Wsunął się do namiotu, a widok, który zastał natychmiast skradł mu serce. Zobaczył przyjaciela śpiącego na posłaniu, ułożonego na plecach z głową odwróconą lekko w bok, w jego stronę. Podejrzewał, że chciał jedynie poleżeć i wypocząć, lecz ze zmęczenia usnął. Jedna ręka leżała wzdłuż ciała, druga spoczywała luźno na brzuchu. Przysunął się bliżej i przyklęknął, przesuwając po nim spojrzeniem i zatrzymując je na jego twarzy.
Przyglądał się jego rysom rozluźnionym we śnie, czuł się urzeczony tym, jaki jego piękny Stevie wydawał się spokojny. Przez ostatnie wydarzenia zyskał tyle powagi, tyle trosk, bólu... a teraz był tak cudownie od nich niezależny, wolny od otaczającej ich wojny. Cudownie było to w nim dostrzegać, chłonąć jego łagodną urodę, podziwiać zarys szczęki... kształt kości policzkowych, zmysłowych ust...
Uniósł rękę, aby móc go dotknąć i złapał się na tym, że chciałby sprawdzić, ile zdoła zrobić i go nie obudzić. Przyłożył dłoń do jego żuchwy, przeciągając nią po jej linii... powoli... delektując się ciepłem skóry i nie zdając sobie sprawy z tego, że dokładnie odwzorowywał...
(dotyk)
...ruch ręki Steve'a z tamtego dnia, po deszczu, gdy ten wodził po nim palcami, po raz pierwszy pragnąc intymnej cielesności. Uważnie patrzył, szukając jakichkolwiek oznak przebudzenia, lecz usłyszał jedynie głębszy wdech. Wierzchem dłoni pogładził policzek, pochylając się mocno, by móc zgłębiać każdy szczegół reakcji, poczuł na sobie powiew miarowego oddechu, jego własny był napięty, chwilami wstrzymywany. Wpływała na niego wiedza, że Rogers nie jest świadomy jego...
(dotyku)
...działań, powodowało to w nim jakiś rodzaj przejęcia podobnego do stresu, a jednocześnie współistniejącego z ekscytacją. Czuł, że ukochany do niego należy... Steve... Steve, kochanie... pragnął podarować mu ulotne wrażenie...
(dotyku)
...czegoś niezwykłego, wynikającego z bezgranicznej miłości, którą go darzył. Musnął wargami swoje palce i przyłożył je do ust Rogersa, tak jakby składał na nich ten pocałunek... przesunął po nich opuszkami, jak najostrożniej... powtórzył ten ruch, powodując lekkie poruszenie przez sen przyjaciela.
- Boże, Steve, jesteś taki piękny. - szepnął.
Pragnął jego bliskości, jego ciała... Steve, proszę... zdjął jego rękę z brzucha i położył przy boku... a Rogers ruszył z lekka głową, jakby chciał ją przekręcić, lecz nie zrobił tego, pozostała w takim samym ułożeniu. Zamarł na moment. Czekał. Czujnie patrząc ukochanemu w twarz, zaczął rozpinać guziki wojskowej koszuli, dbając, by nie dotknąć jego skóry, jeszcze nie... zależało mu, by obudził się dopiero, jak zacznie go pieścić. Rozchylił poły ubioru, odsłaniając ciało przyjaciela od pasa wzwyż, zlustrował je spojrzeniem... podziwiał wspaniałe krzywizny, zarysy mięśni... Boże... już sam widok sprawiał, że robiło mu się gorąco. Przyłożył dłoń nieco z boku, u dołu jego lewej piersi, poprowadził ją wzdłuż jej obrysu... delikatnie... docierając do zagłębienia na środku torsu... a Steve westchnął cichutko, doznając jego...
(dotyku)
...czułej dłoni i pozostając jednocześnie nieświadomym. Powtórzył ten ruch wstecz, obrysowując palcami jego pierś... obserwował twarz partnera, podobało mu się jak jego usta leciutko się rozchyliły, jak oddech nabrał upojnej głębi... widział w jego rysach podświadome, senne doznanie. A potem to usłyszał.
- Bucky...
Boże. Jego imię... ukochany wymówił jego imię... zrobiło to na nim ekstremalne wrażenie, Boże, Stevie wyczuwał go nawet przez sen, to było... piękne. Ułożył ręce na obu jego piersiach i zaczął leciutko je naciskać... bardzo ostrożnie... skupiał się na ich cudownej jędrności... Boże... spostrzegł, że Rogers zmarszczył z lekka brwi, uchylił szerzej wargi. Stopniowo zwiększał nacisk na jego tors... powoli... lecz coraz silniej... a z ukochanego zaczęły wydobywać się ciche westchnienia, wciąż miał zamknięte oczy, lecz wybudzał się wraz z przyjemnością, jaką mu ofiarował. Wciąż nasilał pieszczotę, klatka piersiowa uginała się pod jego dłońmi... Boże... Steve, kochanie... Steve... tak dobrze... czuł jak własny członek coraz bardziej mu twardnieje... tak cudownie było doznawać tego ciała poprzez dotyk... a Steve... Steve zaczął jęczeć. Brzmiał pięknie. Ciche dźwięki powodowane rozkoszą wydobywały się z jego ust i jeszcze bardziej go nakręcały. Podobało mu się jak ukochany powoli wyszedł ze świata snów... jak wciąż trwał z zamkniętymi oczami, chcąc doznawać ekstazy, która była tak wielka, tak obezwładniająca... że zdawała się nierzeczywista. Nie czekał dłużej. Przeciągnął dłońmi w dół, od torsu przez wspaniale umięśniony brzuch, delektując się delikatnym drżeniem napiętego w oczekiwaniu ciała. Sięgnął do klamry paska, rozpinając najpierw ją, a potem rozporek, pociągnął za spodnie, chwytając od razu za krawędzie bielizny, zesunął je do kolan, odsłaniając wzwód partnera... Boże... o Boże... jaki był sztywny, jaki... duży...

CZYTASZ
Stucky: Piękno w sercu
FanfictionMiał szesnaście lat, kiedy zaczął rozumieć, że patrzy na swojego najlepszego przyjaciela bardziej uczuciowo niż miał odwagę sobie na to pozwolić. Od zawsze go kochał i wiedział, że również jest kochany. Byli dla siebie najbliżsi i nikt nie znaczył d...