09.Wyznanie

31 4 0
                                    

Następnego dnia, tuż po śniadaniu pora było udać się do szkoły. Dotarłem z Choi'm do przystanku, gdzie czekali bracia. On rozmawiał z Bin'em, natomiast ja z Beom'em. Co jakiś czas zerkaliśmy na siebie, posyłając uśmiechy.
Po dotarciu na lekcje, musiałem włączyć tryb Pana Przewodniczącego, co nie było łatwe. Podczas jednej z przerw udałem się do skrzyneczki razem z drugoklasistami. Zauważyłem, że Huening nieco się otworzył, co mnie ucieszyło.
- Gdzie Bin-hyung i Jun-hyung? - zaczął Kai.
- Mieli kupić coś do picia. - rzekł mój następca, wyciągając karteczki.
Wtedy ja ich dostrzegłem. Kroczyli korytarzem, rozmawiając. Oparłem się o ścianę obserwując tylko Junnie'go. Rozchyliłem wargi, zachwycony tym jak wygląda w mundurku. Cóż, co prawda ma odpięte guziki oraz krawat w nie ładzie, ale bardzo mi się podobał.
O rany, co mi jest? Dlaczego zachowuje się jak dziewczyna, która jest skrycie zakochana w chłopaku?
Z tego zamyślenia ocknął mnie głos Beom Gyu.
- Whoa, do Jun-hyunga podeszła najładniejsza dziewczyna z mojego rocznika.
Ponownie skierowałem patrzałki na mojego, dalekiego kuzyna, który rozmawiał ze śliczną uczennicą. Moje serce przeszył okropny ból. Poczułem zazdrość, lecz musiałem ją ukryć.
- Beomie, Kai, wracam. Przypomniało mi się coś ważnego. - odezwałem się, po czym podążyłem do pokoju rady.

Gdy Soo Bin oraz Yeon Jun wracali na ich drodze stanęła piękna dziewczyna. Miała ona dla tego drugiego liścik miłosny. Chłopak uśmiechnął się i przypomniał sobie wczorajszy pocałunek z Kang'iem. Od razu odmówił przyjęcia go, patrząc w stronę Tae Hyun'a, ale już go nie było. Maturzysta wyminął uczennicę, by pędem ruszyć za Przewodniczącym. Nie zareagował na wołanie przyjaciół.

Wpadłem do siedziby rady, mocno zirytowany. Trzasnąłem się w czoło, chcąc się uspokoić. Oparłem czuprynę o tablicę, łapiąc głębsze oddechy.
- Tae, uspokój się. Oni tylko rozmawiali, a Jun to Twój kuzyn, fakt daleki, ale kuzyn i najważniejsze, masz na głowie naukę, nie zakochiwanie się. - szepnąłem do siebie.
Odepchnąłem się, zaś do pokoju wszedł Choi. Popatrzyliśmy na siebie. Przez moment panowała cisza, którą przerwał.
- Tae Hyun, coś tak uciekł?
- Uciekłem? Nie, wydaje Ci się. Przypomniała mi się ważna rzecz, dlatego cofnąłem się do pokoju rady. Czy jest coś, co mogę dla Ciebie zrobić? - skłamałem.
- Kupiłem Ci sok pomarańczowy. Myślałem, że zaczekasz, aż Ci go wręczę. - powiedział, podchodząc do biurka. Klapnął sobie na nim, stawiając butelkę na blacie.
- Dziękuję... Ładna ta dziewczyna, z którą rozmawiałeś... - palnąłem, choć chciałem by to wyglądało na taką, zwyczajną rozmowę między chłopakami w naszym wieku.
- Prawda, bardzo ładna. - potwierdził, gapiąc się na mnie, więc stanąłem przed nim, dodając.
- Może powinieneś się z nią umówić? Pasuje do Ciebie. Widziałem, że wręczyła Ci liścik.
- Pasuje do mnie? Skąd możesz to wiedzieć, Tae?
- Przypuszczam. Jest ładna, ponoć dość dobrze się uczy, a Ty jesteś przystojny i masz to coś, co dziewczyny lubią, Jun.
Nagle chwycił mnie za krawat, przyciągnął do siebie, nie pozwalając mi na wyrwanie się. Moje serce zaczęło bić szybciej, od samego bycia blisko.
- Mam inne zdanie na ten temat. Uważam, że nie pasujemy do siebie. Nie jest w moim typie. - wymruczał, wpatrując się we mnie.
- Ale ona jest.... - przerwałem, gdyż skradł mi słodki pocałunek.
- Nie obchodzi mnie, jaka jest. Widzimy się w Sali, Kociaku. - oznajmił i opuścił siedzibę rady. Odprowadziłem go wzrokiem, dotykając warg.

Przez resztę zajęć nie mogłem się skupić. Ciągle obserwowałem mojego, dalekiego kuzyna.
- Tae, co Ci jest? - szepnął mój zastępca.
- Yyy... mi, nic... znaczy... nieważne... Słuchaj nauczyciela, nie mnie. - miauknąłem, zastanawiając się co dalej wyniknie z tego, co jest między mną a Jun'em....

Po ostatniej lekcji podążyłem na spotkanie z członkami rady. Mieli stawić się również drugoklasiści, którzy mieli zająć moje oraz Bin'a miejsce. Jednak nie spodziewałem się, że dołączy do nas Yeon Jun.
- Jun, wracaj do domu. To spotkanie potrwa. - zacząłem.
- Nie. Zostaje. Chcę wrócić do domu z Tobą, Tae Hyun. - rzekł, wchodząc do pokoju.
Zgarnął krzesło, postawił je przy moim biurku, by zaraz na nim klapnąć. Wyciągnął się, „grzebiąc" w telefonie. Pozostali na niego spojrzeli.
- Co on wyprawia? - mruknął Beom.
- Uspokój się, braciszku. Przecież nic złego nie zrobił. Zaczynajmy. - powiedział starszy z braci, po czym mogliśmy przejść do konwersacji.
Podczas spotkania czułem na sobie wzrok Choi'ego. Zerkał na mnie i w ogóle się z tym nie krył.

Młodszy z braci obserwował nowego trzecioklasistę, gapiącego się na Przewodniczącego. Nic był z tego zadowolony i miał ochotę go rozszarpać.

Gdy zakończyłem spotkanie, można było wracać do domu. Wyszedłem ze szkoły z braćmi oraz Junnie'm. Kai ruszył przodem, ponieważ czekał za nim ojciec. Będąc na przystanku, oparłem się o rozkład jazdy, nieco zmęczony. Tuż za mną stanął mój kuzyn, a przede mną Soo Bin i Beom Gyu, którzy przerwał panującą ciszę.
- Tae-hyung, może w weekend pouczymy się razem, np. u mnie?
- Ch... - przerwałem, gdyż w słowo wszedł mi Jun.
- Tae Hyun ma zajęty weekend, Beom Gyu. Musisz bardziej się postarać, by się z nim umówić na randkę.
- Ty! Wkurzasz mnie! - krzyknął mój następca, chcąc ruszyć na nowego ucznia III klasy. W ostatnim momencie złapał go Binnie, mówiąc.
- Beomie, uspokój się. A Ty Jun, przestań go prowokować.
- Niech trochę wyluzuje, bo się spina chłopak i mam rację. Niech lepiej się postara, skoro lubi Tae. - palnął Jun.
- Nic Ci do tego, że go lubię, nie mieszaj się w to Jun-hyung! - warknął Beom.
- W końcu się przyznałeś, Beom Gyu. Teraz to powiedz mu w twarz. - nie odpuszczał mój daleki kuzyn.
- Jun, przestań. Co Ty wyrabiasz? - jęknąłem.
- Po prostu chcę, by się postarał, odważył się wyznać uczucia, tym bardziej, że wszyscy o tym wiedzą. - wyjaśnił.
- Ech... Racja, nie ma sensu już tego ukrywać. Tae-hyung, jestem.... Jestem w Tobie zakochany już od dłuższego czasu. Starałem się to ukrywać, ale ostatnio nie potrafię. Nie podoba mi się, że Jun-hyung jest tak blisko z Tobą, że patrzy na Ciebie i ciągle się we wszystko miesza. - wyznał drugoklasista.
Zwiesiłem czuprynę, biorąc oddech. Młodszy z braci stanął naprzeciw mnie, dotknął policzka, dodając.
- Ale widzę, że Ty hyung, nie czujesz tego samego do mnie, dlatego uznałem, że Twoja przyjaźń mi wystarczy.
- Beomie, jesteś mi jak młodszy brat, lecz masz rację, nie czuję tego samego do Ciebie. Wybacz mi. - wyszeptałem, głaskając go po głowie. Oparł czoło o mój tors, pociągając noskiem. Zrobiło mi się przykro.

Po chwili przyjechał autobus, wsiedliśmy. Jednak Beom nie usiadł ze mną, tylko sam, nawet z dala od starszego brata. Westchnąłem cicho, robiąc minę.
- Rozchmurz się, Tae. - zaczął Choi.
- Daj mi spokój, To Twoja wina. Postawiłeś go przed faktem dokonanym, Jun. - stwierdziłem.
- Musiałem. Męczył się, nie wiedział, czy ma Ci wyznać uczucia, czy nie. Potem by żałował, a tak wie na czym stoi. Wie, że nic z tego nie będzie, pocierpi i przejdzie mu. Pozna kogoś wyjątkowego, zakocha się i zapomni o Tobie, Tae.
- Ale to ja go zraniłem... odrzucając go... Beomie jest mi jak brat.... To trudne.
- Tae Hyun, nic nie zrobiłeś, po prostu go nie kochasz w ten sposób. Będzie dobrze. - rzekł Yeon Jun, łapiąc mnie za rękę, tak po kryjomu.

Wieczorem, siedząc na kanapie nadal myślałem o Beom Gyu. Odłożyłem notes, wzdychając cicho. Nagle poczułem chuchniecie w szyję oraz usłyszałem głos mojego kuzyna.
- Co tak wzdychasz?
- Myślę o moim następcy. Martwię się o niego. - wyjaśniłem cicho.
- Och, nie myśl o nim, tylko o sobie, o swoich potrzebach, o tym czego pragniesz. - wymruczał, siadając obok. Otoczył mnie ramieniem. Przytuliłem się do niego i zrobiło mi się jakoś lżej.
- Może masz racje... sam nie wiem...
Po tych słowach ułożyłem głowę na jego kolanach, przymykając ślepka.
- Słuchaj, jeśli masz ochotę to w weekend wyskoczymy z nim oraz z chłopakami na miasto. - zaproponował i wsunął dłoń w moją czuprynę.
- To dobry pomysł, tylko czy on zechce? - odezwałem się.
- Zapytać można, spróbować przekonać go też, Tae.
- Mhymm... dobrze.
Przekręciłem się na plecy, a Junnie nachylił się nade mną, robiąc noski-noki i kradnąc mi całusa. Zupełnie jakby wiedział, że tego potrzebuję.
Bez słowa podniosłem się, wziąłem swoje rzeczy, kiwnąłem głową, by poszedł za mną. Zerwał się z kanapy, krocząc. Weszliśmy do mojej sypialni, odłożyłem książki na biurko, natomiast on podszedł do mnie i posadził na blacie. Zaraz wziął sobie soczysty pocałunek. Scałował moje policzki, nos, brodę, nawet oczka. Mizialiśmy się po twarzach, jak takie koty. To było słodkie, takie niewinne.
- Pragnę Cię, Kociaku. - wyszeptał Choi, kierując na mnie patrzałki. Bez wahania zgodziłem się, ponieważ także go pragnąłem. Dobrze, że rodziców nie było w domu. Było, by kiepsko, gdyby nas przyłapali.

"Angel or Devil" (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz