~ William's p.o.v. ~
Nadszedł ten dzień. Dzień osądu. Jest deszczowa pogoda, więc będzie klimacik. Pojechałem do nowej pizzerii Henry'ego, i zobaczyłem, że przed wejściem do lokalu stała małą dziewczynka. Rozpoznałem ją jako Charlotte Emily. Córka Henry'ego. Heh, czyli już mam swoją pierwszą ofiarę...
William: Hej Charlie, zgubiłaś się?
Charlotte: Uh, nie, ale... Nikt mnie nie chce wpuścić do pizzerii..
William: Oh, chodź za mną, wpuszczę cię od tylnej strony budynku...
Charlotte: No dobra...
Poszliśmy na tyły lokalu, i wtedy tylko zaczekałem, aż dziewczynka się obróci. Kiedy to zrobiła, dźgnąłem ją. Jeszcze raz. I jeszcze. Leżała z wbitym nożem w jej plecy. Jeszcze przez chwilę się ruszała, ale potem już zamarła. To mi nie wystarczało. Dźgnąłem ją jeszcze. I jeszcze. I jeszcze. Wtedy pozostawiłem ją za koszami stojącymi przy wejściu. Chwilę odczekałem, żeby się upewnić, że już nie żyje. Kuźwa, cały jestem we krwi... Dobra, jakoś się załatwi. Idę dalej. Wszedłem do pizzerii, i od razu udałem się do pokoju z kostiumami zamiennymi. Ubrałem się w złotego królika, i wyszedłem ze schowka. Zobaczyłem piątkę dzieci, które siedziały same, więc one są idealnymi okazjami... Podszedłem do nich.
William/SpringBonnie: Hejka dzieciaki! Jesteście t-tu same?
Susie: Uh, t-tak...
William/SpringBonnie: A chcecie może trochę pysznego tortu?
Jeremy, Fritz i Gabriel: Tak!
William/SpringBonnie: No to chodźcie!
Szliśmy tak przez jakąś minutę.
William/SpringBonnie: No to co dzieciaki, jak się nazywacie, macie jakiegoś ulubionego animatronika?
Susie: Ja jestem Susie, i uwielbiam Chicę!
Jeremy: Jeremy, i lubię Bonnie'go.
Gabriel: Ja jestem Gabriel, i lubię Freddy'iego.
Fritz: Fritz, i kocham Foxy'iego!
Cassidy: Cassidy, i nie mam ulubionego.
William/SpringBonnie: No dobra dzieciaki, jesteśmy na miejscu, wchodźcie!
Weszliśmy do innego schowka, tak zwanego "Safe Room'u".
Fritz: Uhm, a gdzie jest to ciasto?
William: Hehehe, rodzice nigdy wam nie mówili, żeby nie iść za nieznajomymi?
Dobrze, że było ciemno, a wręcz czarno, więc nikt nic nie widział, a przynajmniej tak mi się zdawało. Chyba zobaczyły moją twarz. No niedobrze, teraz naprawdę muszę je zabić. Rzuciłem nożem w chłopca z przepaską na oku. Mam szczęście, że mam dobre wyczucie, i celność. Trafiłem idealnie w jego zakryte oko.
Fritz: AŁA, MOJE OKO!!!
Podszedłem do chłopca, i wyjąłem nóż z jego głowy. Zacząłem go dźgać. Po chwili leżał nieprzytomny na ziemi, powoli wykrwawiając się. Inne dzieci nie wiedziały co się dzieje. I dobrze. Potem podszedłem do Susie. Zrobiłem to samo co z chłopakiem, tyle, że wbiłem jej nóż w gardło, tak, że nie mogła nic powiedzieć, i zaczęła się dusić. Upadla bezwładnie, a ja poszedłem do kolejnego dziecka. Jeremy. Słodki brunet z zielonymi oczami. Szkoda, że tych oczek już nikt nie zobaczy, hehe... Rzuciłem nim o ścianę, rozwalając mu przy tym czaszkę. Gdy leżał bezwładnie, dźgnąłem go w serce. Już się nie obudzi. Następny na liście jest... Gabriel! Cóż za szczęśliwy traf! Podszedłem do wystraszonego chłopca, i dźgnąłem go w brzuch. Krzyknął, więc poderżnąłem mu gardło. Już nic więcej nie powiedział. Następna, a raczej ostatnia jest Cassidy. Podszedłem do niej, a ta stała i się na mnie patrzyła.
Cassidy: D-Dlaczego..?
William: Wiesz, czasem życie jest jak film. Są w nim słodkie chwile, ale są też różne "wypadki"... Ale teraz mi wybacz, mam robotę do zrobienia...
Dźgnąłem ją nożem w brzuch. Upadła , nieświadoma co się dzieje. No trudno, rodzice nie wychowali tych dzieci dobrze. Hmm, nie mogę ich tutaj tak zostawić. Oh, tu są kostiumy animatroników. Pora się trochę zabawić... Wrzuciłem te dzieciaki do kostiumów/robotów. Gabriel poszedł do Freddy'iego, Susie do Chici, Jeremy do Bonnie'go, Fritz do Foxy'iego, a Cassidy do kostiumu Fredbear'a, albo jak to inni mówią, do "Golden Freddy'iego". No, moja robota jest tu zakończona. Teraz tylko czekam, aż Henry się o tym dowie. Czekam, aż dowie się, że jego córka została zabita wraz z innymi, przypadkowymi dziećmi. Jestem ciekaw, na kogo to pójdzie. Może na Henry'ego, może na jakiegoś pracownika, nie wiem, ale widzę, że czas na mnie. Założyłem ponownie strój królika, i wyszedłem z pizzerii. wróciłem do domu, i od razu poszedłem do łazienki, żeby przebrać się z zakrwawionych ubrań, i żeby ogólnie się ogarnąć. Spojrzałem na siebie w lustrze. Zobaczyłem wyniszczonego człowieka, który zabił szóstkę niewinnych dzieci, w tym córkę mojego najlepszego przyjaciela. Dobra, nie czas na wyrzuty, pora się ogarnąć. Wziąłem szybki prysznic, chociaż deszcz i tak mnie nieźle spłukał. Ubrałem się w jakieś przetarte jeansy, białą koszulkę, a na to fioletową bluzę. Poszedłem do siebie do pokoju, i położyłem się na łóżku. Byłem zmęczony dzisiejszym dniem, więc szybko zasnąłem...
--------------------------------------------------
⭐ 14 ROZDZIAŁ ⭐