#17

2.5K 114 60
                                    

Przez następne parę dni leżałam jeszcze na łóżku, płacząc i rozmyślając całymi dobami. Myśl, że to przeze mnie straciliśmy Bena, nawiedziła mnie co noc i nie mogę się z tym pogodzić. Pewnego dnia, a właściwie w dniu pogrzebu, ktoś zapukał do mojej sypialni. Był to tata, który miał dość spokojną jak na niego minę.

- Śniadanie jest dziś odwołane. Zjecie później.

Po jego słowach nastąpiła jeszcze chwila ciszy i dodał:

- Tym razem masz to - powiedział i dał jej butelkę z jakimś napojem - Jak znowu poczujesz, że zaraz zniszczysz ludzkość, to się tego napij.

Zrobiło mi się przykro, gdy przypomniałam sobie co wyrabiałam wtedy, z tymi ludźmi. Krzywdziłam jedno po drugim i nie zauważyłam nawet, że wśród nich jest Ben...nie wybaczę sobie tego do końca swojego życia.

Ojciec wyszedł i pozostawił po sobie tylko butelkę, w której był szarawy płyn. Otworzyła go i powąchałam. Poczułam coś jak perfumy, ale w sumie nie wiedziałam do czego to służy.

Po naszykowaniu się, wyszłam z pokoju i zobaczyłam otwarte drzwi u Klausa. Wypiłam łyk płynu, lecz niepewnie, i od razu poczułam bardzo dziwny smak. Nie chciałam, żeby loczek się mnie bał. Chcę byś spokojna. Podeszłam powoli, ale pewnie do jego drzwi i wzięłam głęboki oddech.

- Hej Klaus - rzekłam, uśmiechając się lekko.

- Hej siostrzyczko - odwrócił się w moją stronę ze łzami w oczach. Od razu moja mina zrzędła. Klaus, który zawsze był tym głuptasem z uśmiechniętym ryjcem, teraz płacze na moich oczach.

- Klaus....j-ja...nie wiem co ci powiedzieć serio. To wszystko było nieprzemyślane. Nie zamierzałam go....sam wiesz - przerwałam i podeszłam do niego - Chcę, żeby było jak dawniej. Aby nasze relacje takie były.

Niespodziewanie Klaus wbił się w moją ramiona i ścisnął je z całej siły. Usłyszałam szloch i jego szybkie bicie serca. Aż za szybkie. Wiedziałam, że już nic nie będzie tak samo, przynajmniej przez najbliższy czas.

- Eight - zaczął, nadal mnie obejmując - Ja wiem...wiem, że to nie było specjalnie. To nie byłaś ty. - po tych słowach mnie puścił i spojrzał na swoje nogi - My też powinniśmy byli ci dać znaki, ale ojciec nam tego zabronił. Przepraszam.

- Klaus nie masz za co. To ja przepraszam. Gdyby nie ja, nic by takiego nie miało miejsca.

Rozległo się pukanie. Klaus spojrzał za mnie i otarł policzek z łez. Odwróciłam się i w progu drzwi stał Five.

- Klaus? Moge pogadać chwilę z Eight?

Spojrzał na mnie i się lekko uśmiechnął, klepnął mnie lekko po ramieniu i wyszedł. Teraz byłam tylko ja i on. Patrzyliśmy się przez chwilę na siebie i potem do mnie dotarło, co tak na prawdę sprawiło, że się odmienilam z powrotem.

- Cześć.

- Hej...

- Jak się czujesz?

- Można powiedzieć, że znośnie. Na pewno lepiej niż...wtedy. - powiedziałam cicho, nie spuszczając wzroku z Five. Serce mi zabiło, gdy ten podszedł do mnie. Wziął do rąk, moje ręce i znowu spojrzał na mnie.

- Pamiętaj, że cokolwiek się wtedy stało nie było przez ciebie - miałam mu już przerwać, ale on ciągnął dalej - to było coś, co wstąpiło gdzieś w środek twojej duszy, ale to nie byłaś ty.

A w moich oczach pojawiły się łzy, które mnie aż zapiekły. Nie wytrzymałam już. To wszystko działo się tak szybko i strasznie. Ojciec robił wszystko, żeby chronić rodzinę i przede wszystkim mnie opanować, a ja się sprzeciwiałam. Jestem głupia. Five się uśmiechnął.

I want you to stay || Number FiveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz