Sobota, 28 sierpnia - ciąg dalszy
Lubiłam udawać pewną siebie. Miałam nadzieję, że wtedy ludzie bardziej będą się ze mną liczyć i o wiele trudniej będzie mnie zranić. I mimo, że w środku byłam miękka, to na zewnątrz osłaniała mnie pancerna skorupa. Każdy z nas jest w jakiś sposób podły i wyczuwa dla siebie okazję. Nie można być zbyt miłym, bo to aż za bardzo wykorzystają, ale nie wolno także być zbyt wredną, bo przyjdzie moment w którym to my będziemy czegoś potrzebować od tej drugiej osoby.
Taka też właśnie byłam w tamtej chwili, kiedy brunet ciągnął mnie za nadgarstek i gdzieś prowadził. Unosiłam dumnie głowę, ale w środku cała drżałam. Byłam nowa i kompletnie nie znałam tutejszych zwyczajów. Bolał mnie sposób w jaki mnie trzymał i byłam w stu procentach pewna, że jutro będę miała w tym miejscu siniaka. Zdziwiłam się kiedy wyszliśmy na zewnątrz. Obok czarnego maserati puścił moją dłoń i zaczął szukać czegoś po kieszeniach.
-Wsiadaj. - rzucił w moim kierunku. - Zaraz wrócę. Muszę iść po kluczki.
Otworzyłam drzwi od strony kierowcy i wsiadłam do środka. Wnętrze samochodu było bardzo zadbane, a w powietrzu unosił się zapach wanilii i cynamonu. Siedzenie pachniało obłędnymi, męskimi perfumami, które zapewne należały do bruneta.
-Co ty robisz? - zapytał, kiedy zobaczył mnie na miejscu kierowcy. - Jak już popodziwiałaś, to usiądź obok.
-Jeśli mamy gdzieś jechać, to prowadzę ja. - powiedziałam spokojnie. - Zadecydowaliście za mnie i wystawiliście jak jakąś tanią dziwkę na aukcję w której nie miałam głosu. Pieprzenie, że rozmowa z Tobą lub kimkolwiek z twojej paczki, zmieni moje życie. Więc albo ja prowadzę i jedziemy gdzie będę chciała, albo ty prowadzisz i jedziesz sam, a ja grzecznie wracam do domu.
I chciałabym powiedzieć, że wolałabym żeby wybrał drugą opcję, ale ta ciekawska część mnie pragnęła pobyć z nim sam na sam. Nie lubiłam niespodzianek, a z natury byłam osobą, która wszystko analizowała, ale kochałam spontany. Victor był osobą, której nie zakładałam w swoim scenariuszu. Często jak gdzieś szłam to mniej więcej wiedziałam czego się spodziewać, bo w głowie układałam sobie plany co mogłoby się wydarzyć. Chłopak patrzył na mnie uważnie, a ja nie pozostawałam mu dłużna. Po chwili namysłu rzucił mi kluczyki, na co w głębi się ucieszyłam.
Posłałam mu zwycięski uśmiech na co wywrócił oczami. Ruszyłam powoli spod rezydencji i postanowiłam pojechać w miejsce, które odkryłam w pierwszym dniu mojego pobytu w Weirton. Podałam Victorowi swoją komórkę i poprosiłam aby połączył się z bluetooth i włączył pierwszą składankę, która wyświetli się jako pierwsza na stronie głównej. Zrobił to o co go poprosiłam i już po chwili w głośnikach samochodu rozbrzmiewała piosenka "We found love" Rihanny. Przez całą drogę się do siebie nie odzywaliśmy i nie była to krępująca czy przeszkadzająca cisza.
Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Wysiadłam jako pierwsza i pierwsze co zrobiłam to wyjęcie z mojej torby paczkę chesterfieldów i zapalniczkę. Usiadłam na masce samochodu, a po kilku sekundach chłopak do mnie dołączył.
-Mogę zapalniczkę? - zapytał na co przytaknęłam. - Valentina. - powiedział na co przeniosłam swoją uwagę na niego i zobaczyłam jak przejeżdża palcem po zapalniczce z moim imieniem. - To jak noszenie przy sobie dowodów zbrodni.
Zaśmiałam się na jego wypowiedź.
-Czy my się już nie spotkaliśmy? - zapytałam nagle. Victor podał mi zapalniczkę i spojrzał mi głęboko w oczy coś usilnie analizując.
-Nie wydaję mi się.
