- ROZDZIAŁ 9 / CZĘŚĆ 2 -

23 3 1
                                    

~ Chris's p.o.v. ~

00:00. Pora posprawdzać korytarze. Z lewej nic, z prawej nic. Jeszcze tylko szafa i łóżko... Oczywiście, tak jak się spodziewałem, z szafy wyskoczył na mnie lis. Ale szybko zamknąłem przed nim drzwiczki, więc nie mógł uciec. Pobiegłem w stronę lewych drzwi. Słyszałem głęboki, szorstki oddech. Przestraszyłem się, i szybko zamknąłem drzwi. Po paru sekundach potwora już nie było. Udałem się w stronę prawych drzwi. To samo. Oddech jakiegoś potwora. Byłem przerażony, więc szybko zamknąłem drzwi. Tak samo jak z tamtym, po paru sekundach już go nie było. Jeszcze tylko sprawdziłem łóżko, i... Szósta! Wow, dzisiaj udało się bez żadnego straszenia...

~ Michael's p.o.v. ~

Hmm, może zadzwonią do znajomych...

= VIDEO CALL: Badziewia i złomy =

Michael: Siema, gadacie?

Ashley: Ta, ja jestem... Ale czemu o szóstej rano?

Michael: Meh, nudziło mi się.

Mark: Heja.

Ashley: Hej Mark.

Nicholas: Sup. Jestem.

Michael: Siema, siema.

Nicholas: Stało się coś, że dzwonisz?

Michael: Hmm, Chris ma jutro urodziny w pizzerii, chcecie przyjść?

Ashley: Uu, fajnie, o której?

Michael: Tak szczerze to nie wiem, chyba gdzieś około czternastej-piętnastej.

Ashley: Oke, ja będę! O, i jak już przychodzicie, to weźcie maski! Będzie cool, mimo, że wyglądamy jak idioci.

Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

Ashley: O, właśnie, nie oddałam ci bluzy, Mike!

Michael: Meh, możesz ją sobie wziąć jak chcesz.

Ashley: Serio?

Michael: Tak, i tak jej jakoś zbytnio nie używałem.

Ashley: Dzięki!

Michael: Spoko.

Gadaliśmy jeszcze przez jakieś dwie godziny, a ja postanowiłem, że pójdę coś zjeść. Jestem mega głodny. Zrobiłem sobie kanapki z Nutellą, i poszedłem do siebie do pokoju. Za dwa dni zaczynam szkołę... Mam nadzieję, że będę w klasie z Ashley, albo z Mark'iem i Nicholas'em. Fajnie by było... No nieważne, idę się ogarnąć.

~ William's p.o.v. ~

Jestem w pracy, i aktualnie piję kawę. Co jest lepsze od leniuchowania w pracy?

Henry: Uhh, William, jesteś tu?

William: Sup.

Henry: Musisz mi pomóc z animatronikami.

William: Dobra, tylko dopiję kawę do końca.

Henry: Przedawkowujesz ją.

William: Huh? To nieprawda, to dopiero druga dzisiaj.

Henry: Ale jest dopiero 08:00...

William: No nieważne, już wypiłem, możemy iść.

Henry: Mhm...

~ Henry's p.o.v. ~

Poszedłem z William'em na scenę, gdzie były roboty. Nie powiem, William był nimi zachwycony. Szczególnie tym złotym królikiem... No nieważne, pora naprawić wszelkie usterki, skoro pizzeria otwiera się już jutro... Jeszcze mamy jutro organizowane urodziny Chris'a, syna William'a... Dobra, poradzimy sobie. Tak przynajmniej sądzę.

William: Heh, nadal jestem ciekawy, w jaki sposób ty zbudowałeś te całe animatroniki.

Henry: Meh, nie jest tak ciężko. Najgorzej z designami. Ciężko cokolwiek wymyślić, co byłoby w stanie istnieć.

William: Myślisz, że mi by się udało takie zbudować?

Henry: Hmm... Myślę, że tak, to nie jest trudne. Same w sobie endoszkielety są łatwe, parę metalowych rurek i kabli, nie taka duża filozofia.

William: Kiedyś spróbuję... No nieważne, w czym miałem ci pomóc?

Henry: Musisz sprawdzić, czy wszystko jest w porządku z trybem dla ludzi. Nie możemy dopuścić do tego, żeby jakiś pracownik się w nim zatrzasnął i wykrwawiłna śmierć.

Na te słowa, oczy William'a zaczęły połyskiwać. Ten creep. Tylko o takich żeczach myśli... Okej, ja muszę sprawdzić Fredbear'a. Sprawdzaliśmy je jakieś trzydzieści minut.

William: Tutaj jest wszystko dobrze.

Henry: Mhm, tutaj tak samo.

William: A co by się stało, gdyby ktoś wszedł do kostiumu na trybie robota?

Henry: Najprawdopodobniej, człowiek by zginął.

William: Mhm... No nieważne, zaraz idę coś zjeść, kupić ci coś ze sklepu?

Henry: Nie, nie musisz.

William: Dobra, to ja zaraz będę.

~ Henry's p.o.v. ~

Ugh, mam nadzieję, że nic się jutro złego nie wydarzy... Nowe otwarcie, i od razu zamknięcie lokalu. Ale w sumie, to mogę od razu otworzyć nową pizzerię, jak się ma znajomości z różnymi agencjami i prawnikami, to wszystko można. Nagle do lokalu weszła Elizabeth.

Elizabeth: Hej, wujku! Jest mój tata?

Henry: Hej Lizzy, twój tata jest teraz w sklepie, powinien zaraz być.

Elizabeth: Okej, dzięki!

Dziewczynka wyszła z pizzerii, i udała się w stronę sklepu. Po dziesięciu minutach, zobaczyłem William'a targającego dwie torby słodyczy. To słodkie, że tak się poświęca dla swojej córki. William włożył wszystkie torbh do bagażnika jego auta, i wrócił do pracy. Elizabeth w tym czasie wróciła do jej domu.

Henry: Co ty tam nakupowałeś, że tyle miałeś toreb?

William: Uhh, Lizzy chciała parę słodyczy, to jej kupiłem... Tyle, że nie wiedziałem, że ona chce żelki, ciastka, paluszki, chipsy, lizaki, precelki, gumy do żucia, Colę do domu, Fantę dla Mike'a, i wodę dla Chris'a.

Henry: Ile ty za to zapłaciłeś?

William: Około pięćdziesięciu złotych.

Henry: To nieźle zaszalałeś...

Zaczęliśmy się śmiać, wypełniając lokal dobrą atmosferą...

--------------------------------------------------

⭐ 9 ROZDZIAŁ ⭐ 2 CZĘŚĆ ⭐

Five Nights at Freddy'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz