Rozdział 3

169 17 0
                                    

Po wszystkich organizacyjnych sprawach udałam się w podróż z Mammonem do domu lamentu, który z tego co wiem jest przeznaczony dla członków samorządu uczniowskiego oprócz samego Lorda Diavolo, gdyż posiada własny zamek. W sumie się nie dziwię, sama pewnie nie chciałabym mieszkać ze wszystkimi 7 braćmi w jednym domostwie. Już się boję co mnie czeka. W sumie patrząc na samego chciwusa, wygląda na trochę nieodpowiedzialną osobę i wyłudzacza. Wciąż się zastanawiałam, dlaczego akurat jego mi przydzielili. No cóż muszę to jakoś przeboleć. W trakcie drogi Mammon zauważył chyba kogoś znajomego bo się trochę przeraził.

-Chowaj się, nie może mnie nikt mnie z tobą zobaczyć.- odrzucił mnie na bok przez to wpadłam......w kolczaste krzewy.

Byłam cała poharatana, a on w najlepsze z kimś rozmawiał, gdy w końcu udało mi się wygramolić z tych krzaczorów, usłyszałam chyba głos Lucifera.

-Gdzie jest Unigiri? Tylko mi nie mów, że ją żeś.....-przerwał i spojrzał się w moim kierunku, no cóż musiałam narobić przy tym hałasu pojękiwając z bólu oraz szeleszczeniem krzaków.

Lucyfer był dość mocno poirytowany, zdegustowany i zawiedziony. Walnął Mammona po raz kolejny w jego pusty łeb.

-Kazałem ci mieć na nią oko!-krzyknął czarnowłosy.

-To nie moja wina, że padła w te krzaki!

-Sama tam chyba nie wpadła!

Było mi trochę słabo, w końcu rany były otwarte, więc leciała z nich krew. Na co chyba zwrócił uwagę Lucek. Westchnął biorąc mnie jak pannę młodą i ruszył w znanym przez siebie kierunku. Szedł dość szybko, zważając na to w jakim stanie się znajdowałam ewidentnie chciał jak najszybciej jak tylko się da dojść do domu lamentu by móc mnie opatrzeć. W końcu jestem uczniem na wymianie a taka wpadka przed samym rozpoczęciem przez ze mnie zajęć nie wchodziło w grę.

Obey Me! I need a hug!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz