2.Pięć

846 45 2
                                    

Weszłam do pomieszczenia, usłyszawszy dzwonek do drzwi kasjerka przywitała się. Ja odpowiedziałam jej i poszłam w głąb sklepu. Wybrałam czarne luźne bojówki, czarny półgolf i szare masywne buty. Zdawałam sobie sprawę z tego że nie mam czym zapłacić za ubrania. Poszłam do przymierzalni, tam założyłam na siebie wszystko, a stare ubranie zostawiłam na krześle w przymierzalni. Gdy już byłam ubrana, teleportowałam się przed sklep, unikając zapłaty. Stałam na środku chodnika, nie było na ulicy nikogo, mimo to czułam się obserwowana. Domyśliłam się że to chłopak z okna, spojrzałam się w nie ponownie. On ciągle się na mnie patrzył, co za dziwak. Uśmiechnęłam się do niego, poprawiłam włosy i udałam się szybkim krokiem przed siebie. Ulice miasta były prawie puste, trafiłam na 3 samochody i jedną grupkę ludzi przed jednym ze sklepów z jedzeniem.

Zmęczyłam się chodzeniem po ulicach miasta, był upał. Weszłam w jedną z uliczek między sklepami, tam usiadłam w cieniu, głowę schowałam w kolanach i próbowałam oczyścić głowę. Nie udało mi się to, wiatr tak powiewał moje włosy że nie dawały mi spokoju. Chwyciłam ostry kawałek potłuczonego lustra, złapałam włosy i jednym machnięciem przeciełam je. Teraz, gdy sięgają mi lekko za ramiona. 

Wyczułam kogoś obecność, używając kawałka lusterka, spojrzałam czy ktoś za mną nie stoi. Gdy tylko ujrzałam kogoś sylwetkę zamachnęłam się i już chciałam dźgnąć mojego stalkera gdy ten zniknął mi z pola widzenia, zostawiając za sobą takie same iskry, jakie ja zostawiam podczas teleportacji. Wiedziałam że to któreś z niesamowitych dzieci 1 października 1989 roku, jednak co ono robi w 1963 roku? 

Rękę z ostrzem skierowałam nade mnie i próbowałam trafić w głowę mojego napastnika. On teleportował się przede mnie, złapał moją  lewą i prawą rękę, zcisnął razem swoją dłonią, a drugą ręką mnie dopchnął do ceglanej ściany. Na ten manewr zaśmiałam się pod nosem.

-Kim ty do cholery jesteś?-Zapytał chłopak, w tej pozycji mogłam mu się lepiej przypatrzeć. Miał ciemno brązowe włosy i zielone oczy. Ubrany był w grafitowo-czerwoną żakiet, pod nim chyba bawełniany lub polarowy sweter, a jeszcze pod nim biała koszula. Na nogach miał eleganckie buty, oraz czarne długie podkolanówki. Ubrany był jeszcze w ciemnografitowe spodenki materiałowe.

-Mogłabym zadać takie same pytanie, jednak zadam inne. Co robisz w 1963 roku, skoro urodziłeś się w 1989 1 października?-Chciałam być sprytna. On docisnął mi dłonie jeszcze mocniej do ściany.

-Skąd ty niby wiesz kiedy się urodziłem?-Zapytał sfrustrowany.

-Tak jak ja, posiadasz umiejętność teleportacji, przy użyciu czasoprzestrzeni. Dzieci urodzone 1 października 89 roku posiadają niesamowite umiejętności, tak jak ty i ja-Odpowiedziałam, on puścił mnie.

-Jesteśmy jakby rodziną?

-Nie, nic nas nie łączy po za datą urodzenia, oraz zdolnościami- Poprawiałam sobie włosy, gdy chłopak odszedł na kilka kroków ode mnie i tam stanął.

-Imię?-Spytał poprawiając krawat.

-Ava,  a twoje?- Starałam się zrobić dobre pierwsze wrażenie, co raczej nie było możliwe, ponieważ zaatakowałam go ostrym narzędziem.

-Pięć. A więc Avo, jak się znalazłaś w 1963 roku, skoro urodziłaś się w 1986?- Podszedł blisko mnie.

-Podczas podróży teleportacyjnej zdezorientowałam się, pomyliłam obliczenia, tak utknęłam w ciele 14 letniej mnie.  A ty, jak tu się znalazłeś?-Byłam zaciekawiona losami chłopaka.

-Również pomyliłem się w obliczeniach, dokładnie za 7 dni okaże się cymbałem, teleportuje się do 2019 i utknę w tym ciele, a przy okazji ratuje świat-Zachwalał się chłopak.

-Jak to, ratujesz świat? Widziałeś jak to będzie wyglądało? Zrujnowane budynki, śmieci wszędzie i to...

-Pomarańczowe niebo? -Wtrącił się.

-Tak, czyli widziałeś.

-Jak się z tamtąd wydostałaś, z tamtych czasów?-Chłopak podchodził coraz bliżej.

-Spotkałam kobietę, ona zaprosiła mnie do komisji pilnowania czasoprzestrzeni- Pięć uderzył pięścią o jedną z blach stojących przy nas.

-Kurwa!-Krzyknął- Nie widziałaś mnie tutaj i teraz. Najlepiej będzie jak o mnie zapomnisz- Jego twarz znajdowała się ledwo dwa centymetry od mojej.

-Ty i komisja się nie dogadaliście, racja?-Zapytałam.

-Twoja szefowa chce mnie zabić, cała komisja nienawidzi, a ja utknąłem tutaj, w 1989!-Krzyczał.

-To jesteśmy tutaj razem, chyba że ktoś jest tu z tobą.

-Tylko 6 mojego rodzeństwa jest rozrzucona po Dallas, a nikt nie wie gdzie oni są i co najważniejsze, czy żyją.

-Można zawsze poszukać-Próbowałam być optymistyczna.

Numer Pięć/Number FiveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz