Rozdział 11

121 8 0
                                    

Kolejny dzień w tej męczarni minął. Niestety jutro mamy test więc......Muszę zakuwać, by nie dostać złej ceny choć nigdy tak nie robiłam w ludzkim świecie, gdyż nawet gdy się nie uczyłam potrafiłam dostać 4 lub 3 najniżej to 2 i 1 ale to niezwykle rzadko. Po prostu nie chcę nikogo zawieść ale boję się, że moja grupa gdy dowie się, że mam inny test mogą poczuć się nie fer. Gdy doszłam już do Domu Lamentu....sama jak zwykle bo Mammon jako ochroniarz jest beznadziejny. Westchnęłam i przy okazji natknęłam się na Satana, który ewidentnie kogoś szukał, albo czegoś.

-Oh, już wróciłaś? Jak w szkole?-spytał blondyn.

-Fatalnie jutro mam test z matmy. Jak. Ja. Nienawidzę. Matmy.

-Mogę ci pomóc jeśli chcesz.

-Naprawdę? Dzięki.

Parę godzin później

W sumie dzięki Satanowi wszystko zrozumiałam. Było już mocno późno i byłam zmęczona, co prawda była pora kolacji ale....nie czuję się głodna, więc ruszyłam do swojego pokoju.

-Ej! Jadalnia jest gdzie indziej!-wykrzyczał Mammon, gdy go minęłam na schodach.

-Wiem, ale nie jestem głodna.

Nie zdążył nic powiedzieć, gdyż zniknęłam w swoim pokoju. Wzięłam piżamę i poszłam do łazienki by się przyszykować do snu. Gdy już to zrobiłam postanowiłam pójść spać. Ale ktoś był w moim pokoju i najwyraźniej mocno wnerwiony. Zajrzałam przez drzwi i zobaczyłam Lucyfera z Beel'em.  Lucyfer był wzerwiony, najwyraźniej tym, że postanowiłam opuścić kolację, a Beel był smutny....Co tu się odwala? Wolę z stąd nie wychodzić. Więc postanowiłam zostać w łazience dopóki nie wyjdą. Nie chcę się tłumaczyć z moich zaburzeniach odżywiania. W końcu poszli. A ja odczekałam jeszcze chwilę by upewnić się czy aby na pewno i wyszłam z łazienki. Położyłam się na łóżko i zasnęłam.



Obudził mnie budzik rano, no cóż czas do szkoły. Wyszykowałam się do szkoły, spojrzałam na zegarek, hmmm. Obudziłam się sporo przed śniadaniem, pójdę od razu do szkoły, tylko sobie coś do jedzenia do niej przyszykuję. Zeszłam do kuchni szukając jedzenia nie podpisanego przez Beelzebuba. Gdy w końcu to znalazłam zrobiłam sobie skromne drugie śniadanko do szkoły i zaczęłam wychodzić z domu.  Dotarłam do szkoły doskonale wiedząc, że chłopaki będą się zastanawiać, gdzie się podziałam. Jeszcze trochę do lekcji, więc postanowiłam poczekać pod klasom. Po jakimś czasie usłyszałam głosy moich "kolegów" z klasy.

-O patrzcie nasz kujon tutaj siedzi.-zaśmiał się jeden z nich.

-Co tutaj robisz co? I gdzie twój ochroniarz he!-zakpił drugi.

Nim się obejrzałam skończyłam leżąc na podłodze cała w sińcach i ranach po pazurach.

Prov. Diavolo.

Przechadzałem się po korytarzach, w poszukiwaniu Unigiri. Lucyfer martwił się jej nieobecnością podczas śniadania. Miał nadzięję, że nic jej nie jest i że po prostu poszła do szkoły. Gdy przechodziłem obok jej klasy, znalazłem ją. Była nieprzytomna i cała w ranach. Postanowiłem zadzwonić do Lucyfera i mu przekazać wiadomość.

Lucyfer przyszedł z braćmi dość szybko. Zadecydowałem by ją zanieść do mojego zamku by mogła tam odpocząć. Zaczęliśmy też dyskutować kto by to mógł być. Czy to możliwe, że zamachowiec, który zamordował moją kuzynkę jest wśród nas?

Obey Me! I need a hug!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz