XII

10.1K 401 67
                                    

Uwaga! Rozdział nie sprawdzony! Taki trochę romantyczny.

Piątek, 29 październik

Wzięłam jeden, głębszy wdech i pchnęłam białe, przeszklone drzwi. Wiedziałam, że ten dzień nie będzie należał do tych dobrych, ale postanowiłam wziąć to wszystko na klatę. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy było biurko przy którym siedziała kobieta. Uśniechnęłam się na powitanie, a następnie usiadłam na fotelu obrotowym.

W pomieszczeniu pachniało farbą i czymś jeszcze co trudno było mi zidentyfikować. Taylor robiła coś na komputerze, a ja starałam się znaleźć jakieś ciekawe zajęcie. Spojrzałam na ludzi zza okna, którzy w tamtym momencie wydawali mi się dość interesujący.

-Jak się czujesz? - zapytała kobieta, wyglądając na mnie zza swoich okularów z czarnymi oprawkami. - Wydajesz się jakaś inna. Ale w dobrym sensie.

Jak zawsze podeszłam do lustra, aby się rozebrać. Wyjątkowo, postanowiłam nie opijać się wodą ani nie obciążać miedziakami. To był czas aby spojrzeć prawdzie w oczy. Mój wzrok skrzyżował się z wzrokiem szatynki, a następnie przeniosłam go na okno, które nie było zasłonięte. Taylor chyba zrozumiała mój zamysł i lekko się uśmiechnęła.

-To okno weneckie. - rzuciła, wyjmując z jednej z szuflad swój dziennik. - Nie widzą nas.

Odetchnęłam z ulgą i przystąpiłam do dalszych czynności. Po kilku minutach stanęłam przed lustrem w samej bieliźnie, obserwując samą siebie. Wiedziałam, że moja waga się zmieniła. Może nie było tego widać na pierwszy rzut oka, ale czułam to zakładając na siebie ubrania.

-Więc? - zapytała, przypominając mi o swoim wcześniejszym pytaniu. - Co u Ciebie?

-Dużo się nie zmieniło. - odezwałam się po raz pierwszy od dłuższej chwili. - Poznałam kilka osób i to by było na tyle.

-A więc chłopak. - uśmiechnęła się promiennie.

-Nie! - krzyknęłam na swoją obronę. - Jesteśmy tylko znajomymi. Jest raczej typem na którego leci każda.

Taylor myślała nad czym chwilę.

-Ale czy to on leci na każdą? - zapytała, mierząc obwody mojego ciała. - Nie ma w tym nic złego, że ma powodzenie.

-Wolałabym troszeczkę skromniejszego chłopaka jeśli chodzi o urodę.

-To, że byłby brzydszy wcale nie oznacza, że mógłby Cię lepiej traktować.

Zastanawiałam się nad jej słowami. Miała rację. Uroda nie ma nic wspólnego z tym jak traktuję się daną osobę. To raczej wywodziło się z charakteru i szacunku do drugiego człowieka.

-Wiesz co? - zapytała. - Za każdym razem kiedy będziesz patrzeć w lustro, napisz coś miłego na karteczce samoprzylepnej i ją do niego przyczep. Może zacznij też pisać pamiętnik? Będzie Ci łatwiej przez to wszystko przejść.

Karteczki? Pamiętnik? To był dobry pomysł.

Kobieta podała mi diagnozę z której wynikało, że stan mojego organizmu się znacznie poprawił. Miałam wrażenie, że pojedyncze szpileczki kują mnie w serce. Powinnam się cieszyć, że moje zdrowie wracało do normy, a z powodu moich kompleksów, moja psychika pozostawiała wiele do życzenia.

Po wizycie wysłałam mojej cioci wiadomość, że mam ochotę na gorącą czekoladę z piankami.

To był ostatni budzik, aby nie wpaść głębiej w ten wir z zaburzeniami odżywiania.

****

Leżałam na łóżku, patrząc pusto w sufit. Analizowałam wszystkie sytuacje, które miały ostatnio miejsce. Sama Lily przyznała, że odkąd zadaję się z paczką stałam się bardziej otwarta i mniej wstydliwa. Od dwóch godzin trwała impreza w domu Victora, na którą również zostałam zaproszona. Zastanawiałam się jak się bawią.

Książę mafii - Początek WszystkiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz