Cenił takie chwile, które mógł dzielić z najdroższym sobie człowiekiem. Siedział przed namiotem, spoglądając na wojenny krajobraz, a przy jego boku nieodłącznie trwał przyjaciel, czuł na sobie jego wzrok, lecz nie reagował. Koiła go jego obecność, świadomość tego, że jest blisko i gdyby tylko chciał, mógłby chwycić go za rękę. Oczywiście dyskretnie. Relaksował się wspólnym milczeniem.
- Wyglądasz jak myśliciel, Stevie. - usłyszał lekko zaczepny ton - A ja mam akurat teraz ochotę, żebyś przestał myśleć.
Zaskoczony sposobem, w jaki przerwano ciszę, odwrócił głowę w stronę Barnesa, od razu dostrzegając jego uśmiech zabarwiony delikatną prowokacją. I nie mógł oprzeć się wrażeniu niewinności ukochanego, jego łagodnej twarzy, tak młodej i pięknej, nieporysowanej bólem. Jak kiedyś. Przed wojną. Doznanie było silne, powodujące w mim uczucie nagłej, ciepłej miłości... i pragnienie, by móc doświadczyć jej poprzez fizyczność, zatrzymać przy sobie dawnego Bucka na dłużej. Jak zawsze, gdy byli blisko. Ukochany rozejrzał się asekuracyjnie i uznając, że jest wystarczająco bezpiecznie, wyciągnął ku niemu dłoń.
- Chodź ze mną.
Ujął rękę Bucka i pozwolił się zaciągnąć do namiotu, sprawnie i szybko, by nie ryzykować tym, że ktoś mógłby ich dostrzec. Znalazłszy się wewnątrz, przyklęknął naprzeciw przyjaciela, bardzo blisko, przez co wyczuwał na twarzy powiew jego cichego, lekko napiętego oddechu. Wciąż trzymał dłoń Barnesa w swojej, wpatrywał się w jego piękne oczy... Boże, tak bardzo go kochał... i wtedy partner delikatnie zetknął ze sobą ich usta. Pocałunek był miękki, wyrażał subtelność ich miłości, połączenie poprzez wzajemne zaufanie. Wczuwał się w powolne muśnięcia warg przyjaciela... Bucky... Bucky, kochanie... Boże, kochał sposób, w jaki on potrafił całować. Tak delikatnie, nieśpiesznie... upojnie... poczuł na policzkach jego dłonie. Odwzajemnił gest, opierając własne na jego biodrach, uczuł jak Buck zbliżył się jeszcze bardziej, przylegając do niego całym swoim ciałem. Klęczeli blisko... tak blisko, jakby stanowili jedność. Tak bezpiecznie, tak dobrze...
Pogłębił pocałunek, wsuwając język głęboko w usta Bucky'ego, ocierając nim o jego podniebienie, czując jak on rewanżuje się tym samym. Coraz silniej, coraz namiętniej... muśnięcia przeistoczyły się w eskalację wzajemnego pożądania, łączyli się w gwałtownych, żarliwych poruszeniach warg, delektowali się sobą... Boże, Buck... Buck... z każdą chwilą czuł, że potrzebuje go coraz mocniej, bliżej... brakowało powietrza... Oderwał się od ust kochanka, dyszał mu w twarz, a na własnej czuł jego gorący oddech, patrzył w jego lekko nieprzytomne oczy. Kochał go takim. Odsunął się nieco, żeby móc swobodnie rozpinać guziki jego wojskowej koszuli, pochylił przy tym głowę i uczuł jak Barnes całuje go we włosy, przesuwając po nich delikatnie wargami.
- Kocham cię, Steve - usłyszał jego szept.
- A ja ciebie, Buck. A ja ciebie.
Zluzował wszystkie guziki, rozchylił poły koszuli, a Bucky wyciągnął za siebie ręce i wspólnie pozbyli się całkowicie tej części ubioru. I teraz... mógł bez przeszkód patrzeć na idealną rzeźbę kochanka, podniecała go jego nagość i... i czuł, że mu staje. Podziwiał jego kształtny tors, pięknie umięśniony brzuch... Boże... chciał jego bliskości, chciał się kochać. Tylko z nim. Już zawsze tylko z nim. I teraz to Buck sięgnął ku niemu, by rozpiąć jego koszulę, pozwolił na to ufnie i kiedy ostatni guzik został pokonany, odrzucili niepotrzebny materiał gdzieś w bok. Klęczeli przed sobą rozebrani do połowy, a na ich szyjach swobodnie wisiały nieśmiertelniki. I wtedy Bucky znów do niego przylgnął, obejmując go jedną ręką za plecy, drugą za kark. Bardzo blisko... jego skóra, taka rozpalona, taka miękka... twarz tuż przy twarzy... Boże... czuł przez spodnie, że członek kochanka również... jest... sztywny. Przez chwilę po prostu wchłaniali wzajemne ciepło, pożądanie... wsłuchiwali się w oddechy, delektowali bliskością i napięciem powodowanym niecierpliwością zaznania przyjemności w miłości.
CZYTASZ
Stucky: Piękno w sercu
FanficMiał szesnaście lat, kiedy zaczął rozumieć, że patrzy na swojego najlepszego przyjaciela bardziej uczuciowo niż miał odwagę sobie na to pozwolić. Od zawsze go kochał i wiedział, że również jest kochany. Byli dla siebie najbliżsi i nikt nie znaczył d...