- Wiesz, że jeszcze nie poznałem twoich rodziców? - zapytałem Akwina, podając dzieciom surową wieprzowinę
- A no właśnie... - podrapał się po karku ze śmiechem - A jaki dzisiaj jest dzień?
- Piątek - powiedziałem sprawdzając na telefonie
- To może pójdziemy do nich dzisiaj na obiad? Razem z Leosiem i Trinitem?
- A nie mają innych planów? - zapytałem lekko spanikowany perspektywą zobaczenia się z jego rodzicami.
- Zadzwonię - rzucił i poszedł do sypialni. Po kilkunastu minutach wrócił stamtąd cały w skowronkach.
- Rodzice z chęcią poznają ciebie i wnuki - powiedział uradowany
- Dzisiaj?! - krzyknąłem zaskoczony
- Dzisiaj, na czternastą - powiedział spokojnie pomagając Leosiowi w jedzeniu.
- Jak to?! Przecież to już za dwie godziny! - krzyknąłem i pobiegłem zebrać się do łazienki. Nie wyglądałem źle, chociaż po wczorajszej nocy zostały mi sińce pod oczami. Nałożyłem odrobinę korektora i pudru. Ubrałem coś bardziej eleganckiego i wróciłem zebrać dzieci. Umyłem je i przebrałem w porządne ubrania. W godzinę byliśmy gotowi. Akwin zebrał się dosyć szybko i nie ubrał się tak elegancko jak my. Nie wiedziałem czy to dobrze czy źle.
TIME SKIP
(około 1 h później)
- Dzień dobry - powitała mnie chłodno kobieta, która otworzyła drzwi. Wcześniej wyściskała swojego synusia, a teraz mnie olewa, zresztą dwa trzymane przez nas szczeniaki też.
- Dzień dobry - odpowiedziałem i skłoniłem się
- Do środka - rzuciła patrząc na mnie nienawistnie
- Ona mnie nie lubi... - szepnąłem do Akwina gdy odeszła
- Nawet cię nie zna, spokojnie, jeszcze cię pokocha - powiedział i poszedł wgłąb swojego rodzinnego domu.
- Tato, to jest Elen, mój mate, a to są Leon i Trinit, nasze szczenięta - pokazał mężczyźnie w wózku na nas. Jego ojciec podjechał do nas i z ciepłym uśmiechem podał mi dłoń
- Miło poznać - powiedział słabym głosem
- Mi również - skinąłem głową
- No, już dosyć tych uprzejmości - usłyszałem oschły głos starszej kobiety - Przyniosłam obiad. - siedliśmy wszyscy przy stole, oprócz ojca Akwina, który podjechał tylko do stołu.
- Kiedy się poznaliście? - zapytała nagle kobieta
- Parę miesięcy temu - powiedział spokojnie Akwin
- Jak zatem dorobiliście się już potomstwa?
- Elen był w ciąży zanim mnie poznał
- Hmmm... Puszczałeś się? - zapytała mnie nagle
- Nie! - krzyknąłem broniąc się
- Miałeś kogoś?
- Nie
- To może byłeś po prostu zawodową kurwą? - zapytała z szyderczym uśmiechem
- Mamo! - krzyknął Akwin - Elen nie był dziwką.
- Nie byłem... - starałem się bronić swoich racji
- To skąd ta ciąża?
- Zostałem zgwałcony przez swojego psychologa
- Masz problemy z głową? - zapytała nagle
- Słucham?! - ja i Akwin zareagowaliśmy w tej samej chwili
- No skoro chodziłeś do psychologa...
- Chodziłem tam bo miałem zaburzenia odżywiania - powiedziałem spokojnie
- Czyli to nie są wasze szczenięta? - zapytała a ja szybko zakryłem dzieciom uszy
- Proszę tak przy nich nie mówić - powiedziałem zdenerwowany do kobiety.
- Chcecie je okłamywać?
- Nie robimy tego. Są nasze i tyle - rzekł Akwin z irytacją w głosie.
- A kto jest ich biologicznym ojcem?
- To nie jest istotne - powiedział Akwin. Widać było że on też uważa ten obiad za błąd.
- Jak to nie jest? Może ten psycholog też był psychopatą i dzieci będą chore na głowę - powiedziała pokazując raz na mnie raz na bliźniaki
- O czym ty mówisz kobieto? - usłyszeliśmy głos mężczyzny na wózku
- Nie mów tak do mnie! - matka Akwina wstała od stołu rzucając sztućcami. Już wszystko było jasne. To ona w tym związku była alphą, mężczyzna był omegą i najwyraźniej nie miał głosu w tym domu.
- Nie masz prawa się ze mną kłócić! - krzyknęła kobieta uderzając mężczyznę w twarz. Otworzyłem szeroko oczy ale skuliłem się na krześle. Czułem jej przytłaczającą aurę, która zabroniła mi choćby ruszenia się. Maluchy przytuliły się mocno do mnie, a cała nasza trójka schowała się za Akwinem
- Mamo?! - krzyknął także wstając.
- Cicho! - krzyknęła kobieta
- Nie! Nie możesz bić taty! To nie moralne! - krzyknął zasłaniając mężczyznę. - To że jest omegą, nie znaczy że jest gorszy od ciebie! - krzyknął a ja poczułem dumę, z tego że mój mate tak myśli.
- Nie masz prawa mi wchodzić w drogę! Ja jestem głową rodziny! - krzyknęła zbliżając się do Akwina
- Swojej! Ja teraz mam swoją rodzinę i będę jej bronił, a tata nadal jest moim tatą i należy mu się coś od życia - powiedział blokując matce drogę do nas.
- Jak śmiesz?! - krzyknęła i uderzyła go z liścia. Wstrzymałem oddech i zasłoniłem dzieciom oczy. Zobaczyłem strużkę krwi płynącej z jego wargi. Kobieta zupełnie się tym nie przejęła i patrzyła na niego nienawistnie
- Zabieraj się! - krzyknęła nagle pokazując na drzwi - Ty i ten twój mały cyrk - pokazała na nas
- Nie wyjdę bez ojca - powiedział nagle
- Jego mi nie zabierzesz! To nadal moja omega! - powiedziała
- Nie! Zabieram go ze sobą - krzyknął gniewnie
- I świetnie! - nagle wydarła się na cały głos - Zabieraj swój cyrk, swój bezczelny tyłek i tego starego kretyna sprzed moich oczu! - krzyknęła i zaczęła go wypychać do drzwi. On tylko chwycił wózek ojca i zawiózł go do drzwi, po drodze biorąc dzieci na ręce i ciągnąć mnie za sobą. Zostaliśmy wyrzuceni z trzaskiem drzwi.
- Przepraszam... - szepnął załamany mężczyzna na wózku i ukrył twarz w dłoniach.
- To nie Pana wina - podszedłem do niego i pogłaskałem go po ramieniu.
- Ona zawsze taka była... - szepnął
- Nic się nie dzieje - Akwin roztoczył aurę bezpieczeństwa i spokoju, która od razu mnie zrelaksowała. Przytuliłem do siebie szczenięta, które były nadal zszokowane i przejęte całym zdarzeniem
- Wracajmy do domu... - szepnąłem do Akwina
CZYTASZ
Real Mate
RomanceElen jest młodą omegą, która ze względu swoich problemów zasięga pomocy u psychologa. Ten jednak zamiast pomóc robi mu potworną krzywdę. Na szczęście na drodze zrozpaczonego chłopaka staje pewien mężczyzna, który może go uratować lub zniszczyć ...