06.Kolejny Pocałunek

27 4 0
                                    

Po zajęciach udałem się prosto do gabinetu dyrektora. Porozmawialiśmy, omówiliśmy wszystko. Na szczęście udało mi się dojść z nim do porozumienia.

W tym czasie bracia, Kai Kamal oraz Choi czekali za autobusem na przystanku. Yeon Jun oparł się o rozkład, mając łapy w kieszeni od spodni. Otoczyło go dziwne uczucie. Postanowił, że cofnie się do szkoły po Kang'a, więc ruszył bez słowa.
- Jun! Gdzie?! – wyskoczył Soo Bin.
- Wracajcie do domu! Zaczekam za Tae Hyun'em! – oznajmił kuzyn Przewodniczącego, idąc szybkim krokiem w stronę szkoły.

Zabrałem plecak, kierując się do wyjścia. Opuściłem główny budynek, zmierzając ku bramie. Po tym jak ją przekroczyłem, ktoś chwycił mnie za plecak.
- Dobry, panie przewodniczący.
To był głos Kim Young Jae, który szarpnął mnie i pchnął na mur, warcząc.
- Przez Ciebie zostałem wyrzucony ze szkoły.
Zabolało mnie, jak trzepnąłem plecami o ścianę z cegieł. Przełknąłem ślinę, wystraszony.
- To nie moja wina. Mogłeś się powstrzymać i odpuścić sobie uderzenie Choi'ego. Wtedy może nie zostałbyś wyrzucony. – wyszeptałem.
- Mogłeś się za mną wstawić, Kang! – wrzasnął Young Jae.
- Kim, zostałeś przyłapany, gdy mnie uderzyłeś. Pomyśl, nawet nie miałem szans, by Cię wybronić. – ciągnąłem.
- Nie spróbowałeś, więc oberwiesz. – powiedział, szykując na mnie pięść.
Wtem oberwał od kogoś z plecaka. Obaj popatrzyliśmy w tym kierunku. To był Choi Yeon Jun.
- Zostaw go, bo Cię rozszarpię! – krzyknął, by zaraz oderwać Kim'a ode mnie. Zasłonił mnie swoim ciałem, dodając.
- Jeśli chcesz się bić, to z kimś kto jest Twoich gabarytów, a nie piórkiem, które łatwo zdmuchnąć.
- Odsuń się, nowy. To Ciebie nie dotyczy. To sprawa między mną a Kang'iem. – rzekł szkolny delikwent.
- Skoro atakujesz mniejszego, słabszego, do tego mojego, dalekiego kuzyna, to mnie dotyczy. – oznajmił Junnie i zaczęli się bić.
- Junnie, chłopaki, przestańcie. – jęknąłem, lecz to nic nie dało.
Nagle usłyszałem syreny policyjne. Ktoś wezwał pomoc. Niestety, to rozproszyło Yeon Jun'a, który otrzymał cios, wpadając prosto w moje ramiona. Young Jae zwiał, ale policja ruszyła za nim.
Opadłem z Choi'm na chodnik, obejmując go mocniej.
- Junnie! – zwołałem.
- ech... nic mi nie jest.. Nic Ci... Nic Ci nie zrobił? – wydukał, patrząc w moje ślepka.
- Nie zdążył. Nie martw się. A jak Ty? Masz pękniętą wargę. Rany... rodzice mnie zabiją. – miauknąłem.
- Spokojnie. Wyjaśnię im wszystko. Wstańmy, Tae Hyun.
Podnieśliśmy się, a jeden z gliniarzy poprosił nas o złożenie zeznania.

Po tym wróciliśmy do domu. Rodziców na szczęście nie było. Przebraliśmy się, natomiast ja wziąłem apteczkę, by opatrzyć wargę Jun'a. Usiadł na krześle, uniósł czuprynę, bym mógł to obejrzeć.
- Boli? – zacząłem cicho.
- Trochę. To nic takiego. – stwierdził.
Nasączyłem wacik płynem odkażającym i delikatnie przyłożyłem do ust mojego, dalekiego kuzyna. Syknął, marszcząc brwi.
- Wybacz, ale delikatniej się nie da. – rzekłem pół głosem, po czym dokończyłem opatrywanie. Nie zwróciłem uwagi na to, że byłem bardzo blisko niego. Gdy skończyłem, on zerknął na mnie. Wgapialiśmy się w siebie, bez mrugnięcia.
Ocknąłem się, zasłoniłem jego ślepia, mówiąc.
- Nie patrz tak... czuję się dziwnie. To nie jest normalne.
Chciałem się odsunąć, lecz Yeon Jun mi nie pozwolił. Chwycił moją rękę stał i pociągnął mnie za sobą. Idąc na piętro, splótł nasze dłonie. Weszliśmy do jego pokoju.

Kiedy zamknął drzwi, docisnął mnie do nich, opierając łapy po obu stronach mojej głowy. Zbliżył się tak bardzo, że „wtopiłem" się w wejście. Rozchyliłem wargi, czując mały dreszczyk jakiegoś podekscytowania.
- Co zamierzasz? – zapytałem.
- Należy mi się nagroda za wybawienie Cię z kłopotów. – wymruczał, by zaraz musnąć mnie. Serce zaczęło bić szybciej oraz mocniej, a to tylko buziak.
Zrobił noski-noski, po czym ujął mój podbródek, uniósł go i pocałował. Niezdarnie, ale odwzajemniłem. To było takie przyjemne, że nie potrafiłem się powstrzymać.
Po chwili odepchnąłem go, kręcąc czupryną.
- Wystarczy. Nie możemy, Junnie. – mruknąłem.
- To tylko pocałunek, Kociaku.
- Poszukaj sobie do tego dziewczyny.
I opuściłem jego kwaterę.

Choi cmoknął, zły na siebie. Ponownie oparł się o drzwi i dotknął swoich warg, zachwycony tym pocałunkiem.
- Chyba Bin miał racje... - szepnął sam do siebie.

Wpadłem do swojej sypialni, ledwo mogąc złapać oddech, o sercu nawet nie wspomnę. Przez ten całus byłem zmieszany, do tego podobał mi się, bardzo. Już nasz pierwszy miał coś w sobie, lecz ten... to pewnie dlatego, że nigdy wcześniej się nie całowałem...

"Angel or Devil" (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz