- Midoriya, tutaj. - usłyszałem znajomy mi głos.
- Shoto, to ty? - zapytałem.
- Tak, Midoriya popatrz. - pokazał palcem na drzwi toalety.
- Tam w łazience, są takie szare drzwi... - ciągnął dalej.
- A to nie jest składzik? - podszedłem do niego i szepnąłem mu do ucha.
- Nie to tylko wygląda jak składzik- popatrzył na mnie z delikatnym uśmiechem - To przejście dla personelu i rekomendowanych uczniów - chodź zaprowadzę cię.
Kiedy złapał mnie za rękę poczułem jak zaczęły piec mnie policzki, pociągnął mnie za sobą i razem wyszliśmy tylnym przejściem.
- Wow, nie wiedziałem, że rekomendowani mają takie przywileje... - oniemiałem.
- To nic takiego, jak chcesz możesz ze mną codziennie tędy wracać. - znowu posłał mi delikatny uśmieszek.
- Jasne! - opowiedziałem szybko zawstydzając się momentalnie.
- Masz jakieś plany na ten moment? - zapytał Shoto.
- Miałem iść do sklepu i naszykować się na 15. - odpowiedziałem.
- Ok, mogę ci pomóc. - oznajmił.
- Jeśli chcesz. - odparłem - Lecimy do Family Mart. - uśmiechnąłem się do niego i ruszyliśmy pełną parą.
Postanowiłem kupić sobie coś do picia i do jedzenia. Zastanawiam się też nad czy kupić też dla Kacchana, ale dla niego pewnie przygotuję coś w domu, co będzie bardziej treściwe, przecież nie pozwolę mu chodzić głodnemu. Widzę jak Todoroki przygląda się opakowaniom z herbatą, pewnie bardzo lubi ją pić, podobnie jak Momo, widać pasują do siebie jak dwie krople wody. Chodziłem po sklepie w celu znalezienia składników na jedzenie dla Bakugou. Znalazłem już prawie wszystko ale brakowało mi jednej rzeczy.
- Cholera! - krzyknąłem, wszyscy w sklepie popatrzyli się na mnie jak na wariata włącznie z Shoto.
- O co chodzi Midoriya? - zapytał przerażony.
- Nie mogę znaleźć Bakusia! - odpowiedziałem zirytowany.
- Tu jest... - Shoto pokazał palcem na półkę.
- Ale nie było go tutaj! - odparłem.
Poszliśmy w kierunku kasy, a kasjerka skasowała nam produkty. Lecz zapomniałem o bardzo ważnej rzeczy
- Jeszcze gumy poproszę. - powiedziałem- Dobrze jakie pan chce? - Chciałem wtedy odpowiedzieć, ale kasjerka ciągneła dalej - Durexy czy Unimil?
- Truskawkowe, poproszę- odrzekłem
- Ok , proszę... - do ręki wręczyła mi pudełeczko prezerwatyw - powodzenia - kasjerka mrugnęła do mnie.
Z kasy odszedłem czerwony niczym pomidor, nie chciałem się już upokarzać oddawaniem gumek, więc postanowiłem schować je głęboko w kieszeni. Todoroki widząc moją zawstydzoną twarz nie mógł powstrzymać śmiechu, zwłaszcza, że był przy tej sytuacji.
- Midoriya, chciałeś gumy to masz. - próbował ukryć uśmieszek.
- Haha, zabawne... - odrzekłem poirytowany - Nie mów o tym Kacchanowi!
- Jak chcesz możemy się spotkać i możesz sobie pożuć. - mówiąc to przybliżył się do mnie i subtelnie oblizał swoje wargi - Oczywiście nie bierz tego na poważnie, to tylko żarty- zrobił swoją zwykłą minę.
- Brzmi kusząco. - brnąłem dalej w jego żarty - Zapukam kiedyś do twych drzwi. - zaśmiałem się.
- A właśnie.. - zmienił temat - Z kim spotykasz się o 15 aby pożuć gumy? - zapytał.
- A z Kacchanem... - dopiero po wypowiedzeniu tego zdania przypomniałem sobie o co przed chwilą mnie zapytał.
Zrobiłem się czerwony i zacząłem wyobrażać sobie nie wiadomo co. Postanowiłem ulotnić się od Todorokiego zanim zacznie pytać o szczegóły i zobaczy moją twarz w takim stanie.
- Todoroki- kun, oj późno się zrobiło a ja muszę załatwić coś jeszcze! - krzyknąłem do niego.- Narazie Midoriya... - odpowiedział.
Udałem się w kierunku domu, szedłem powoli a w czasie drogi zastanawiałem się nad tym co zrobię nam do jedzenia. Myślałem tak i myślałem, aż w końcu...
- Katsudon, to jest to. - krzyknąłem, zauważyłem, że jestem już przy moim bloku.
Ruszyłem w jego kierunku i zanim się obejrzałem byłem już na swojej klatce schodowej
- Wróciłem- przywitałem się
Cisza...
Nikogo nie ma w domu, dziwne zazwyczaj jak wracam do domu mama już jest tam jest. Zerknąłem na czas 13. Ah tak, dzisiaj były skrócone lekcje a normalnie kończę o 15 lub 16. Poszedłem w kierunku kuchni, rzuciłem plecak na kuchenny stół i wyciągnąłem potrzebne składniki, zacząłem działać. Po ok 90 minutach posiłek był gotowy, podzieliłem go na trzy. Pierwszą część włożyłem do pojemniczka, zresztą tak samo jak drugą. Wziąłem plecak a do jego wnętrza włożyłem 2 pojemniczki, 2 batoniki, 2 bakusie oraz jedną litrową butelkę wody, 2 pary pałeczek a i jeszcze łyżeczki. Ostatnią część dania zostawiłem w garnuszku, przykryłem pokrywką i włożyłem do lodówki. Z kuchni wziąłem jeszcze karteczkę samoprzylepną i przykleiłem ją na lodówce pisząc "Kolacje masz w lodówce ~ Izuku'. Powinienem jeszcze się umyć, pobiegłem szybko do pokoju i wybrałem jakieś ubrania, popędziłem w kierunku łazienki. Kiedy rozbierałem się ze spodni wyleciało mi opakowanie prezerwatyw, nie chciałem aby mama przez przypadek je znalazła, więc włożyłem je w spodnie, które mam ubrać. Wziąłem szybki prysznic. A po nim popatrzyłem na godzinę. Już 14.50.
CZYTASZ
♥Bez zobowiązania♥ Bakudeku
FanficOstrzegam książka jest ostro pojebana. Czytasz na własną odpowiedzialność... Czy stosunek bez zobowiązań może zamienić się w coś więcej? Niebawem Izuku się o tym przekona. Książka nie skończona...