Gdy skończyliśmy wszystko robić to ozdobiliśmy wszystkim kościółek. Krzyże były złote i delikatnie opryskane czerwonym woskiem co miało się kojarzyć z Benkartem na krzyżu. Postanowiłem, że wezmę Twiggiego na randkę bo w sumie dlaczego nie?
W naszym pokoju postawiłem stolik (pokój i tak był dość duży jak na katolicki pierdolnik).
Ukradłem czerwone i czarne kwiaty które poukładałem na szafkach i troszkę czarnych płatków róż na stoliku. Ubrałem się ładniej niż zwykle bo w czarną koszule, jeansy i całkiem ładne buty. Jutro sobota więc nie trzeba iść do tej szkółki dla cnotek. Zapaliłem świece zabrane z kościoła, załatwiłem dobre jedzenie - mianowicie spagetti. Wino też! Miałem również prezent dla Ramireza, czerwoną sukienkę. Co prawda wydałem na to trochę swojego hajsu, ale jego uśmiech jest wart wszystkiego.O godzinie 20 zabrałem Twiggiego do naszego pokoju.
-O mój szatanie, ktoś umarł ze tak świętujesz Marilyn? W dodatku dobrze wyglądasz! Jakaś nowość- powiedział zaskoczony Ramirez jak wszedł do pokoju, aż mu się glany spociły.
-Nie, po prostu chciałem nam zrobić randkę. Zapraszam piękny- ucałowałem go w czoło, odsunąłem krzesło a jak Ramirez usiadł to grzecznie je dosunalem do stolika siadając przed Ramirezem. Wlałem mu trochę wina
-Tego to ja się nie spodziewałem... To na pewno wszystko dla mnie? Nie no na pewno ktoś umarł- powiedział Ramirez patrząc na spagetti, luksusy...
-Kochanie moje, tak to dla ciebie wszystko. Chcę być dla ciebie jak najlepszy, nawet jeśli miałbym wydać wszystkie pieniądze tego świata. Twój uśmiech jest tego wart- dałem mu kwiaty i czerwoną sukienkę, na ten wieczór przygotowałem coś jeszcze...
-O jeju... Dziękuję Marilyn-- Twiggy się zawstydził i przyjął prezenty.Skończyliśmy jeść naszą kolacje, atmosfera była naprawdę romantyczna i w sumie dosyć gorąca bo czarna koszula dodawała mi samego seksu.
Wziąłem na swoje kolana Ramireza i pocałowałem go co on pięknie odwzajemnił.
-Kocham cie Brian- przytulił się do mnie a ja zacząłem go glaskac po plecach.
-Ja ciebie też Twiggles- powiedziałem po czym świece zgasły co było znakiem że pora zacząć kolejny etap randki.
Wziąłem Ramireza za rękę i zaprowadziłem go do pobliskiego parku.Gdy byliśmy już na miejscu stanąłem przed Twiggym i dałem mu namiętnego całusa którego on nieśmiało odwzajemnił.
Przytuliłem go i wyszeptałem
-Wiesz że jesteś najpiękniejszy na świecie?
-D-Dziękuję... Ty też Brian- wyszeptał i się zarumienił.
-A wiesz że jesteś tylko mój?- zapytałem niskim głosem który był wręcz hipnotyzujący. Mojemu chłopakowi w sukience chyba zrobiło się aż słabo bo wszedł mi na ręce i mocno się przytulił
-Wiem Manson- wyszeptał i zaczął mnie miziać.
Zacząłem iść z nim na rękach w kierunku naszego katolskiego akademika.Gdy przyszliśmy zapaliłem od nowa świece, usiadłem na łóżku i wziąłem Twiggiego na moje kolana okrakiem
-U-Uważam że to odpowiedni moment... Chcę to z tobą zrobić Marilyn-- powiedział zawstydzony Twiggy na co ja delikatnie się uśmiechnąłem
-Jesteś pewny kruszynko?- pogłaskałem go po policzku
-T-Tak- położył swoje ręce na moim brzuchu.Położyłem go i zacząłem bardzo powoli rozpinać guziki od jego sukienki. Jego rajstopy były już dawno podarte i leżały gdzieś w pokoju. Zacząłem całować go po plecach i szeptać różne sprośne rzeczy żeby bardziej go rozgrzać.
Położyłem go na plecy, zawisłem nad nim i namiętnie pocałowałem po czym wyszeptałem
-Pokochaj mnie, jestem Marilyn - Mój mały Słodziak cichutko jęknął po czym również wyszeptał
-Już cie kocham, Marilyn- przyciągnął mnie delikatnie za ramiona i bardzo namiętnie pocałował. Położyłem swoje ręce na jego brzucha, na dworze padał deszcz a księżyc delikatnie oświetlał pokój w którym paliły się tylko świece no i policzki Twiggiego. Zacząłem całować go po całym ciele, zacząłem od ust i szyi, skończyłem na jego ślicznych nóżkach. Delikatnie rozchylilem jego nóżki i powoli w niego wszedłem oczywiście z zabezpieczeniem. Po pomieszczeniu rozległ się jęk mój zmieszany z jękiem mojego maluszka który wił się z przyjemności pode mną.
Złapałem go za bioderka i zacząłem się w nim poruszać, powoli tak żeby nie bolało.
Cały czas starałem się całować jego szyję i dekolt, od tej części nie mogłem się oderwać. Twiggy zaciskał rączki na mojej talii.
Emocje szalały tak samo jak ja i mój ukochany, czasem delikatnie lapalem go za gardło i namiętnie całowałem żeby delikatnie go uciszyc. Mówiłem mu, że jest piękny, wyjątkowy, najlepszy, seksowny i słodki.Skończyliśmy nasze zabawy około dwie godzinny później. Przyjemnością tak naprawdę nie było końca.
Nałożyłem delikatnie płyn do mycia ciała na dekolt mojego ukochanego i zacząłem robić pianę żeby umyć jego piękne ciało.
-Kocham cię Mannie- uśmiechnął się i dał mi buziaka
-Ja ciebie też kocham Twiggles, podobało Ci się?- drugą część wyszeptałem. Odpowiedzią mojego małego mężczyzny było nieśmiałe kiwniecie głową na tak.
-Cieszę się- pocałowałem go dalej myjąc jego ciało. Chwilę później opłukałem nas ciepłą wodą, jakimś cudem była. Wytarłem nas, ubrałem Twiggiego w jego ulubioną piżamkę a siebie w koszulkę, bokserki i spodenki bo w tym zazwyczaj spałem.Wyszliśmy z łazienki która na szczęście znajdowała się w naszym pokoju. Pościeliłem łóżko, posprzątałem po naszej randce oraz ,,niewinnych"
zabawach.Położyłem się z Panem pięknym obok siebie i mocno go przytuliłem go tyłu
-Dobranoc, maluszku- na te słowa zasnęliśmy zaspokojeni, szczęśliwi i spokojni.———————————————
Nie wnikać, pisałem rozdział o 01:06 więc miałem głupie pomysły. No ale tak, Twiggy i Manson mieli cudowny dzień razem i hihi niewinne zabawy.
Dziękuję za przeczytanie rozdziału i do zobaczenia w następnym moje diabełkiErin aka autor ~
CZYTASZ
,,Pokochaj mnie, jestem Marilyn"
FanfictionOpowieść o jakże pojebanym zespole Marilyn Manson i miłości Marilyna do Twigglesa. Jeśli nie jesteś tolerancyjny, to możesz nawet nie czytać słowa tej opowieści ponieważ występuje tu homoseksualizm. Ostrzeżenia -W chuj dużo przekleństw -Sceny +18 -N...