Rzuciliśmy niedopałki papierosów na ziemię i poszliśmy do miejsca do którego uwielbiałam przychodzić. Miałam prowadzić, ale brunet chyba doskonale wiedział gdzie chcę iść. Kiedy byliśmy na miejscu, rzuciłam się do biegu, krzycząc, że zaklepuje huśtawkę. Victor zaczął się śmiać dzięki czemu zobaczyłam jego urocze dołeczki. Udaliśmy się na górę z której był piękny widok na morze, a do gałęzi wielkiej wierzby była przyczepiona drewniana huśtawka. Było tu pięknie.
-Byłeś tu już, prawda? - odezwałam się jako pierwsza.
-Nie ma osoby w mieście, która by tu nie była. - odpowiedział, siadając na ziemi naprzeciwko mnie. - Mój ojciec powiesił tą huśtawkę dla mojej mamy dwadzieścia lat temu. Cud, że się jeszcze trzyma. - zaśmiał się gorzko, a w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka, która podpowiadała mi abym nie wypytywała o jego rodziców. - Jesteś tu nowa, prawda?
-Wprowadziliśmy się tu jakieś dwa miesiące temu. Ciocia mieszkała tu z rodzicami jako mała dziewczynka i dostała po nich dom, ale wygodnie nam się żyło w Londynie. - wyznałam. - Sytuacja zmusiła nas do wrócenia i raczej zostaniemy tu na stałe.
-Podoba Ci się tutaj?
-Tak szczerze to nawet nic jeszcze nie zdążyłam zobaczyć. Prawie przez całe lato załatwialiśmy sprawy związane z przeprowadzką tutaj. Zameldowanie, szkoła, cioci praca... - westchnęłam.
-A co chcesz robić po szkole? - to pytanie mnie bardzo zdziwiło.
-Jeszcze kilka miesięcy temu powiedziałabym, że chciałabym iść na kryminologię, ale bardzo dużo na ten temat czytałam i wiem, że po studiach ciężko znaleźć pracę. Dochodzą jeszcze staże, gdzie zarabiasz grosze. - zrobiłam krótką pauzę, aby spojrzeć na chłopaka, który z ciekawością mnie słuchał. - Poza tym inne osoby w twoim wieku się dorabiają. Biorą śluby,kredyty na dom, mają pracę, a z czasem przychodzą dzieci. I mając trzydzieści lat są już na pewnym gruncie, a ty dopiero to wszystko zaczynasz. Może kiedyś zmieni mi się te spostrzeżenie, ale na chwilę obecną tak właśnie uważam. - rzuciłam, lekko się uśmiechając. - A ty?
-Nie lubię planować. Po prostu żyję z myślą, że co będzie to będzie. - odpowiedział. - Muszę przyznać, że jesteś całkiem intrygującą osobą, Valentino West.
Sposób w jaki wymówił moje imię sprawił, że przeszedł mnie dreszcz ekscytacji. Czułam, że w jego życiu działo się coś co zmieniło cały jego światopogląd i ukształtowało jego charakter. W głębi siebie czułam, że wcale nie jest złym człowiekiem, wręcz przeciwnie. Ale wiedziałam także, że do ludzi z ogromnym bagażem emocjonalnym ciężko dotrzeć. A skąd miałam o tym pojęcie?
Bo sama nosiłam taki bagaż.
Rozmawialiśmy jeszcze troszkę po czym odwiózł mnie do domu. Umyta, leżąc już na swoim łóżku wracałam myślami do rozmowy z nim. Żałowałam, że nie powiedziałam trochę więcej. Nie chciałam żeby odebrał mnie jako cichą myszkę, bo przecież wcale taka nie byłam. W nocy śniło mi się, że siedziałam na huśtawce w moim ulubionym miejscu i byłam taka szczęśliwa. Nie mogłam sobie przypomnieć co powodowało to szczęście.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że niedługo właśnie w tamtym miejscu pogrzebią mi się wszelkie ambicje jakie zasiałam sobie na życie.
***
Hejka Kochani!
Przychodzę z kolejnym rozdziałem. Czy długość rozdziałów jest okej? Ja osobiście wolę właśnie takiej długości, bo wtedy wiem, że przeczytam go w całości cierpliwie dochodząc do końca.
Mam nadzieję, że wam się podoba. Koniecznie dajcie znać!
Kocham i do następnego,
ASiA <<<3
ZAPRASZAM WAS RÓWNIEŻ NA TIK TOKA!
![](https://img.wattpad.com/cover/240279490-288-k146065.jpg)
CZYTASZ
Książę mafii - Początek Wszystkiego
Teen Fiction"Bo w świecie pełnym rozczarowań, trudno nie być egoistą. " 1 miejsce #dlanastokatek 03.11.2020 1 miejsce #akcja 03.11.2020 1 miejsce #mafia 08.11.2020