Weszliśmy na stołówkę jako jedni z pierwszych, ale ale powiedzieli żebyśmy pomogli w kuchni, a jak skończyliśmy zostało już tylko miejsce dla 4 osób, a Rosie pomagaliśmy: ja, Sandy, Jessie i Penny (O tym co się tam odwalało będzie inny rozdział[jeśli ktoś czytał tą książkę u prawdziwej autorki to wie że nie będzie xD]). We czwórkę sobie siedliśmy, bo Rosa była jeszcze w kuchni, jak wyszła to Tara powiedziała...
-może byś ustąpił miejsca?
Sandy wstał, a ja wpuściłem go na moje krzesło, bo nie miałem zamiaru siedzieć obok tej podejrzanej baby (EMZ). Wtedy Sandy powiedział...
-usiądź ja postoje.
-nawet sobie nie żartuj!- odpowiedziałem
-nie żartuje, usiądź!- mówił dalej miłym głosem (wiem że się teraz pogubicie, więc dam na koniec każdej wypowiedzi L (Leoś), lub S (Sandy) tak będzie prościej czytać)
-nie ty usiądź, ja se stanę! L
-ty masz usiąść! S
-nie bo ty. L
-nie prawda, ty. S
-nie, ty chcesz tam usiąść! L
-nie ja wolę stać. S
-nie, bo ja L
-ty wolisz siedzieć. S
-ja wolę stać, a ty siedzieć, cicho siedź L
-NIE PRAWDA!- krzyknął a wtedy Tara powiedziała...
-skoro tak chcecie siedzieć, to usiądźcie na tym krześle razem.
-ale ty siadasz pierwszy- powiedział Sandy
-nie bo ty!
-niebo to zostaw lotnikom
Więc usiadłem, a Sandy wpakował mi się na kolana i tak sobie siedzimy, a na obiad dostaliśmy rosół, więc jemy, sobie jemy. Ja ledwo dosięgam do talerza, więc gdy próbuje dosięgnąć to muszę trzymać nowego żeby nie spadł, widzę że EMZ coś nagrywa z rosołem w roli głównej. AŻ TU NAGLE! Słyszę jej krzyk, wszyscy się na nią gapią, a ona wyciąga swój pikny tylyfon z zupki. Ja gadam że se nowy kupi, a ona...
-Ale okazja że Sandy siedzi na twoich kolanach pewnie się już nie powtórzy!- powiedziała prawie płacząc, a ja zobaczyłem że Sandy zjadł obie nasze zupki...