Rozdział 11

858 46 41
                                    

Czułem się jak gówno. Nie powinienem był jej tak traktować. Wyszedłem na chuja, możliwe też, że wszystko spieprzyłem. Czemu zawsze, gdy zaczyna mi zależeć, staję się jakimś idiotą? Wszedłem do mieszkania i trzasnąłem drzwiami. Nalałem sobie whiskey, bo na trzeźwo nie mogłem znieść myśli o tym, jak zjebany jestem. Wyciągnąłem telefon i zastanowiłem się chwilę, jak to ująć w słowa.

  „Przepraszam. Zachowałem się jak żałosny chuj. Nie myśl o mnie źle, nie jestem taki."

Miałem jeszcze dopisać, że zachowałem się tak, bo mi na niej zależy. Ale postanowiłem się powstrzymać, żeby nie być zbyt natarczywym. Uznałem, że muszę gdzieś wyjść, nie usiedzę zamknięty w czterech ścianach. Postanowiłem udać się do jakiegoś pubu, bo tylko alkohol mógł przynieść mi ukojenie.
Po 20 minutach siedziałem już przy barze i sączyłem piwo. Nie było zbyt wielu ludzi, no ale to wtorek. Jak nie musisz zapić smutków to raczej nie przesiadujesz w pubie w środku tygodnia. Musiałem wyglądać na naprawdę przybitego, bo gość siedzący obok zwrócił na to uwagę.

-Uu kolego, nieźle cię urządziła.

-Słucham?

-No nie powiesz mi, że jest inny powód twojego humoru niż kobieta.

Uśmiechnąłem się lekko i pokiwałem głową.

-Niestety nie moja kobieta, ale nie potrafi mi wyjść z głowy.

-Oo to gorsza sprawa. Ale chyba nie jest zajęta?

-Nie, jest wolna. Lepszym określeniem byłoby niedostępna dla mnie. Tak w ogóle to Rafał jestem.

-Andrzej. Ja ci niestety nie pomogę, nie mam szczęścia do kobiet. Sam jestem rozwiedziony. Ale przynajmniej córka mi się udała.

-No to tyle dobrze. Ja bez żony, bez dzieci, tylko psa mam.

-No a powiedz co z tą co ci tak w głowie namieszała.

-Eh, to bardzo skomplikowane. Nie chcę mówić o szczegółach, ale po prostu ona nie jest dla mnie. Nie zasługuję na nią, a poza tym nie chcę jej zranić. A paradoksalnie zbliżając się do niej właśnie to zrobię. Złamię jej serce. Jestem z Warszawy, byłem tu miesiąc. I kurwa zdążyłem się zakochać. Aż wstyd mówić o tym. Stary dziad, a jakby przeżywał pierwszą szkolną miłość.

-A co to w naszym wieku już się zakochać nie można? Jak znajdziesz odpowiednią kobitę to trzeba działać, młodsi już nie będziemy.

-Obawiam się, że właśnie znalazłem. I niestety muszę to wszystko spieprzyć. Już z resztą dziś to zrobiłem, zachowałem się w stosunku do niej jak cham i prostak.

-No to co ty tu robisz? Powinieneś do niej biec z kwiatami, a nie popijać piwko w pubie.

-Nie, nie mogę. Muszę dać jej trochę przestrzeni. Dziś już narozrabiałem, nie chcę jeszcze dolać oliwy do ognia.

-No cóż, to już ty sam oceniasz. A rozumiem że młodsza jest, skoro sobie nadajesz przydomek starego dziada?

-No trochę młodsza.

-Ale chyba nie nieletnia?

Zaśmiałem się, on też się uśmiechnął na swój komentarz.

-Nie, nie, aż tak to nie, bez przesady.

-No a ona co, też w tobie zakochana?

-Nie wiem. Może. Zauroczona na pewno, widzę to w jej oczach. Ale czy coś więcej? Wątpię.

-Słuchaj, ja na twoim miejscu bym nie odpuszczał. Nawet jak masz wyjechać i już nigdy jej nie spotkać, to będziesz się zadręczać, że nie zrobiłeś czegoś więcej. Lepiej jej powiedz to wszystko, a nuż jakoś się to ułoży.

-Chciałbym, naprawdę.

-A po co tu przyjechałeś? Praca?

-Tak, jestem wykładowcą.

-Oo, na naszym Uniwerku?

-Tak, wykładałem dyplomację na wydziale psychologii.

-Psychologia? A to ci dopiero, moja córa tam studiuje. To może nawet się spotkaliście. Sara się nazywa, moja pociecha.

Piwo stanęło mi w gardle. Nie, to przypadek. Przecież nie jednemu psu Burek. Starałem się ukryć zdziwienie. Nie zapytam przecież o nazwisko, to będzie podejrzane.

-Nie znam studentów po nazwisku, więc nie powiem ci czy ją uczyłem.

-No nieważne. Wracając do twojej baby,
mówię ci, walcz o nią. Jeśli tak ci namąciła w głowie, to szybko o niej nie zapomnisz. Ja zaprzepaściłem swoją szansę. Walczyłem o byłą żonę. Nie zdradziłem jej, byłem wierny jak pies. Ale jestem pracoholikiem. Zaniedbywałem ją i córkę. A niby robiłem to wszystko dla nich. Pewnego dnia powiedziała, że mnie nie kocha. Byliśmy w separacji, ona też poznała jakiegoś „przyjaciela" , rywalizowałem z nim oczywiście, bezskutecznie. Teraz już chyba z nim nie jest i dobrze, nie zasługiwał na nią. A ja nadal ją kocham tak samo. Na zawsze już będę sam, bo żadnej innej tak nie pokocham. Córka po niej odziedziczyła temperament, też kiedyś pewnie będzie facetom łamać serca. Ten, którego pokocha, będzie prawdziwym szczęściarzem.

-A przepraszam że spytam, gdzie pracujesz?

Andrzej wyciągnął z torby wizytówkę i mi podał. Zamarłem. To samo nazwisko. Kurwa, to ojciec Sary. Właśnie zwierzałem się mu z uczuć, którymi darzę jego córkę. Dobrze że nie zdradziłem więcej szczegółów, jak wiek czy imię. Wtedy zamiast porad sercowych otrzymałbym darmowy wpierdol.

-Dobra stary, fajnie się gadało, ale ja już spadam. Powodzenia z twoją miłością, kibicuje wam i mam nadzieję, że wszystko się ułoży.

No nie wiem czy byś kibicował gdybyś znał całą prawdę. Podziękowałem mu, zbiliśmy pionę i wyszedł. A ja zostałem sam z myślami, zastanawiając się, jak to się dzieje, że gdziekolwiek nie pójdę, nie mogę się od niej uwolnić. Głupiec rzekłby „przeznaczenie". W sumie jak już się stałem takim romantykiem, może pora zacząć wierzyć w znaki od wszechświata?

Trzask me by your name | Rafał TrzaskowskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz