każdy się spojrzał na Pięć.

-Zapewnie wasz Ojciec, prawda?-Odpowiedziałam, na co pięć kiwnął głową.

-Ubierzcie się ładnie. Idziemy na galę-Odezwał się Pięć.

-GALA! GALA! GALA!-Skandowała Lila, Diego wpatrywał się w nią. Widać było że tą dwójkę coś łączy.

-Uspokój wariatkę-Odezwałam się- Głowa mnie boli- Wstałam, Pięć spojrzał się nagle w moją stronę.

-Właśnie-Powiedział-Można?-Spytał patrząc na Diego i Lile. Oni wstali z kanapy i poszli do pokoju obok, w którym stało łóżko. Pięć odprowadzał ich wzrokiem.

-Co się stało, wtedy?-Spytał.

-Nic, po prostu poszłam w inne miejsce. Mam kilka niedokończonych spraw w Dallas. Ważnych, niedokończonych spraw-Odpowiedziałam. Chłopak przybliżył się.

-Nie mówisz mi wszystkiego-Mówił cicho- A chcesz, abym ci zaufał.

-A już nie ufasz?-Odparłam pewna siebie.

-Nie, przynamniej nie do końca.

-To co tutaj robie?-Odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy. Jemu nie było do śmiechu, był zdenerwowany. Jednak, chyba na samego siebie. Zmrużył oczy i zacisnął zęby.

-To co, idziemy na galę-Powiedziałam, klepiąc go po ramieniu- Będę o 17- Dodałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-To co, idziemy na galę-Powiedziałam, klepiąc go po ramieniu- Będę o 17- Dodałam. Zeszłam na dół sklepu i z niego wyszłam.

Numer Pięć/Number FiveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz