Przeszliśmy w ciszy przez wodę i zobaczyliśmy Clo (to ostatnia część w której się pojawi) rozmawiającą z kimś przez telefon.
- NOSZ KURA!!! NIENAWIDZĘ TEJ DOLINY!!! CZY MOŻE MI CHOCIAŻ PODCZAS JEDNEJ WAŻNEJ ROZMOWY NIE ŚCINAĆ ZASIĘGU!?
- możesz się tak nie drzeć?! - usłyszeliśmy obok nas głos Bibi...
- To że mamy rozejm, nie znaczy że możesz mi rozkazywać! - odkrzyknęła Clover. Ja randomowo wyszedłem z krzaków w których siedzieliśmy mówiąc:
- Hej Bibi! EMZ cię woła, chodź za mną! - Bibi jak oparzona pobiegła do lobby, ja na ulcie uciekłem do Sandy'ego, a Clo zaczęła klnąć po wszystkim co się da, że raz nie może jej się coś udać. Zaczęliśmy iść do mojej bazy. Gdy byliśmy już trochę za tą jamą, usłyszałem za sobą jak Sandy się przewraca. Szybko się obróciłem i zobaczyłem, że chłopak siedzi na ziemi i trzyma się za nogę.
- Co się stało? - spytałem kucając przy nim
- no noga mnie boli..
- pokażesz? - nie czekałem na odpowiedź, tylko złapałem go za nogę i podwinąłem jego nogawkę. Noga była bardzo spuchnięta. Szybko rzuciłem okiem na jego twarz, a był on cały zarumieniony.
- dasz rady chodzić?
- Chyba nie, ale spróbuję.
Spróbował wstać na zdrowej nodze, a dopiero później na spuchniętej. Gdy tylko to zrobił prawie się przewrócił, ale go złapałem.
- lepiej uważaj - powiedziałem, a on stał się czerwony jak burak.
- d-dobrze - wyjąkał
- hmmmm... To jak dojdziemy do hallu?
- nie wiem - powiedział już spokojniejszym, ale dalej jąkającym się głosem
- mam pomysł! - krzyknąłem, po czym wziąłem chłopaka na ręce, a on oszołomiony wtulił się we mnie. Tym razem to moja twarz przypominała buraka. On jest całkiem uroczy... NIE LEON! NIE MYŚL O NIM W TAKI SPOSÓB! TO TYLKO TWÓJ PRZYJACIEL! a może nie tylko... NIE! IDZIEMY BO NIEDŁUGO OBIAD... Gdy wchodziliśmy nikogo nie było w hallu, więc wślizgnąłem się do pokoju i zawinąłem mu nogę w jakąś chustę. Pod samą stołówką wziąłem go pod ramie, żeby te shiperki niczego nie spekulowały i wszedłem, a on wkuśtykał do środka. Znów nie dali nam drugiego krzesła, ale tym razem wiedziałem co robić. Usiadłem na krześle, a on na moich kolanach. Na obiad było spaghetti, które szybko zjedliśmy. Po obiedzie znów wziąłem go pod ramie i zaprowadziłem do pokoju. Po chwili przyszła Pam i Tara. Tara zaczęła opieprzać Sandy'ego, że jest nieodpowiedzialnym dzieciakiem i inne obraźliwe rzeczy, co mnie zaczęło wkurzać, a Pam zobaczyła co się stało z jego nogą. Była ona złamana, więc uzdrowicielka poszła po gips i bandaże. Kiedy tylko wyszła, nie wytrzymałem i krzyknąłem:
- MOŻESZ NA NIEGO NIE KRZYCZEĆ?! TO NIE JEGO WINA, TYLKO MOJA! TO JA GO ZAPROWADZIŁEM DO TEGO PRZEKLĘTEGO URW- - i wtedy postanowiłem trzymać język za zębami
- gdzie go zaprowadziłeś?
- nie musisz wiedzieć.
- jak mi nie powiesz, to twój ojciec to z ciebie wydusi
- nie wydusi, nie da rady
- oj uwież mi że da
- bo co? Bo go prawie nie obchodzę?
- moglibyście się nie kłucić?! - do rozmowy włączył się Sandy.
- a ty możesz się zamknąć młodziaku???
- NIE KRZYCZ NA NIEGO!
- Ty też się zamknij, nikt cię tu nie chce, jesteś małomównym odludkiem i nikt by się nie chciał z tobą znać, gdybyś nie był legendą!
Po jej słowach weszła Pam i zaczęła opatrywać nogę Sandy'ego. Tara złapała mnie za rękę i wyszarpała z pokoju. Wzięła mnie do stołówki, która akurat była pusta i przydusiła do ściany, że ledwo mogłem oddychać.
- albo powiesz Czemu Sandy tak się zmienił, albo... - w tym momencie pokazała mi swój portal, a w nim jej cień.
- a skąd mam wiedzieć?!
- i nagle Nita ogłosiła spotkanie.
Użyłem ulta i wyrwałem się, z trochę rozluźnionego na chwilę ucisku Tary. Pobiegła tam przede mną i zajęła jedno z lepszych miejsc.
- po pierwsze, abym nie zapomniała, Leon za godzinę ma rozmowę z Supercellem. Po drugie w skrzynkach będą siedzieć dwie nowe postacie. Po trzecie unban już za 10 godzin. Po czwar..
- a wiesz może czego będzie dotyczyć ta rozmowa? - przerwałem jej
- nie przerywaj mi! I nie!
- aha ok
- po czwarte będzie nowy tryb ,,świąteczny napad" i kazali go potrenować na mapce ze special eventami. I to tyle. - Podszedłem do pokoju w którym leżał Sandy. Usiadłem na swoim łóżku i zacząłem coś przeglądać na YT. I wtedy usłyszałem ciche:
- Leon... pomóż proszę... - zignorowałem go. Ale tym razem powiedział głośniej:
- Leon. Potrzebuje pomocy...
To też zignorowałem. Po chwili usłyszałem, że obraca się w łóżku i czegoś szuka. Zaczęła mnie zżerać ciekawość, co on robi, ale przypominała mi się Tara i jej cień. Z rozmyśleń wyrwało mnie, uczucie jakby ktoś mi jechał palcem po karku. Wzdrygnąłem się, wyprostowałem, zesztywniałem i zarumieniłem się.
- czego?! - odwróciłem się i spojrzałem surowym wzrokiem na chłopaka
- co ona ci zrobiła?... Nie jesteś taki sam, zmieniłeś się.. - powiedział chłopak płaczliwym głosem
- słuchaj muszę już wychodzić, pogadamy jak wrócę.
- a gdzie idziesz???
- na rozmowę do Supercella, ale co cię to interesuje? - i wyszedłem nie zwracając na niego uwagi. Nigdy wcześniej nie byłem na takiej rozmowie, więc Supercell powiedział żebym usiadł na przygotowanym krześle.
- Leon, zauważyłem że świetnie dogadywałeś się z Sandym, ale groźba Tary cię zmieniła. Przeżyłeś już to drugi raz od dzieciństwa. A teraz musisz dokonać poważnego wyboru.
- jakiego? - spytałem
- niedługo update, wiesz to już, ale teraz musisz wybrać, czy Sandy zostanie z wami i będzie się męczył z tą nogą, czy jednak wolisz żeby się nie męczył, trafił z powrotem do skrzyni, ale stracił wszystkie wspomnienia. Więc co wybierzesz mój drogi?
- ale jak to stracił wszystkie wspomnienia?!
- wszystkie. I te dobre i te złe
- a jak zostanie?
- będzie się borykał z nogą, szybko się będzie męczył, a gracz będzie nim grał
- wolę aby cierpiał niż stracił wspomnienia
- i tak leć się pożegnać, większość osób zagłosowało, aby wrócił do skrzyni
- JAK LUDZIE MOGĄ BYĆ TACY OKRUTNI!? - Krzyknąłem, po czym wybiegłem z tamtego pokoju. Wbiegłem do Sandy'ego i od razu go przytuliłem, to co zrobili ci ludzie było okropne, więc aż się rozpłakałem...
- co ci się stało?
- Sandy ja tego nie chcę! Ludzie to potwory! Jak mogli ci to zrobić?! - wykrzyczałem przez łzy
- spokojnie, uspokój się i powiedz co się stało - mówił spokojnym głosem
- nie chce cię stracić! Proszę nie odchodź od nas! - przytuliłem się do niego jeszcze mocniej, a on przytulił się do mnie.
- ja też tego nie chcę, ale to nie od nas zależy... - wyszeptał mi na ucho. Płakałem tak jeszcze chwilę, ale on miał na mnie uspakajający wpływ, więc niedługo już tylko pociągnąłem nosem. Piekły mnie oczy, a cała moja twarz była mokra od łez.
- gdy mieliście to spotkanie, przyszedł do mnie Supercell i powiedział że niedługo stracę wszystko co dla mnie ważne.
- ale czemu mi nie powiedziałeś
- bo gdy się rozpłakałem, powiedział że nie możesz się o tym dowiedzieć, zanim z tobą nie porozmawia i że ty nie stracisz nic z pamięci. - powiedział drżącym głosem. Po kilkunastu sekundach się lekko rozpłakał.
- nie lubię patrzeć jak ktoś płacze, a w szczególności ty
- ale ja nie chcę cię opuszczać!
- ja też tego nie chcę...
- ale ty nic nie rozumiesz!
- czego nie rozumiem?
- zabierz mnie nad tamto urwisko, to moje ostatnie życzenie przed odejściem od was.
- dobrze - odpowiedziałem. Znowu wziąłem go na ręce. Nie obchodziły mnie Shelly, Bibi, EMZ i reszta, chciałem po prostu wykonać jego życzenie. Przeszedłem przez hall nie zwracając uwagi na krzyczącą Tarę i poszedłem nad to urwisko. Wtedy on powiedział:
- nie będziesz na mnie zły jak ci się do czegoś przyznam? - spytał
- nie, możesz być spokojny...
- b - bo ja cię.. - i wtedy się ściął
- możesz mówić ja się nie obrażę - jeszcze raz zapewniłem
- ja cię kocham! - chłopak schował twarz w ręce. Ja musiałem przeanalizować co powiedział i dopiero wtedy odpowiedziałem:
- ja ciebie też - sam się zdziwiłem, że to powiedziałem, ale przypomniałem sobie, że i tak wszystko zapomni.
- serio?
- tak - odpowiedziałem pewniejszym głosem, a on mnie przytulił. I wtedy nad to urwisko przyszedł mój tata i matka Sandy'ego.
- CO TU SIĘ DZIEJE!?
Krzyknęli w tym samym momencie.
- nic co mogłoby was interesować - odpowiedziałem chamsko. I wziąłem chłopaka na ręce, by pójść z powrotem do pokoju. Gdy oni coś tam krzyczeli, wyróżniłem tylko jedno pytanie nie zadane przez żadnego z nich:
- czyli jesteście razem? - odwróciłem się żeby zobaczyć kto o to spytał. Okazało się że była to Nita.
- tak i co ci do tego? - spytał Sandy, po czym poczułem że pocałował mnie w policzek.