Love is strong.
W mediach Stonesi. Chcę wierzyć, że miłość jest silna i mocniejsza niż pieniądze.
05.12.1990, środa
— Mam złe przeczucia! — jęknęła pani Słodakowa, wrzucając kolejnego obranego ziemniaka do miski z wodą.
— Oj, mamo.
Madzia odgarnęła włosy, opadające na twarz. Pochyliła się, by złapać biegającą po kuchni córeczkę. Nie miała ochoty znów zbierać kaszy z mąką z podłogi, a potem przesiewać przez sitko, jak w zeszłym tygodniu. Od tamtej pory pilnowała i szafki, i córki jak oka w głowie.
— Ma-ma! — wysylabizowała dziewczynka, zupełnie niezainteresowana szafką z zapasami, a wskazując paluszkiem na surowe ziemniaki.
— Nie, nie wolno.
Madzia wzięła córeczkę na ręce i przeniosła na kocyk w pokoju, gdzie mała miała rozłożone zabawki. Zostawiła otwarte drzwi, by obserwować dziecko, ale musiała zająć się obiadem. Grzesiek miał lada chwila wrócić z pracy i powinien zjeść porządny posiłek. Zbiedniał ostatnio. Zamartwiał się chorobą ich córeczki. Czasem mamrotał coś przez sen, budził się zlany potem. Uspokajał Madzię, mówiąc jej, że wszystko będzie dobrze, że to tylko cięższy okres w pracy. Zaklinał się na wszystkie świętości, że nie miał romansu i Madzia mu wierzyła. Byli ponad dwa lata po ślubie, a on za nią wprost szalał. Odkąd urodziło się dziecko ich miłość się zmieniła, ale na pewno nie wygasła. Chciała na ten temat porozmawiać z mamą, póki były same w mieszkaniu.
— Ja naprawdę nie wiem, czy to jest dobry pomysł. — Pani Słodakowa podjęła temat, obierając kolejnego kartofla. — Przecież święta idą, malutka już tak dużo rozumie i ma mieć święta bez ojca?
— Mamuś, ale Grzesiu obiecał mi na wszystkie świętości, że na wigilię wróci. On leci tylko na dwa tygodnie. Dwudziestego już ma być z powrotem w Polsce i razem będziemy choinkę wybierać. A i prezenty przywiezie malutkiej prześliczne. Wie mama, jakie tam są cudowne rzeczy dla takich maluszków?
Madzia próbowała zaczarować rzeczywistość, ale nie szło jej najlepiej. Jej samej łza się w oku kręciła, gdy myślała o tym, że mąż leci na drugi koniec świata, do Ameryki! I to jeszcze przed świętami.
— A co można z tej Ameryki przywieźć?
— Nie wiem, może rajstopy? — Madzia wzruszyła ramionami.
— Phi, rajstopy! Rajstopy to się z FRN-u przywoziło, a nawet od Ruskich, a z takiej Ameryki, to ja nie wiem...
— Starczy tych kartofli, mamo. Grzesiek na pewno wybierze ci śliczny prezent. Ma bardzo dobry gust.
Madzia zgarnęła z podłogi gazetę, na której leżały obierki, zwijając ją w kulkę. Podniosła ją i już miała wyrzucić do kubła, kiedy jej serce zamarło. Upuściła gazetę, obierki rozsypały się po całej kuchni, do której wkradła się jej córeczka i ucieszona zaczęła tarzać się po podłodze, brudząc dopiero co ubrane śpioszki. Madzia wpatrywała się w tytułową stronę wrześniowego wydania Głosu Wolnego Robotnika z artykułem Michała Faltzmanna „Kradzież systemu w systemie, W sprawie bezprawnych transferów pieniądza z Polski lub via Polska do Zachodniej Europy". W artykule na pierwszej stronie wielokrotnie pojawiał się skrót FOZZ. Poczuła ukłucie w sercu. Musiała to przeczytać na spokojnie. Nie przy matce i na pewno nie przy Grześku. Tylko jak to zrobić?
— Madziu! — Matka doskoczyła do niej, bojąc się, że coś jej się stało.
Madzia sięgnęła po gazetę, szybko zgniatając ją w kulkę i niepostrzeżenie chowając do kieszeni. Złapała córeczkę, która niezadowolona, że przerwano jej zabawę w obierkach, zaczęła płakać. Jedną ręką trzymając córeczkę, drugą miotłę, ogarnęła kuchnię, głucha na pytania swojej matki. Zabrała dziecko do łazienki, umyć jej rączki, zapłakaną buzię i przebrać kolejne śpioszki. Modliła się w duchu, żeby te wytrzymały chociaż do Wieczorynki. Dziewczynka zrobiła się marudna, nie chciała dać się przebrać, nie chciała się bawić, więc Madzia chcąc nie chcąc musiała kołysać ją, dopóki ostatnie łezki nie przestały płynąć po malutkich policzkach. W tym czasie pani Słodakowa dokończyła obiad, zjadły go z Madzią w milczeniu. Obie patrzyły na zegarek. Dochodziła dziewiętnasta. Grzegorza nie było.
CZYTASZ
Syndrom [Teoria chaosu 1]
General FictionDziewczyno! Tak ty, do ciebie mówię! Jak masz na imię? Zresztą nieważne. Kiedy znikniesz, twoje imię przepadnie razem z tobą. Zapomnij o dawnym życiu, bo ono już zapomniało o tobie. Nie masz dokąd uciec. Jest tylko tu i teraz. W jednej chwili jej n...