Rozdział 2

950 77 13
                                    


Stocznia orbitalna „Wrota Niebios", dzień 0

Jedno z największych przedsięwzięć architektonicznych i logistycznych w historii ludzkości. Zbudować obiekt, który pozwalałby budować, konserwować i wysyłać statki kosmiczne w przestrzeń. Ogromna, krążąca wokół Ziemi stocznia była dowodem na obecną potęgę ludzkiej cywilizacji, dowodem na to, że jesteśmy w stanie sięgać gwiazd. Jej budowa zajęła blisko dwadzieścia lat i pochłonęła setki miliardów dolarów. W stoczni pracowało łącznie około kilkanaście tysięcy pracowników począwszy od zwykłych robotników, a skończywszy na zarządzie „Wrót". Podobnie jak na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej pracownicy byli zmieniani co jakiś czas, aby uniknąć zbyt długiego pobytu w kosmosie, chociaż dzięki zastosowanym technologiom mogli przebywać tam znacznie dłużej niż astronauci na ISS. Stocznia funkcjonowała już od dobrych kilku lat przyspieszając budowę osady na Księżycu, a także dając możliwość stworzenia bazy na Marsie. Załoga komandora Edwarsa bez żadnych przeszkód dotarła na teren stoczni. Większość załogi poza nim i Daviesem widzieli to cudo inżynierii pierwszy raz na żywo. Jednak długo nie mogli cieszyć się tym widokiem, gdyż czas naglił. Po krótkiej przerwie, kolejnej odprawie i zabraniu niezbędnych rzeczy wsiedli na pokład statku, którym mieli polecieć na Marsa. Wszyscy dostali się na pokład i zajęli się przygotowaniami do startu, kilka osób pomagało w załadunku niezbędnych towarów, a Edwards, Davies i Walters udali się na tyły okrętu „Eagle-5" w celu uruchomienia reaktora. Sam okręt według klasyfikacji US Space Navy należał do średnich wielkością. Chociaż w planach była też budowa ogromnych, liczących kilka kilometrów okrętów klasy Dreadnought i Spacecarrier. Trójka załogantów dotarła w końcu do dość przestronnego pomieszczenia reaktora. Moc zapasowego pozwalała jedynie na funkcjonowanie oświetlenia awaryjnego i systemu podtrzymywania życia, też awaryjnego, dlatego priorytetem było jak najszybsze doprowadzenie reaktora do stanu używalności. Walters zajął miejsce przy głównej konsoli rozpoczynając procedurę testowania, a czekający na zakończenie testu Chester Edwards i Samuel Davies pogrążyli się w rozmowie na temat stanu statku. Po krótkiej chwili konsola techniczna rozjarzyła się niebieskim światłem, a na ekranie zaczęły przesuwać się ciągi liczb, słowa, parametry...

Rozpoczynam procedurę testową...

R1: sprawne

R2: sprawne

R3: sprawne

R4: sprawne

R5: [błąd]

R5: [próba resetu...]

R5: sprawne

R6: sprawne

Testowanie zakończone.

Stan reaktora: sprawny"

-Reaktor sprawny, możemy odpalać, sir. – powiedział Matthew do swojego dowódcy.

-Zatem zaczynajmy. Samuel. – rzekł Chester, po czym zbliżył się do jednej z dwóch mniejszych konsol, ustawionych po bokach głównej, następnie wziął swoją kartę i włożył ją do czytnika, po czym wstukał na konsoli kod dostępu. To samo zrobił Davies. Konsola techniczna na chwilę zgasła, by po chwili uruchomić się ponownie i ukazać panel sterowania reaktorem. Walters od razu zaczął wprowadzać niezbędne dane, kiedy skończył praktycznie od razu w pomieszczeniu rozległ się dźwięk ożywających systemów. Kiedy reaktor zaczął w końcu działać cały okręt nagle ożył. Słabą, czerwoną poświatę oświetlenia awaryjnego zastąpiło jasne światło z głównych lamp. Silniki, elektronika, wszelakie urządzenia... wszystko zaczęło budzić się do życia.

-No, nie jebło to znaczy, że powinno być dobrze.- stwierdził Edwards rozbawionym tonem- Dobra, do roboty. Davies, idziemy na mostek, trzeba stąd w końcu odlecieć.

-A co, wolałbyś wybuch jak Czarnobyl w 86? – spytał zastępca dowódcy – W sumie byłyby niezłe fajerwerki...

-Byłyby, dobra, chodź. – odpowiedział mu Chester, po czym obaj mężczyźni skierowali swoje strony na dziób okrętu- do najważniejszego pomieszczenia na każdym statku, czyli na mostek. W okrętach z tej samej rodziny, z której pochodził „Eagle-5" nie był może zbyt imponujący- ot, stanowisko pilota, drugiego pilota, konsola komunikacji, techniczna, nawigacja i tym podobne systemy. Edwards od razu zajął swoje miejsce i zaczął majstrować przy przełącznikach, przyciskach, a także konsoli dowódcy okrętu. Przy konsoli komunikacji zasiadła Janette Lewis starając się jak najszybciej ustawić połączenie na linii „Eagle-5" – Wieża kontroli lotów. Po kilku minutach udało się nawiązać połączenie.

-Tu „Eagle-5" do kontroli lotów, proszę o pozwolenie na opuszczenie stoczni.- powiedział Edwards.

-Tu wieża kontroli lotów, macie pozwolenie na opuszczenie stoczni. Bez odbioru.- odezwał się z głośników trudny do zidentyfikowania głos, jednak raczej nikogo nie obchodziło, kim był ich rozmówca. Minęły kolejne minuty i „Eagle-5" powoli posuwał się do przodu, a kolejne kilka minut później już nabierał prędkości w otwartej przestrzeni... 

Among UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz