#32: Zaufaj mi

498 58 128
                                    

Zdaję sobie sprawę, że muzyka w mediach może być bardzo kontrowersyjna zważywszy na tytuł tego opka i na to, co dzieje się między bohaterami... ale przecież to syndrom sztokholmski.

Czekaliście na to, żeby porwana wzięła sprawy w swoje ręce?


23/24.03.2018, noc z piątku na sobotę

Porywacz był wściekły. Potraktowano go jak amatora. Buzowała w nim agresja i potrzeba destrukcji. Najchętniej rozwaliłby krzesło, na którym siedział albo stół. Przeraził się. Nie czuł tego, odkąd skończył terapię. Musiał się uspokoić. Żałował, że nie miał alkoholu. Kilka szotów przywróciłoby mu równowagę psychiczną. Próbował zracjonalizować sytuację. Kiepsko mu szło. Poprzestał na tym, że ekscentryczny mocodawca miał swoje prawa, a obowiązkiem porywacza było milczeć i wykonywać polecenia. Pod pewnymi względami nie różnił się od towaru.

Wstał od stołu tak gwałtownie, że przewrócił krzesło. Sięgnął po laptopa. Obraz z kamery w celi był niedostępny. Zaklął siarczyście. Cofnął zapis. Ostatnią nagraną rzeczą, była łapa tego kolesia, który przesadził z solarium. Nawet jego morda się nie nagrała. Nie mówiąc o mecenasie. Dlaczego go to zdziwiło? Profesjonaliści. Tacy sami jak on. Porywacz podniósł wzrok znad ekranu. Skórzane opaski, które towar miał założone na kostkach i nadgarstkach, leżały przed nim na blacie. Wściekłym gestem zrzucił je na podłogę. Usłyszał pracę potężnego silnika. Odsunął ciężką zasłonę, obserwując tył ginącego we mgle szarego porsche cayenne. Podszedł do drzwi wejściowych. Na progu znalazł swoją broń. Miło, że oddali. Zabezpieczył ją i zatknął za pasek. Rozglądnął się po mrocznym i ciemnym lesie. Nikogo nie zauważył. Nasłuchiwał. Nic się nie działo. Tylko ten deszcz. Zatrzasnął drzwi. Musiał do niej pójść, chociaż nie miał ochoty jej oglądać. Wspinał się po schodach jak skazaniec. Klucz do celi tkwił w drzwiach. Przekręcił go i stanął jak wryty. Dziewczyna była naga. Jej ubrania leżały pocięte w strzępach i rozrzucone po całym pomieszczeniu. Nie ruszała się. Doskoczył do niej, pochylił się i obrócił ją w swoją stronę. Jej ciało było bezwładne. Zauważył plaster na zgięciu łokcia. Coś jej podali. Poklepał ją po policzku. Zakaszlała, gwałtownie nabierając powietrza.

— Nic ci nie jest? — spytał, nachylając się nad nią.

Poczuła uderzenie. Nie wiedziała, co się stało. Czyiś głos docierał do niej jakby zza morza. Czuła przenikliwy chłód. Co on jej zrobił?!

— Zostaw mnie! — wrzasnęła rozdzierająco.

Poczuła taki wyrzut adrenaliny, jak nigdy wcześniej. Rozebrał ją do naga! Niewiele z tego pamiętała, tak samo jak z momentu porwania. Pozwoliła się podejść, ale zgwałcić się nie pozwoli, nie gdy była tego świadoma. Kopnęła z całej siły, dziwiąc się, że jej ruchu nie zablokował łańcuch. Poczuła ból w kolanie i w tym samym momencie usłyszała jego jęk. Nie wiedziała, w co uderzyła, sądząc z siarczystego przekleństwa, trafiła w sedno. Obróciła się na bok, staczając się z wąskiego materaca wprost na drewnianą podłogę. Uderzyła się w łokieć, nie czuła bólu. Musiała uciekać. Taka okazja się już nie przytrafi. Nic nie widziała, musiała zerwać opaskę. Miała kilka sekund przewagi, zanim on się pozbiera. Podparła się na przedramionach, próbując wstać, ale nie udało jej się podnieść. Złapał ją i przydusił do podłogi swoim ciężarem, sapiąc jej nad uchem.

— Leż!

Boleśnie wykręcił jej rękę na plecach. Miała wrażenie, że zaraz złamie kość. Mimo to walczyła zaciekle, próbując się wyrwać spod jego ciała.

— Powiedziałem: leż!

Docisnął ją kolanem, aż jęknęła z bólu. Ta mała franca wiła się pod nim, próbując dosięgnąć go ponownie. Sięgnął po broń, bo nie był w stanie jej inaczej uspokoić. Przytknął pistolet do jej karku.

Syndrom [Teoria chaosu 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz