Rozdział IX [+18]

352 8 1
                                    

Hej! Jest kolejny rozdział :) Jesteśmy cały czas w sypialni Andromedy, w której aktualnie przebywa Bellatrix :) Zapraszam do czytania! 

----

Przez chwilę Bellatrix i Andromeda siedziały w milczeniu i patrzyły się na siebie. Wzrok Bellatrix był wściekły, natomiast Andromeda patrzyła się na swoją starszą siostrę jak na trofeum, które zdobyła tylko po to, by się go na zawsze pozbyć. 

- Poznałaś już trochę moją córkę. - zaczęła Bella uśmiechając się szyderczo. - Jaka ona jest?

- Napewno nie taka jak Ty. I nigdy taka nie będzie. 

- Nie zapominaj Andromedo, że to również córka Czarnego Pana. 

- Nikt tego nie wie i nikt tego się nigdy nie dowie. 

- A skąd masz tą pewność? Myślisz, że ludzie uwierzą, że Rudolf stworzył to małe cudo?

- Nie będą mieli wyboru. 

- Opowiedz mi o Twojej Nimfadorze. 

Andromeda spojrzała na Bellatrix z tak wielką nienawiścią, że była pewna, że jej wzrok mógłby spalić jej starszą siostrę, gdyby tylko mógł. Jak ona śmie wspominać przy niej Dorę? I to jeszcze z tym podłym uśmiechem na twarzy. 

- A może mi opowiesz jak ją zabiłaś, Ty wredna suko! 

- Nie tak ostro, Dromeda. Mówiłam Ci. Broniłam się. Wcale nie chciałam jej zabić. No może trochę. Wkurzyła mnie, jak poślubiła wilkołaka. Jeszcze więcej plam w naszym rodzie... Po prostu byłam wściekła. Ale przecież nie jestem aż tak wielkim potworem. Serio nie chciałam jej zabić. - Bellatrix powiedziała to wszystko bez najmniejszego zawahania, bez najmniejszej skruchy. Zupełnie jakby rozprawiała na temat wczorajszego wypracowania. - Walczyłam sobie z Kingsleyem, później z McGonagall i tak dalej. McGonagall pokonałam, owszem, ale jakoś nie miałam serca jej zabić. Od Kingsleya uciekłam, bo zaczął już mnie wnerwiać. Czaisz, że chciał mnie zabić? 

- Więc stchórzyłaś, tak? Łatwiej jest spieprzyć z pola walki jak widzisz, że przegrywasz niż walczyć do końca, taka jesteś odważna, co?

- Nie o to chodziło... Wiesz, ja miałam już wtedy Lilith. A wiedziałam, że Czarny Pan się nim zajmie jak należy. Dałabym mu radę, ale nie chciałam się męczyć. Powaliłam go na ziemię i chciałam iść pomóż Rudolfowi, bo widziałam, że ta oferma chyba trzyma różdżkę na odwrót. I wtedy Twoja kochana córcia mnie zaatakowała, czaisz? Międzyczasie Kingsleya zaatakował Travers, więc musiał z nim walczyć. Ja spojrzałam na Twoją małą i tylko spytałam: "co, ciotkę chcesz zabić?", a ta zaczęła we mnie ciskać zaklęciami. To wrzeszczę do niej: "lepiej uciekasz, bo i tak nie wygrasz tej walki", ale ona nadal. Byłam już zmęczona, a ta we mnie Incanterusem. Cemerie to zobaczyła i ją rozbroiła, akurat w tym czasie, kiedy ja rzucałam na nią Avadę. 

- I to ma być usprawiedliwienie? - spytała Andromeda, a z jej oczu zaczęły płynąć łzy. - TO...MA BYĆ... USPRAWIEDLIWIENIE? Jesteś mordercą, Bellatrix. Jesteś bezduszną istotą, która nie powinna chodzić po tym świecie! Dlaczego żyjesz? Dlaczego wróciłaś? Dlaczego chcesz mącić nasze życie? Nie dość już zrobiłaś? - Andromeda już przestała się kontrolować i zaczęła płakać. Ale tym razem to był chyba największy płacz, jaki w życiu miała. Niekontrolowany, olbrzymi płacz przepełniony bólem tak dotkliwym, na jaki nie była gotowa. Myślała, że to już się skończyło. Że jest już na zawsze pogodzona ze śmiercią Nimfadory, ze śmiercią Teda. Myślała, że życie toczy się dalej, a przeszłość należy do przeszłości. Jednak nagle, w jej poukładane życie ta przeszłość wróciła i przestawiła wszystko do góry nogami. Andromeda opadła na ziemię i płakała. Tak mocno płakała. Poczuła, że ktoś chwyta ją za ramię. 

Siostry Black: Przeszłość nadchodzi [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz