Minęło kilka dni. Jakoś tak wszystko wróciło do normy. Chyba mój daleki kuzyn zapomniał o tym buziaku, bo znów zachowywał się, jak wcześniej.
Podczas przerwy ruszyłem do skrzynki. Po dotarciu do niej, chciałem wyciągnąć wszystkie skargi, prośby, ale do moich uszu dotarły piski dziewczyn. Skierowałem patrzałki w ich stronę. Otaczały Yeon Jun'a, jakby chciały się z nim umówić. Dostrzegłem również zbliżających się do mnie drugoklasistów.
- Hyung, Jun-hyung ma powodzenie. – zaczął Kai.
- Czułem, że tak będzie. Dziewczyny musiały go trochę poznać, przekonać się do niego. On ma to coś, co one lubią i jest niegrzeczny. – rzekłem, wyciągając wszystko.
Dołączył do nas Soo Bin, który wziął ode mnie karteczki, mówiąc.
- Minie im z czasem. Pamiętam, jak to ze mną było. Też za mną biegały.
- Tylko Ty dałeś im do zrozumienia, że nie masz czasu, bo masz dużo zajęć i jesteś zastępcą Tae-hyunga, bracie. – wtrącił Beom, stając obok, by mnie przytulić. Jego brat przytaknął głową.
- Beomie, dziś po zajęciach mogę zająć się wprowadzeniem Cię w obowiązki Przewodniczącego. – zmieniłem temat.
- Ooo, dobrze. Nie mogę się doczekać.
- Hyung, to gdy oni będą rozmawiać, my zagramy w piłkę? – zaproponował Huening.
- Jestem za. Może Jun też dołączy? – dodał Soo Bin i zaczął machać do Choi'ego. Spostrzegł go, po czym przepchał się do nas.
Gdy stanęliśmy w pięciu, odniosłem wrażenie, że wszyscy na nas patrzą, choć głównie to na Jun'a, Bin'a oraz Kai'a, nie na mnie, czy Beom'a.
- Co jest Bin? – odezwał się mój kuzyn.
- Co powiesz na mały mecz po lekcjach ze mną i Kai'm? – zapytał starszy z braci.
- Brzmi nieźle. Chętnie. A Beom Gyu i Tae Hyun? – ciągnął Yeon Jun, wskazując na mnie.
- My jesteśmy zajęci. Będziemy omawiać ważne sprawy. Nie mam tyle czasu, co Ty, by grać. – oznajmiłem, ruszając do pokoju rady, natomiast mój następca podążył za mną, tak jak pozostali.
Po zajęciach przeszliśmy na boisko. Uznałem, że rozmowa na świeżym powietrzu będzie dobra, zaś Binnie, Junnie oraz Kai Kamal rozpoczęli mecz piłki nożnej. Pogoda dopisywała.
Opowiedziałem Beomie'mu o obowiązkach Przewodniczącego. Otworzył notes, by zapisać w nim wszystko. Wiedziałem, że dobrze wybrałem.
Nagle oberwałem z piłki tak mocno, że wylądowałem między ławkami na trybunach.
- Hyung! – krzyknął młodszy z braci.
- Aua... - miauknąłem, chcąc się podnieść. Kiedy wyciągnąłem łapkę, ktoś ją chwycił. Po głosie poznałem, że to Jun.
- Daj mi rękę, Tae Hyun... Podniosę Cię powoli, ostrożnie.
- Aua.. – powtórzyłem.
W końcu usiadłem, a on ujął moją twarz w ręce, pytając.
- Boli Cię coś?
- Trochę.. głowa. Oberwałem dość konkretnie. – jęknąłem, łapiąc się za czuprynkę.
- Hyung, przepraszam. To moja wina. – wyznał nowy drugoklasista.
- Nie gniewam się... auć.. – znów jęknąłem.
- Pora do domu, a najlepiej jedziemy do lekarza. – zdecydował Choi, podnosząc mnie.
- Hej, nie decyduj za mnie. Nic mi nie jest. Za moment przejdzie. Wracajcie do gry. – mruknąłem, patrząc w jego oczy.
Wypuścił mnie z ramion, cofnął się na boisko, czekając za Bin'em oraz Kai. Widać było, że jest zirytowany, ale nie musi się aż tak martwić.
- Tae-hyung, krew. - powiedział Beom Gyu, wskazując na moją buzię.
Dotknąłem twarz i skierowałem patrzałki na palce, będąc w szoku.
- Bracie! Jun-hyung! Kai! – podniósł alarm mój następca, a chłopaki cofnęli się Binnie objął mnie w pasie, natomiast Junnie warknął.
- Jedziemy do lekarza!
I wziął mnie na plecy.
Zbadali mnie w szpitalu, lecz nic mi nie dolegało. Czasami w wyniku uderzenia pojawia się krwawienie. No, ale mój daleki kuzyn zrobił taki raban, że zadzwonił po rodziców.
Gdy wróciliśmy do domu, umyłem się oraz przebrałem. Wszedłem do pokoju, nie spodziewając się tutaj Junnie'go. Stał przy oknie, mając na sobie dresy.
- Co tutaj robisz? – zapytałem, poprawiając sweterek. Spojrzał na mnie, lustrując z góry na dół.
- Czekam za Tobą. Powinieneś odpoczywać, Tae Hyun i odpuścić sobie szkołę, choć jutro. – odpowiedział.
- Nic mi nie jest, Junnie. I nie odpuszczę sobie szkoły, nigdy jej nie opuściłem. Nie ma takiej opcji. To tylko trochę krwi, a Ty zrobiłeś taki alarm, jakbym umierał.
- A jeśli to było by coś poważnego? Pomyśl, ciocia i wujek mogliby być źli na mnie, albo cała wina spadła by na mnie, jakby coś Ci się stało. Odesłali by mnie do domu dziecka, a ja nie chcę tam trafić. Jestem im wdzięczny, że mnie przygarnęli, Tae Hyun. – rzekł Choi, podchodząc do mnie.
Zwiesiłem głowę. Poczułem się wielkim ignorantem. Nie pomyślałem o jego uczuciach, o tym, że to może na niego wpłynąć.
- Przepraszam.. – szepnąłem, zaś on próbował popatrzeć w moje ślepka.
- Czy Ty masz pojęcie, jak słodki jesteś? – palnął, unosząc mój podbródek. Zrobiłem minę, mówiąc.
- Daruj sobie. Nie jestem dziewczyną. Poszukaj sobie jakiejś i jej praw komplementy.
- Wiem, że nie jesteś dziewczyną. Przytulaliśmy się, ale to fakt i tego nie zmienisz, Kociaku. Odpoczywaj.
Po tych słowach musnął mój policzek i zwiał do sypialni. Odprowadziłem go wzrokiem, dotykając buzi, mocno zaskoczony.
- Co to miało być? – miauknąłem, z szybko bijącym sercem.
Pokręciłem głową, siadając na łóżku.
(...)
W piątek między lekcjami ruszyłem z Beom'em oraz Kai'm do skrzyneczki na skargi i prośby. Młodszy z braci był zdecydowany na to, by jego nowy przyjaciel został jego zastępcą, więc powoli razem go wprowadzaliśmy. Podałem kluczyk bratu Bin'a.
Nie daleko, ze sklepiku szkolnego wracali Binnie i Junnie, z przekąskami. Obaj stanęli przy oknie. Ten drugi obserwował Kang'a pod każdym względem.
- Jun, co tak patrzysz na Tae? – zaczął Zastępca.
- Ma dziewczynę? Albo chłopaka? – zapytał szczerze Yeon Jun, natomiast starszy z braci parsknął śmiechem.
- Hahaha, dobre. Tak, poślubiony jest pracy w radzie. Cóż, widziałem, że kilka dziewczyn na niego patrzy, ale to zapewne dlatego, że jest słodki i trochę mu zazdroszczą. Co do męskiej strony uczniów, to w zeszłym roku kilku maturzystów oglądało się za nim. Jednak nic mu nie mówiłem. On kocha tylko naukę. – wyjaśnił Soo Bin.
- Może nie spotkał odpowiedniej osoby. Moim zdaniem, to żadna z tutejszych dziewczyn do niego nie pasuje. Jest niski oraz drobny. Z chłopakiem, owszem. Jakiś wysoki przystojniak, taki jak Ty, Bin. – stwierdził nowy trzecioklasista.
- Wybacz mi, Jun. Uwielbiam Tae Hyun'a, ale podoba mi się ktoś inny. Do tego, nie będę wchodził w paradę mojemu bratu, który się w nim kocha. – wyznał Binnie.
- Ooo, czyli też to zauważyłeś. Mówiłem o tym Tae Hyun'owi, ale chyba mi nie uwierzył. – ciągnął Choi.
- Tae jest zbyt mocno skupiony na nauce. Nie dostrzega takich rzeczy. To typ naukowca. Wiesz, ja też się dobrze uczę, ale wszystko ma swoje granice. – dodał drugi maturzysta, zerkając na Kai'a, z uśmiechem na twarzy.
- Trzeba to zmienić, bo ominie go wszystko co najlepsze z tego okresu. Momentami zachowuje się jak dorosły. – wymruczał Jun, znów mierząc wzrokiem kuzyna.
Bin skierował na niego patrzałki, szepcząc.
- Jun, nie patrz tak, bo się zakochasz. Wiem coś o tym. Wystarczyło mi tylko zdjęcie Huening'a i wpadłem w jego chłopięcy urok.
- Mi... - przerwał Yeon Jun, przypominając sobie pocałunek, pierwszy dla nich obu.
- Uwierz mi, to jest coś na co nie mamy wpływu. Zwłaszcza, że mój przyjaciel nie jest zwyczajny, jest słodki i uroczy, jak Beomie. – rzekł Zastępca.
Kiedy Kai Kamal wyciągnął kartki, katem oka dostrzegłem Binnie'go oraz Junnie'go. Uśmiechnąłem się do nich. Podeszli do nas, więc ruszyliśmy do pokoju rady.
- Binnie, chyba mamy godnych następców. – odezwałem się, klepiąc drugoklasistów po plecach.
- W to nie wątpię. Mój następca na pewno dobrze sobie poradzi, nie Kai? – powiedział starszy z braci, równając krok z przyjacielem Beom'a. On naprawdę był nim zauroczony. Patrzył na niego w taki sposób, że tego przyjaźnią nie można nazwać.
- Słuchajcie, wracajcie po zajęciach beze mnie. Mam spotkanie z dyrektorem. Jest kilka spraw, które muszę z nim omówić. – zmieniłem temat.
- Jesteś pewny, Tae-hyung? Może zaczekam za Tobą? – zaproponował młodszy z braci.
- Nie trzeba. Wrócę sam. – zapewniłem.
CZYTASZ
"Angel or Devil" (Zakończone)
RomanceHistoria ucznia III liceum, Pana Przewodniczącego, którego życie jest idealne oraz zapalanowwne co do minuty. Wszystko się zmienia, gdy w szkole pojawia się dwóch, nowych uczniów. Jeden z nich burzy ten porządek...