Rozdział 18

441 31 3
                                    

- Możemy wyjść na spacer? - zapytał mnie tata.
- Jasne, że możemy. - stwierdziłem chwytając się za brzuch, który był już na prawdę dobrze widoczny. Według lekarzy miałem rodzić za jakieś dwa miesiące. Leoś i Trinit poszli do przedszkola. Ja zrezygnowałem z pracy. Akwin dostał awans i jest teraz szefem jakiegoś działu swojej firmy. Tata jest w związku z pielęgniarzem, którego spotkał po moich badaniach. Wszystko układało się wzorowo.
- Zawołam Leosia i Trinita - powiedział i zaczął zasuwać na wózku do pokoju dzieci. Coraz częściej ćwiczył. Wychodził na spacery. Inaczej się ubierał i bardziej dbał o wygląd. Podejrzewałem że to dla swojego mężczyzny imieniem Parswer, którego mieliśmy poznać w najbliższym czasie. Usłyszałem tupot stóp moich dzieci i obróciłem się w ich stronę. Biegły do mnie aby potem, delikatnie (tak jak nauczył ich tata) mnie przytulić.
- Spotykasz się z nim? - zapytałem taty, gdy wyszliśmy z bloku.
- Jak ty mnie dobrze znasz... - zaśmiał się, chociaż oboje wiedzieliśmy że nie trzeba było go długo znać, aby wiedzieć po co tak często wychodzi z domu.
- Dziadziu idzie na randkę - zawołał Leoś i szturchnął Trinita. Drugi chłopak zaśmiał się krótko i spochmurniał. Ostatnio wydawał się taki... Przygnębiony.
- Leoś, zawieź dziadka do parku - powiedziałem synowi i chwyciłem drugiego za rączkę.
- Co się stało kochanie? - zapytałem gdy tamci odjechali
- Nic... - szepnął
- To czemu jesteś taki smutny? - zapytałem
- B-Bo... Inne alphy nie chcą się ze mną bawić... - pociągnął noskiem. Kucnąłem przed nim i popatrzyłem w jego piwne oczka.
- Dlaczego? - zapytałem
- Nie wiem. Mówią że jestem dziwny... I że mogę się bawić tylko z omegami - powiedział smutno
- Skarbie... Nie jesteś dziwny - pogłaskałem go po główce.
- Jestem... B-Bo... Tak na prawdę... To ja lubię się bawić z omegami tatusiu - szepnął i wtulił się we mnie
- I co z tego że lubisz się z nimi bawić? - zapytałem
- N-No bo... Ja... Powinienem się bawić z alphami - znów pociągnął noskiem
- Nic nie powinieneś. Rób to co sprawia że jesteś szczęśliwy. Baw się z tymi dziećmi, z którymi chcesz. - odsunąłem go od siebie i starłem z jego policzka małą łezkę.
- Mogę? - zapytał niepewnie - Bo tata mówi, że muszę się bawić z alphami, żeby być silny jak oni - powiedział a ja zacisnąłem szczękę.
- Nie przejmuj się tym. Baw się z kim chcesz i po prostu bądź sobą. Bo to jest najważniejsze. - dotknąłem jego klatki piersiowej - Tu. W twoim serduszku, jesteś ty. Prawdziwy ty. I musisz go pokazywać innym. Żeby potem wpuścić do tego serduszka jeszcze kogoś. Żebyście żyli razem szczęśliwie - powiedziałem i pocałowałem jego czułko
- Dziękuję tatusiu - powiedział i przytulił mnie - Kocham cię
- Ja ciebie też kochanie. No leć za Leo i dziadziem - popchnąłem go w stronę parku, gdzie szybko pobiegł. Musiałem pogadać z Akwinem... Namieszał w głowie dziecku...
- Cześć dziadziu Par - usłyszałem głos Leosia i Trinita.
- Cześć maluchy - zobaczyłem jak brunet gładka ich głowy i daje buziaka tacie.
- Cześć - uśmiechnąłem się do mężczyzny i podałem rękę. - Nie mieliśmy się okazji poznać, chociaż już tyle czasu minęło - popatrzyłem na tatę i znów na mężczyznę - Jestem Elen. - przywitałem się
- Parswer - uścisnął moją dłoń i po chwili położył ją na ramieniu taty.
- Cieszę się że tata w końcu kogoś ma... - uśmiechnąłem się do pary.
- Jesteście rodziną? - zapytał patrząc raz na mnie, raz na mężczyznę na wózku - Mówiłeś że twój syn jest alphą
- To jest jego mate. - powiedział pokazując na mnie
- Rozumiem... - powiedział kiwając głową - Dziewczynka czy chłopczyk? - zapytał nagle, pokazując na mój brzuch
- Dziewczynka - powiedziałem z uśmiechem, gładząc dziecko, które nosiłem
- Omega? - zapytał zaciekawiony
- Prawdopodobnie alpha - powiedziałem z dumą
- Niespotykane... - szepnął po czym popatrzył na tatę - Zabieram wam dziadka na chwilę - zaśmiał się
- Jasne. My będziemy czekać na placu zabaw. - powiedziałem i ruszyłem z dziećmi do zabawy.
TIME SKIP
(kilka godzin później)
- Już Jestem! - usłyszałem głos Akwina zamykającego drzwi
- Cicho bądź. Tata i dzieci już śpią - powiedziałem zagniewany
- Kochanie...? Co się stało? - zapytał zmartwiony zbliżając się do mnie z wystawionymi do uścisku rękami.
- Nie - zatrzymałem go gestem dłoni i podszedłem do czajnika. Zaparzyłem sobie herbatę i ruszyłem do sypialni
- Słoneczko moje... - powiedział idąc za mną mate - Co zrobiłem źle? - zapytał wchodząc za mną do pokoju i zamykając drzwi.
- Wiesz co...? DOMYŚL SIĘ - podkreśliłem wypowiedź i poszedłem do naszej łazienki. Rozebrałem się i ubrałem szlafrok.
- Skarbie... - powiedział gdy wyszedłem z pomieszczenia - Co się stało?
- Pomyśl... Co ostatnio wmówiłeś i komu - powiedziałem odwracając się do niego tyłem i grzebiąc w szafie, poszukując piżamy
- Nie wiem kochanie - stwierdził
- Wmówiłeś biednemu Trinitowi że musi się bawić z alphami żeby był silny jak oni. Te twoje silne alphy nie chcą się z nim bawić. Najlepsze jest to, że on nawet tego nie chce, bo woli przebywać z omegami i robił to tylko dlatego, żebyś ty się cieszył - powiedziałem głośno
- Kochanie... Ja nie wiedziałem... - powiedział smutno - Przepraszam
- Nie mnie przepraszaj! - krzyknąłem rzucając rzeczami, które wyciągnąłem szukając piżamy.
- Słońce... Nie denerwuj się... To dla ciebie nie zdrowe... - szepnął podchodząc do mnie aby dotknąć mojego brzucha. Chwilę się wyrywałem, jednak w końcu udało mu się położyć na mnie rękę. Od razu się uspokoiłem i chciałem go przytulić.
- Kochanie - powiedział gładząc mój brzuch i całując w czubek głowy
- Hmmm? - wymruczałem zrelaksowany jego dotykiem
- Chodźmy spać. Jutro porozmawiam z Trinitem. - powiedział spokojnie.
- Przytulisz mnie? - zapytałem a w oczach zebrały mi się łzy. Ta huśtawka nastrojów...
- Chodź tu maluszku - powiedział i przytulił mnie, uważając przy tym na mój duży brzuch.
- Kocham cię - szepnąłem i wybuchnąłem płaczem
- Nie płacz skarbie. Ja ciebie też kocham, więc nie musisz płakać - powiedział ocierając moje policzki
- T-To... Łzy szczęścia - wydukałem łkając w jego koszulkę.
- Chyba już dzisiaj jesteś bardzo zmęczony - powiedział jak to dziecka - Idziemy spać.
- Ale ja nie ubrałem piżamy... - powiedziałem przypominając sobie o tym
- Widziałem cię już nago wiele razy, nie przeszkadza mi to - zaśmiał się
- Ale nie zgwałcisz mnie w nocy? - zażartowałem w odwecie
- Może... - udawał że się zastanawia na co szturchnąłem go w ramię. Wtuliłem się w jego tors i starałem się jakoś wygodnie ułożyć z wielkim brzuchem.
- Poczekaj - powiedział Akwin widząc moje usilne starania. Położył mnie na plecach i włożył sobie pod pachę, tak że przytulał mnie, ale mój brzuch był skierowany ku górze.
Pomimo mojego wcześniejszego wybuchu, czułem się cudownie...

Real MateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz