W mojej głowie powstał plan;
Zdobędę zaufanie Pięć, gdy powiem mu o tym że widziałam jego siostrę Vanye Hargreeves, gdy ta kupowała jedzenie. To że kupowała jedzenie, oznacza że jest ustabilizowana w środkach, miała świeże ubrania. Zaproponuje mu obserwowanie sklepu przez jakiś czas. Gdy ten przy mojej pomocy odnajdzie już cała rodzinę zostanie zamordowany razem z nią, przeze mnie.
Przy obmyślaniu planu wypiłam całą butelkę wody, więc wyrzuciłam plastik z dachu. On spadł na ulicę przed jakąś ciemnoskórą kobietę.
Zrobiłam teleport i przemieściłam się do miejsca gdzie przebywał chłopak.
Pojawiłam się w jakimś sklepie, przede mną stał pięć, a jeszcze przed nim mężczyzna. Ten na mój widok krzyknął.
-Co?-Powiedział Pięć i odwrócił się w moją stronę.
-Wiem gdzie jest jedno z twojego rodzeństwa!-Krzyknęłam szybko- No może nie gdzie jest dokładnie, ale, spotkałam Vanye- Chłopak uniósł brwi do góry i wypuścił głośno powietrze.
-Ile razy mam ci mówić że masz mi nie pomagać. Działam w pojedynkę- Zniknął mi sprzed oczu, rozejrzałam się w jego poszukiwaniu. Gdy nie mogłam go nigdzie znaleść wyszłam z budynku, kiwając głową w kierunku mężczyzny na "Dowidzenia". Szłam przed siebie, gdy nagle coś złapało mnie za rękę i szarpnęło do tyłu.
-Zoe-Powiedziałam cicho na widok znajomej mi niebieskookiej blondynki.
-Ava-Powiedziała z wrednym uśmiechem na twarzy-Chyba zrobiłaś sobie wakacje od pracy w komisji. A może wymiękłaś?- Ja i Zoe rywalizowałyśmy o wyższe stanowiska w komisji, szłyśmy łeb w łeb, jednak i tak to ja zawsze wygrywałam. Gdy miałam 15 lat podstawiała mi nogi na korytarzu, gdy miałam 30 strzeliła w moją stronę podczas jednej z konferencji, na jej nieszczęście uniknęłam kuli.. W zemście gdy ta spała, zakradłam się do niej i zrobiłam jej tatuaż w nocy, nożem, na policzku.
-Jestem na misji, nie na wakacjach-Odpowiedziałam i wyrwałam dłoń z uścisku.
-A ma ona może coś związanego z tym że "Pięć" i jego rodzina tu jest?-Zaśmiała się pod nosem.
-Nie wiedziałam-Odpowiedziałam poprawiając włosy.
-W dokumentacji nie ma danych na temat twojej "misji". Czego tym razem pilnujesz- Zagięła mnie tym pytaniem, w mojej głowie przez to kilka sekund przetworzyłam wszystkie sprawy o których wiedziałam.
-Dopilnowuje morderstwa prezydenta, a ty co robisz w 1963 roku? Kierowniczka wie o tym?-Zapytałam opierając się o ceglaną ścianę, jednego ze sklepów.
-Dobrze wiesz że nie pracuje już w komisji odkąd chciałam cię postrzelić! Nadal żałuję że uchroniłaś się przed dostaniem kulką w łeb-Mówiła cicho na co ja się zaśmiałam.
-Marnujesz mój czas-Powiedziałam powoli odchodząc-Jakbyś chciała umówić się na kawę, wybij sobie ten pomysł z głowy- Usłyszałam tylko ryk złości dziewczyny i przeniosłam się.
Stanęłam przed Pięć.
-Jak ty mnie znajdujesz?-Powiedział mrużąc oczy.
-Ukryty talent-Odpowiedziałam z wrednym uśmiechem. Usłyszałam kaszel za moimi plecami. Odwróciłam się, zobaczyłam dziewczynę o ciemniejszej karnacji skóry, z czarnymi włosami do ramion i dużego mężczyznę o dłuższych włosach i lekkiej brodzie.
-Oh! Nie przedstawiłam się, jestem Ava, pracuję w komisji-Usłyszawszy to mężczyzna wyjął nóż z kieszeni.
-Hej hej hej! Spokojnie-Dziewczyna wyjęła mu go z ręki i i wyrzuciła za siebie, trafiając prawie mężczyznę, którego już raz tu spotkałam-Lila, a ten z morderczym wzrokiem to Diego.
-Mój brat-Dodał Pięć.
-Wiem kim on jest, pracuję w komisji. Mam informacje na temat każdego z was. Ale nie na temat Lily-Mówiłam idąc powoli w jej stronę.
-Dziwne, prawda?-Pięć spoglądał na Diego z pretensjonalnym wzrokiem- Po co tym razem przyszłaś?
-Aby cię chronić-Odpowiedziałam, na co on parsknął śmiechem.
-Oczywiście. Co tym razem komisja ode mnie chce?- Mówił głośno, idąc w kierunku schodów prowadzących na górne piętro sklepu.
-Widziałam dziewczynę z którą rywalizowałam o posadę. Wspominała o tobie i o twojej rodzinie, pytała się czy mój pobyt tutaj ma z tobą związek.
-I oczywiście mówisz że tak, ponieważ po to przysłała cię komisja-Szłam za nim na górę.
-Nie! Powiedziałam jej że mam dopilnować zabójstwa prezydenta-Chłopak sięgnął po dzbanek z kawą i nalał sobie jej do kubka.
-A więc, czy ta dziewczyna jest jakaś groźna?-Spytał Diego wchodząc po schodach.
-Dla kogoś takiego jak wy tak, ma umiejętność super siły - Odpowiedziałam.
-Luther jakiś za groźny nie jest-Powiedział Pięć.
-Nie lekceważ jej, była prawie najlepsza w komisji. Kierowniczka ją trenowała.

CZYTASZ
Numer Pięć/Number Five
FanfictionPodczas pobytu w 1963 roku, Pięć na swojej drodze do uratowania świata napotyka równie utalentowaną dziewczynę.