I

24.7K 579 66
                                    

Czwartek, 1 lipca

Pchnęłam ruchome drzwi, które na moment się zatrzymały. Był ogromny ruch przez co dostanie się do środka banku graniczyło z cudem. Kiedy moje stopy dotknęły marmurowej posadzki, zaparło mi dech w piersiach. Wnętrze banku wyglądało jak jakiś pałac. Pełno złotych zdobień, białe ściany i modny wystrój idealnie się ze sobą komponowały. Obróciłam się wokół własnej osi totalnie zachwycona tym co właśnie zobaczyłam. Jednak zaraz potem wróciłam myślami z powrotem na ziemię, przypominając sobie cel mojej wizyty tutaj.

Po chwili zauważyłam tabliczkę na ścianie, która dawała strzałką wskazówkę gdzie mogę znaleźć biuro informacji. Zaczęłam kierować się w odpowiednim kierunku, kiedy nagle ktoś na mnie wpadł. Pierwsze co zobaczyłam u tej osoby to buty. Ciężkie, skórzane buty co lekko mnie zdziwiło, bo w mieście panowały bardzo mocne upały. Skierowałam wzrok na twarz (jak się okazało) dziewczyny. Wyglądała na bardzo zdenerwowaną co wzbudziło moje podejrzenia.

-Przepraszam. - odezwała się jako pierwsza i w pośpiechu zniknęła mi z oczu. Odwróciłam się i wzruszyłam ramionami idąc dalej.

-Dzień dobry. - przywitałam się wchodząc do przeszklonego pomieszczenia. - Jestem Valentina i przysłała mnie ciocia abym doniosła brakujące dokumenty. Jest na wyjeździe i niestety nie mogła przyjść osobiście. - delikatnie się uśmiechnęłam do kobiety, która siedziała za biurkiem.

-Ah, tak. - oddała uśmiech. - Lily mnie o tym poinformowała. Dziękuję Ci bardzo, Valentina. Mamy dziś urwanie głowy w pracy....

W którymś momencie przestałam jej słuchać. Przez szklaną ścianę zauważyłam dość postawnego mężczyznę, który pchał wózek przysłonięty dość długim obrusem na którym były dokumenty. I to nie byłoby aż tak dziwne gdyby nie fakt, że spod obrusa wystawał but. To te same buty co miała na sobie dziewczyna, która na mnie jeszcze chwilę temu wpadła. Przeszedł mnie dreszcz kiedy but zniknął pod obrusem.

Ktoś tam siedział....

Coś się kroiło i intuicja podpowiadała mi, że to nie było nic dobrego. Pożegnałam się jak najszybciej z kobietą i ruszyłam do wyjścia. Coś podpowiadało mi abym stamtąd jak najszybciej wyszła. I kiedy już prawie byłam przy drzwiach wyjścia, padł strzał. Wszystkich ludzi znajdujących się w środku na chwilę sparaliżowało, ale zaraz potem zaczęła się panika. Pchali się do wyjścia, które było zamknięte. Ludzie biegali przez co upadłam na podłogę. Czułam ból kiedy inni deptali mi po palcach, stopach i innych częściach.

-Nie kombinujcie, a nie stanie się wam krzywda. - odezwał się męski głos. Spojrzałam na szczyt schodów na którym stał jakiś mężczyzna zapewne gdzieś koło czterdziestki. - Niech wszyscy ustawią się pod ścianą. Musimy was policzyć. Szóstka i Trójka sprawdźcie resztę budynku. - dopiero teraz zorientowałam się, że jest ich dużo więcej. Byłam przestraszona, ale nie raz oglądałam podobne sytuacje w filmach i wiedziałam, że panika nic tu nie da. - Za chwilę Czwórka przejdzie z pudełkiem do którego wsadzicie telefony, zegarki i inne tego typu urządzenia.

I tak też się stało. Facet w ciemnym kombinezonie i kominiarce przeszedł wzdłuż zakładników i zabierał wszelkie urządzenia. Przyglądałam się mężczyźnie, który stał na schodach. Intuicja podpowiadała mi, że to on tu dowodzi. Jego wzrok zatrzymał się na czymś. Z zaciekawieniem przeniosłam wzrok na jego punkt obserwacji i doznałam szoku. Przyglądał się tej samej kobiecie z którą jeszcze chwilę temu rozmawiałam. Siedziała pod biurkiem i próbowała dosięgnąć zapewne guzika bezpieczeństwa znajdującego się pod ladą. Po chwili rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Mężczyzna strzelił w szklaną ściankę biura informacji aby zapobiec wezwania pomocy. Rozległy się piski i szmery przerażenia. Sama na chwilę przymknęłam powieki. Kobieta została siłą zaciągnięta do nas.

Książę mafii - Początek WszystkiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz