---Sen---

482 30 5
                                    


Obudziłem się w dotąd nie znanym mi pomieszczeniu było ciemne, ale posiadało okna, których światło pochłaniały kraty, nie wiedziałem co się dzieje, obraz miałem jakby zamglony. Jedyne co udało mi się skojarzyć była drobna kobieca sylwetka, to był ktoś kogo wcześniej widziałem. Postać miała dwa duże koki oraz była ubrana prawdopodobnie w mundurek szkolny w ręce trzymała niewielki scyzoryk. Z początku się przestraszyłem, nie mogłem uwierzyć własnym uszom.


- Szefie zdobyliśmy dla ciebie to co chciałeś. - powiedziała drobna osóbka - Jesteś szczęśliwy? - dodała po chwili. 

- Nie wiem o co chodzi!- krzyknąłem przerażony.

- Oj nie udawaj. - uśmiechnęła się niewinnie - Chodzi o miłość - dodała dwuznacznie unosząc brwi.

- Co zrobiłaś z Uraraką? - Za plecami schowałem swoją pięść i ją ścisnąłem.

- Uraraką, hahaha - zaśmiała się jak psychopatka - Jej nic nie jest, szefunciu.

- Cholera to o co chodzi?! - wrzasnąłem.

- Powiedzmy, że to niespodzianka - Wyciągnęła do mnie rękę - Szybko!

- Okej, skąd mam mieć pewność, że nic mi nie zrobisz? - spytałem pełen nieufności.

 Możesz mnie skuć ze sobą - po tych słowach uśmiechnęła się dwuznacznie .

- Wole nie - odpowiedziałem machając głową na znak odmowy.

 Złapała mnie za rękę a podczas drogi rozmawialiśmy. Dotarliśmy w końcu na miejsce. Powiedziała do mnie kilka słów.

 - Myślę, że spodoba ci się prezent - Uśmiechnęła się i zamknęła za sobą drzwi.

Postanowiłem rozejrzeć się po pokoju, nie było w nim nic ciekawego po prostu zwykła czarno-czerwona sypialnia. Chodziłem tak po tym pokoju i rozmyślałem. W pomieszczeniu znalazłem duże lustro przyjrzałem się w nim. Miałem na sobie ciemną kamizelkę a pod nią białą koszulę. Dolną część ubioru stanowiły ciemne spodni w ich kieszeni znalazłem srebrne scyzoryki. Na stopach miałem jedynie czarne skarpetki. Ręce zdobiły jedynie czarne rękawiczki oraz moje blizny. Czy ja zostałem szefem LoV? Cały czas mamrotałem sobie pod nosem, wymyślałem różne teorie, gdy nagle moja stopa stanęła na coś twardego.

- Ale boli - krzyczałem, jednocześnie masując swoją stopę.

 Ale przedmiot, na który nastąpiłem był jakoś dziwnie znajomy...

- Przecież to granat Kacchana - przykucnąłem przy przedmiocie - Ale co on tu robi - dodałem.

Wtem usłyszałem jakby znane mi warknięcie z szafy.

- Raz kozie śmierć - zestresowany otworzyłem gablotę.

Moim oczom ukazał się on, siedział związany liną w dwuznacznej pozycji, w buzi trzymał białą różę z przyklejonym do niej liścikiem "NAJLEPSZEGO". Katsuki nie miał na sobie koszulki. W momencie, w którym zdałem sobie sprawę z ostatniego komunikatu, zasłoniłem rękami swoją twarz, lecz mimowolnie patrzyłem na niego. W głowie kłębiły się setki jak nie tysiące myśli. Wydawało mi się, że jest nie w humorze. Patrzył na mnie tymi swoimi krwistymi oczami. Postanowiłem go odwiązać. Starałem się nawet nie patrzeć na jego wyrzeźbiony kaloryfer. Kacchan wypluł z buzi różę i zaczął rozmowę.


- Gdzie ty tyle byłeś nerdzie - odpowiedział z mniejszą złością niż zazwyczaj.

- He? - zdziwiłem się - Co ty robisz w tej szafie? - zapytałem po chwili.

 - Jak to co, brokule chciałem zrobić ci niespodziankę - po tych słowach mrugnął do mnie porozumiewawczo.

- Czy ty jesteś na pewno Kacchanem? - zapytałem z dozą niepewności w moim głosie.

- Nani, no wiesz ty co nie poznajesz swojego Creepera? - powiedział zażenowany.

Wtem wyciągnąłem go z szafy, biedaczek nie myślał o czym mówi i pewnie był bardzo obolały.

- Creepera? - powtórzyłem ostatnie słowa blondyna.

- No Deku, jestem tu dla ciebie - powiedział zmysłowym głosem. - wtem przybliżył się do mnie, złapał ręką moją głowę i zaczął delikatnie muskać moje usta.


Nie powiem podobało mi się to, na początku szeroko otworzyłem oczy, gdy już zacząłem się przyzwyczajać do pocałunku zamknąłem je, zacząłem oddawać pocałunek. Nie wiedziałem czy to sen czy co innego. W dzieciństwie czułem do niego coś innego niż zwykła znajomość. Na początku myślałem, że tu chodzi o przyjaźń ale w wieku jedenastu lat zdałem sobie sprawę, iż to nie jest takie proste. Chciałem wyznać mu uczucie, ale jak te wszystkie nastolatki bałem się odrzucenia. Później próbowałem o nim zapomnieć, ale jak widać wszystko na nic. Moje dalsze rozmyślania przerwał krwistooki.


- To dzisiaj lecimy na całego? - zapytał z chytrym uśmieszkiem na twarzy.

Kiwnąłem tylko głową nie wiedząc na co się godzę. Kacchan znowu postanowił wbić swoje usta w moje. Tym razem od razu oddałem pocałunek. Creeper był szczęśliwy, a wnioskuję to po jego delikatnym mruknięciu. Chwilę tak się całowaliśmy, krwistooki zjechał pocałunkiem na szyję i zaczął robić mi malinki. W odpowiedzi na jego czyn delikatnie jęknąłem, a on wtem zaczął ściągać moją koszulkę ale w pokoju nagle rozległ się bardzo znajomy głos.



♥Bez zobowiązania♥ BakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz