~ Clara's p.o.v. ~
Zrobiłam sobie oraz dzieciom śniadanie, oraz wypiłam poranną kawę. Nagle przypomniało mi się o urodzinach Chris'a. W końcu są już za cztery dni! Muszę zapytać William'a po pracy, czy może zorganizować przyjęcie w pizzerii Henry'ego. Byłoby super. Jeszcze tylko pojadę do galerii handlowej po prezent, i niespodzianka gotowa. Muszę podpytać chłopca, co mu się podoba, i co chciałby mieć. Chociaż niewiele mogę od niego się dowiedzieć. Chłopiec nie widział jeszcze większości zabawek... Chwila, przypomniało mi się coś! Ostatnio dostał od William'a zabawkę Fredbear'a! Mogę mu kupić jeszcze dodatkowe cztery pluszaki. Są to chyba Freddy, Bonnie, Chica oraz Foxy. Myślę, że ten prezent mu się spodoba. No to załatwione. Kiedy Michael i Elizabeth się obudzą, mogą popilnować Chris'a, a ja w tym czasie pojadę po prezenty.
~ Michael's p.o.v. ~
Nie mogę spać. Jest godzina 08:19. O tej godzinie Chris już nie powinien leżeć. Mogę do niego zajrzeć. Wstałem z łóżka i poszedłem w stronę jego pokoju. Lekko uchyliłem drzwi, i zobaczyłem jak chłopiec bawił się swoją zabawką.
Michael: Hej Chris, co robisz?
Chris: J-Ja? Bawię s-się... Chcesz się z-ze mną p-pobawić..?
Huh? Czy on się... mnie boi..? Nigdy się tak nie jąkał, chyba, że przed tym czego się bał... Dziwne...
Michael: Chris... Czy ty się mnie boisz..?
Chris: C-Co, j-ja? N-Nie, nie boję s-się...
Michael: To czemu się tak jąkasz?
Chris: Uhh... C-Chyba mama mnie woła, wiesz? O-O tak, na pewno m-mnie woła. Muszę i-iść!
Mały wymsknął się z pokoju, lekceważąc przy tym moje słowa. Zdziwiło mnie to, ponieważ wydawało mi się, że nic mu takiego nie zrobiłem... Chwila! Aaa, pamiętam. Ostatnio, w starej szkole, miałem swoją paczkę znajomych. Alice: szatynkę z brązowymi oczami, Jacob: blondyn z niebieskimi oczami, Melisa: blondynka z brązowymi oczami, i na końcu byłem ja: czarnowłosy chłopak z brązowymi oczami. Byliśmy zgraną paczką, jednak... Do czasu. Ostatnio zaczęli się dziwnie zachowywać w moim stosunku. Nie byli już tacy otwarci, bardziej... Trzymali swoje sekrety dla siebie. A jeszcze tydzień wcześniej tak nie było! Pewnego dnia zapytałem się ich o co chodzi, i Alice mi odpowiedziała, że skoro wyjeżdżam do innego miasta, to nie muszę się z nimi już kolegować. Zamurowało mnie. Zapytałem, czy to oznacza koniec naszej przyjaźni, a ona przytaknęła, i kiwnęła na resztę, że mogą już iść. Nie tego się po nich spodziewałem. Przez sześć lat się z nimi kumplowałem, a oni mnie teraz zostawili bez pożegnania! Chciało mi się płakać, ale wiedziałem, że będzie przypał, jak się dowiedzą, że to zrobiłem. Skłamałem nauczycielce, że boli mnie brzuch, i czy może mnie zwolnić. Zgodziła się. Poszedłem do domu, i zobaczyłem, że jest tylko Chris.
Michael: Hejka, młody, gdzie mama?
Chris: Poszła do sklepu po jedzenie... Jak było w szkole?
Michael: Eh, tak jak zwykle...
Chris: Dostałeś dzisiaj jakąś ocenę?
Michael: Hmm... Raczej nie.
Chris: Mhm... Mama zostawiła jedzenie na kuchence, możesz sobie i mi podgrzać.
Michael: Okej.
Wyszedłem od Chris'a z pokoju, i udałem się w stronę kuchni. Na palniku zobaczyłem sos do spaghetti. Pycha, kocham spaghetti. Nałożyłem sobie i Chris'owi trochę makaronu, po czym przyprowadziłem chłopca do jadalni. Po posiłku zaczął bawić się z Elizabeth, która wówczas przyszła do domu. Zaczęli biegać po całym domu, łącznie z moim pokojem, więc gdy następny raz Chris wbiegł do mojego pokoju, nakrzyczałem na niego, żeby się wynosił. Nadal byłem wkurzony na sytuację w szkole, więc w taki sposób wyładowałem emocje. Chłopiec szybko wybiegł z pokoju, cichutko płacząc. Pewnie wtedy się mnie przestraszył. Myślę, że muszę go za to przeprosić, nie chcę, żeby się mnie bał... Nagle ktoś do mnie zadzwonił. To była mama.
Michael: Halo?
Clara: Hej Mike, wstałeś już, tak?
Michael: No tak, a coś się stało?
Clara: Nie, nie, po prostu chcę ci powiedzieć, że pojechałam do galerii, żeby kupić Chris'owi prezent na urodziny. Jak nie wychodzisz dzisiaj nigdzie, to możesz zaopiekować się młodszym rodzeństwem?
Michael: Uh, pewnie. Nigdzie dzisiaj nie idę.
Clara: To świetnie! Ja będę w domu za jakąś godzinę, więc możesz zrobić dzieciakom jedzenie.
Michael: No dobra, coś jeszcze?
Clara: Nie.
Michael: No okej, to widzimy się później, pa!
Clara: Pa pa, Mike!
O kurde. Kompletnie zapomniałem o urodzinach Chris'a! Dobra, kupię mu jakiegoś lizaka czy coś. Powiem jeszcze tylko Elizabeth, żeby też coś mu kupiła.
~ Elizabeth p.o.v. ~
Obudziłam się o 08:49, i postanowiłam, że zobaczę co robi Mike. Wstałam, i udałam się do jego pokoju, ale go tam nie zobaczyłam. Pomyślałam, że może jest w kuchni, ale tam tylko siedział Chris, i oglądał telewizję. Może Michael jest u mojego młodszego braciszka w pokoju. Poszłam w stronę ostatnich drzwi na lewo, i miałam rację. Mike rozmawiał przez telefon, chyba z mamą. Powiedziałam mu, że idę do kuchni, i jak powiedziałam, tak zrobiłam. Zjadłam z Chris'em chrupki z mlekiem, i wszyscy we trójkę, poszliśmy na pobliski plac zabaw. Na miejscu, zobaczyłam jakąś dziewczynkę. Była to szatynka, blisko mojego wieku, może rok starsza, albo jesteśmy takie same. Podeszłam do niej i zapytałam się, czy chce się pobawić ze mną i z Chris'em. Zgodziła się. Wytłumaczyłam jej co jest z Chris'em nie tak, a ona to zrozumiała, i była chętna do zabaw.
Elizabeth: Tak w ogóle to jestem Elizabeth Afton, ale ludzie często na mnie mówią "Lizzy". A to jest Chris Afton, mój młodszy braciszek. Na ławce siedzi Michael Afton, jest naszym starszym bratem.
Charlotte: Ja jestem Charlotte Emily, ale ludzie mówią na mnie "Charlie". I ja nie mam rodzeństwa, jestem jedynaczką. Tak ogólnie, to kojarzę cię skądś...
Elizabeth: Huh? O kurde, nie wiedziałam, że jestem aż taka popularna.
Obie wybuchnęłyśmy śmiechem, Chris też się śmiał. Było fajnie, dopóki... Nie przyszła ona. Blondynka średniego wzrostu, z dużą białą kokardą z tyłu włosów.
Susie: Ugh, możecie się trochę przymknąć? Jesteście takie głośne, że można was z drugiego końca miasta usłyszeć.
Elizabeth: No a czego spodziewałaś się po placu zabaw? Tu chyba musi się coś dziać, co nie? To tak jakbyś przyszła na koncert rockowy, stanęła przy głośnikach, i mówiła, że jest za głośno.
~ Charlotte p.o.v. ~
Wow... Elizabeth zaczęła kłócić się z Susie, jeszcze przy tym ją cisnąć... Już mi się ta dziewczyna podoba... Ja bym nie była w stanie sprzeciwić się tej "księżniczce", jak to siebie nazywa. Ugh, ona jest taka wkurzająca!
Blondynka odeszła wkurzona, i obrażona w jednym. Widać było po jej minie, że Lizzy nie będzie jej ulubienicą.
Charlotte: Hej, Eli, bo nie zapytałam, do której klasy będziesz chodzić? Ja do drugiej "b".
Elizabeth: Uhh, wiesz co, jeszcze nie wiem. Ale na pewno idę do drugiej, więc może będziemy chodzić razem do klasy? Super by było!
Charlotte: No tak, ale... Ta dziewczynka co teraz nas okrzyczała, Susie, chodzi ze mną do klasy...
Elizabeth: Nie martw się Charlie, jakby co, to zawsze cię obronię!
Znowu zaczęłyśmy się śmiać, i w taki sposób, mój dzień stał się weselszy...
--------------------------------------------------
⭐ 2 ROZDZIAŁ ⭐
