Magda kończyła obsługiwać klienta. Jednak kiedy dochodziło do momentu zapłaty, mężczyzna powiedział, że to nie jest już to samo co kiedyś. Oczywiście nie miał wyjścia i rzucił kobiecie pieniądze na łóżko. Ona natomiast chciała pokazać, że nie jest psem, żeby tak ją traktować.
— Możesz we mnie nie rzucać? To nie moja wina, że tobie się nie podobało. Mnie także. I co mam z tym zrobić? Zadzwonić do twojej żony?
— Zmieniłaś się. Kiedyś taka nie byłaś. Pyskata gówniara, ciekawe co na to twój szefuńcio.
— W dupie to mam. Niech sobie myśli co chce. Nie interesuje mnie, co zrobi, ale widać, że nie dogadujesz się z żoną. Skoro nawet prostytutki nie potrafisz zadowolić. — Magda była zmęczona całym dniem obsługiwania klientów. W pewnym momencie stała się nieprzyjemna. Szykowała kontry na każde złe słowo. Chciała wbijać szpilki innym tak głęboko, jak inni jej za czasów młodości.
Kobieta była zmęczona po siedmiu godzinach pracy, z jedną półgodzinną przerwą. W pewnym momencie zaczęła się zastanawiać, czy nie lepiej było narazić się Pawłowi, niż teraz siedzieć na łóżku czekając na kolejnego napaleńca, który zdradzi żonę. Czuła się źle, że może w jakimś stopniu przyczynić się do rozwalenia czyjegoś związku. W takich momentach jak tamten powtarza sobie, że przecież to nie ona przychodzi do nich, tylko oni do niej. Mimo wszystko nie chciała tego dłużej ciągnąć. Po jednym dniu uświadomiła sobie, dlaczego przestała.
W oczekiwaniu na kolejnego klienta siedziała, patrząc za okno z kilkoma myślami w głowie. Wszystko to przerwały mocne i głośne kroki za ścianą pokoju. Uderzenie w drzwi było tak głośne, że kobieta podskoczyła ze strachu.
— Wchodzić! — Krzyknęła.
— Co ty do cholery wyprawiasz? To już czwarty klient dzisiaj, który się na ciebie skarży. Nigdy nie byłaś taka problematyczna, co ci nagle odwaliło? — Paweł był tak poirytowany całym zajściem, że nie mógł pozwolić sobie, żeby przejść obok tego obojętnie. Był narażony na utratę zbyt wielu klientów, a każda para spodni była na wagę złota.
— Dlaczego od razu masz pretensje do mnie? Nie potrafili mnie zadowolić, w takim razie powiedziałam, co sądzę. Tylko tyle. Poza tym mam chyba prawo wyznaczać granicę, a to, że niektórym facetom przeszkadzało, to nie moja wina. — Magda mówiła tak, jakby spływało to po niej, jak po kaczce, widziała jednak narastającą złość na twarzy szefa.
— Ktoś tu zapomniał, w jakiej branży pracuje. To klient ma być zadowolony, nie ty. Twoim zadaniem jest zrobienie wszystkiego, żeby tak się stało i żeby klient chciał przyjść jeszcze raz. Ty jedyne co robisz, to ich odstraszasz! Byłaś jedną z najbardziej dochodowych lasek w mojej inwestycji, a teraz przez ciebie jestem narażony na straty.
— Niestety, nie wiem, czy wiesz, ale pracownik też ma prawo mówić, co mu się podoba i nie muszę wykraczać poza moje obowiązki.
— Twoim obowiązkiem jest zaspokoić facetów!
— W takim razie to ty dawaj dupy przez siedem godzin — odpowiedziała, wstając z łóżka, podążając w stronę wyjścia.
Magda była oburzona. Nie miała ochoty dalej siedzieć w lokalu, w którym co chwilę było słychać jęki. Po jednym dniu miała dość. Wolała narazić się Pawłowi, niż siedzieć kolejne kilka godzin i słuchać dziwnych dźwięków napalonych mężczyzn.
Mężczyźnie nie podobała się postawa jego pracownicy. Powoli czuł, jak traci nad nią kontrolę. To już nie była tamta Magda, która potrafiła wyrobić miesięczną normę w tydzień. Ta, która stała przed nim była bardziej pyskata i odważna, co jemu kompletnie nie pasowało. Wiedział, że jeśli nie załatwi tego, jak powinien, jego cały interes mógłby runąć. Wystarczyłby jeden donos na policję ze strony kobiety, a jego biznes jest pozamiatany. Paweł miał tylko jedno wyjście. Tak jak mówili jego koledzy, „niewygodnych ludzi się pozbywa”.
CZYTASZ
Manekiny |ZAKOŃCZONE|
Mystery / ThrillerSara Janicka jest dziennikarką, której pasja do pisania powoli się wypala. Przy zawodzie trzymają ją tylko zarobki. W Kembku w ostatnim czasie odnaleziono dwie martwe kobiety pozbawione odmiennych części ciała, zastąpionych elementami manekina. Sara...