02.Ogromne Zmiany

30 4 0
                                    

Widząc mnie, również być zdziwiony.
- On? – miauknąłem, wskazując na niego.
- Tak. Z tego co wiem, poznaliście się już w szkole, choć nie wiedział, że jesteś naszym synem. – potwierdził ojciec, natomiast mama wtrąciła.
- Gdy wspomniał, że Przewodniczący skrzyczał go za spóźnienie i marudził o zasadach, od razu wiedzieliśmy, że to o Tobie mówił, Tae Hyun.
- Och, tylko go nie brońcie. Wiecie jaki jestem. Moją pracę w radzie traktuje poważnie. Wszystko mam zaplanowane. – mruknąłem, nie bardzo zadowolony.
- Od dziś Twoje, zaplanowane życie, życie nas wszystkich zmieniło się, Tae Hyun. Yeon Jun jest w naszej rodzinie. Liczę, że staniecie się braćmi. A teraz przebierzcie się, umyjcie ręce i pora na coś dobrego. – rzekł tata, po czym wszedł z matką do kuchni.

Skierowałem ślepia na Choi'ego. On uśmiechnął się zadziornie. Pokręciłem głową, rozebrałem się z płaszcza oraz butów i udałem do siebie. Dla mnie to było za dużo na ten dzień.

Wieczorem napisałem do Binnie'go. Wyżaliłem się, zaś on był w szoku, tak samo jak jego, młodszy brat. Chciałbym, aby był to tylko sen, ale to nie możliwe.

Nazajutrz, po śniadaniu czas było ruszyć do szkoły. Zgarnąłem tego, mojego, dalekiego kuzyna na przystanek, gdzie mieli czekać bracia. Idąc tak, zacząłem rozmowę.
- Słuchaj Yeon Jun. Mam dobrą reputację w szkole. Chcę, by tak zostało. Ludzie na pewno już wiedzą, że jesteśmy rodziną. Nie zepsuj tego.
- Wiesz co, takie kazania zachowaj dla kogoś innego. Nie mam zamiaru się zmieniać, bo Ty masz tam jakąś reputację. I jeszcze jedno, wyluzuj, bo tracisz wszystko co najlepsze z tego okresu. – palnął nowy.
- Co?! Dla mnie nauka jest najważniejsza i nic Ci do tego! – jęknąłem głośno, nie patrząc gdzie idę.

Wtem Jun chwycił mnie za rękę i ściągnął z ulicy. Tuż obok mnie przejechał samochód, a ja się wystraszyłem do tego stopnia, że zacisnąłem palce na dłoni mojego kuzyna. Przełknąłem ślinę, biorąc oddech. Yeon Jun przyciągnął mnie do siebie, dość blisko. Spojrzał w oczy, mówiąc.
- Tak bardzo się złościsz, że nie patrzysz na to co się w koło Ciebie dzieje. Uważaj, kujonie.
Zrobiłem „chomika", gdy tak się gapił na mnie.

Junnie popatrzył w oczy Tae Hyun'a. Były duże, błyszczące i przykuwały uwagę. On sam był słodkim chłopakiem, takim z urokiem dziecięcym.

Wyrwałem mu się, podziękowałem i przeszliśmy na drugą stronę, kierując się do przystanku. Bracia już tam czekali. Kiedy podeszliśmy, przedstawiłem ich sobie. Choi oraz mój zastępca złapali wspólny język, momentalnie się dogadali.
Milcząc, stanąłem z boku. Oparłem się o rozkład jazdy. Przede mną stanął Beom, pytając.
- Hyung, wszystko dobrze?
- I tak i nie.. moje życie... moje życie uległo ogromnej zmianie. Buuu.... – miauknąłem uroczo, natomiast mój następca pogłaskał mnie, pocieszając.
- Tae-hyung, nie martw się. Zawsze masz mnie... A właśnie, zaprzyjaźniłem się z Kai'em. Jest bardzo fajny i bardzo miły. Może warto by było zapoznać go z pracą w radzie? Przydałby mi się. Jest wysoki, przystojny, przyciąga uwagę, jak mój, starszy brat.
- Dziękuję.. To wspaniale. Cóż, skoro widzisz go w radzie, wpadnij z nim dziś na przerwie. – zaproponowałem, po czym pojechaliśmy do szkoły.

Miałem rację. Pozostali uczniowie już wiedzieli, co łączy mnie oraz nowego. Dziwnie się uśmiechali, szeptali, co w końcu mnie zirytowało.
- Nie macie co robić?! Zmiatać na zajęcia! – warknąłem, kierując się do pokoju rady.
- Hyung! – zawołał młodszy z braci, biegnąc za mną.
- Idź na lekcje, Jun. Widzimy się za trochę. – odezwał się Bin.
- Też należysz do rady? – zapytał kuzyn Tae Hyun'a.
- Tak. Też jestem kujonem, ale lubię sport. Wiesz, bycie w Radzie to fajna sprawa. Ma się pewne przywileje i pomaga. – odpowiedział Soo Bin, podążając za bratem, a także za przyjacielem.

Choi Yeon Jun odprowadził całą trójkę wzrokiem, po czym podążył do Sali.

Między zajęciami ruszyłem do skrzyneczki ze skargami oraz prośbami, która znajdowała się w holu. Pora było ją przejrzeć. Wyciągnąłem kluczyk, by ją otworzyć. Wtedy usłyszałem jakieś kroki. Jedna z uczennic z I klasy podbiegła do mnie informując, że mój kuzyn został zaczepiony przez szkolnego delikwenta Kim Young Jae. Bez wahania, biegiem ruszyłem w stronę zbiegowiska. Dostrzegłem tam również Huening'a. Przywitał się.
- Witaj, Tae-hyung. Jun-hyung ma problem. Kazał mi się odsunąć.
- Dzień Dobry, Kai. Spokojnie. – powiedziałem cicho, ale zaraz podniosłem głos.
- Cisza!
Nastała. Wszyscy zamilkli. Gapie rozstąpili się, więc ruszyłem dalej. Dotarłem do Jun'a i Young Jae. Popatrzyłem na nich, pytając.
- Co się tutaj dzieje?
- Nic, Panie Przewodniczący. – mruknął Kim.
- Nic? Ostrzegałem Cię Kim Young Jae tyle razy. Miałeś trzy szanse i zmarnowałeś je, ale najpierw nim podejmę jakiekolwiek decyzje, chce wiedzieć co się stało? – zażądałem.
- Hyung, ja opowiem. Rozmawiałem z Jun-hyungiem. Wygłupialiśmy się i nie chcący wpadłem na tego chłopaka. Przeprosiłem, no ale nie chciał odpuścić, więc hyung stanął w mojej obronie. – wtrącił Kai Kamal.
„Rzuciłem" okiem na mojego kuzyna, a potem na szkolnego delikwenta, dodając.
- Przeproście się, a zapomnę o wszystkim.
- Niech on przeprosi! Kai go przeprosił, a on nim szarpnął, jakby był lalką! – krzyknął Yeon Jun.
Young Jae zirytował się. Chciał uderzyć Choi'ego. W ostatniej chwili osłoniłem go i oberwałem. To bolało.
Na to wszystko przyszedł nauczyciel, który zabrał Kim'a do dyrektora. Pozostali uczniowie rozeszli się, lecz przybiegli moi przyjaciele. Zwiesiłem czuprynę, dotykając policzka.
- Hyung, chodźmy do pielęgniarki. – zaczął Beomie.
- Nie. Masz klucze. Wyciągnij karteczki ze skrzyneczki i zanieś do pokoju rady, Beom Gyu. Potem na lekcje. – rzekłem, ruszając do łazienki.
- Tae, zaczekaj. – zawołał Bin.
- Pomóż bratu. – dodałem i skręciłem do toalety. Podszedłem do zlewu. Obejrzałem policzek w lustrze. Był cały czerwony, strasznie bolał.
Tuż za mną, do WC wszedł Jun. Zamknął drzwi i stanął obok mnie.
- Dlaczego mnie osłoniłeś? – odezwał się.
- Jestem Przewodniczącym Rady Uczniowskiej. Pomagam uczniom. Nie mogłem pozwolić, by Cię uderzył. Gdyby to zrobił, skończyło by się walką. Nie chcę byś pakował się w kłopoty. Możesz się nie uczyć, spać na lekcjach, ale nie bij się, bo wylecisz. – wyjaśniłem, po czym przemyłem buzię, sycząc z bólu.
- Powinieneś iść do pielęgniarki. Twój policzek jest bardzo czerwony. – stwierdził, patrząc na mnie.
- Nic mi nie będzie. Idź do Sali. – szepnąłem, wycierając łapki.
Wtem chwycił mnie za rękę, wyciągnął z łazienki, ciągnąc w stronę punktu medycznego.
- Hej, puść mnie. – jęknąłem, ale on mnie nie posłuchał. Splótł nasze dłonie, mówiąc.
- Nie odpuszczę Ci. Nie obchodzi mnie, że jesteś Przewodniczącym. Zostałeś uderzony i powinien obejrzeć to ktoś, kto się na takich rzeczach zna.
Zgodziłem się, lecz już nic nie powiedziałem. 

"Angel or Devil" (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz