- Serio myślisz, że to dobry pomysł?
- Tak.- głos Rudego był zdeterminowany do działania.
Było blisko południa, kiedy Jan wyszedł od Zośki spotykając się z Alkiem. Przez całą noc myślał nad planem, który miał szansę powodzenia się. Co prawda dostałby za to niemały ochrzan od Tadeusza, ale po znajomości może przeżyje.
- Nadal nie jestem co do tego przekonany.
- Nie marudź. To tylko jedna flaga.
- Jedna, ale na głównym placu. Raczej powinieneś...
- Nie słucham cię. Lalala!- krzyknął zatykając rękami uszy.
Maciej westchnął głęboko wiedząc, że z Bytnarem nie wygra nie ważne jak bardzo by chciał. Był jak kobieta, uparty, zawzięty i wiecznie ofochany. No o ile wieczność to dziesięć minut.
- Dobra, niech ci będzie. Ale uważaj na siebie, bo mi Zośka urwie głowę.
- Ty się o naszego Zośkę już nie bój. Udobrucham go.- uśmiechnął się chytrze oddając koledze kredę.
Tak, jak już każdy zdążył się domyślić Alek i Rudy postanowili się zamienić zadaniami bez zgody przełożonego. Ten pierwszy miał się zająć żółwiami, zaś ten drugi miał za zadanie ściąganie hitlerowskich flag, co rzeczą łatwą nie było, a Janek doskonale o tym wiedział. Jednak on jak to on, postanowił pokazać Zośce, że o dziwo potrafi co nie co i nadaje się do nie tylko rysowania, a także do trudniejszych zadań.
Po chwili rozdzieli się. Janek pobiegł na plac główny, zaś Alek przemyślawszy wszystko na spokojnie udał się do domu Zośki. Musiał. Po prostu musiał mu o tym powiedzieć. Oczywiste było, że Rudy go potem zabije, ale jeszcze oczywistrzym był ten fakt, iż po prostu martwił się o przyjaciela.
Zapukał do drzwi. Poczekał chwilę, aż drzwi zostały otwarte przez Anię. Skinął do niej głową na powitanie.
- Jest Zośka?- zapytał.
- Jest, wchodź.- otworzyła szerzej drzwi, aby chłopak mógł wejść, a zaraz, gdy to zrobił zamknęła je z trzaskiem.- W swoim pokoju.
Maciek dobrze wiedział, gdzie jest pokój Tadeusza. Bywał tu na spotkaniach, albo po prostu w odwiedzinach. Niepukawszy weszedł do środka.
Zastał przyjaciela tak jak myślał - przy biurku prawdopodobnie planującego kolejną misję. Albo dla odmiany pisał list.
Może miłosny?, zażartował w myślach Dawidowski.
Zawadzki usłyszał poruszenie w pokoju i zwrócił wzrok w stronę stojącego Alka.
- A co ty tutaj robisz? Flagi już zdjęte czy łapanka była?- przez jego twarz przewinęła się nuta niepokoju.
- Ani to ani to.- zaprzeczył szybko, choć wiedział, że zaraz ta nuta przemieni się w klucz wiolinowy.
- To co się stało?- schował kartkę, po której pisał do szafki biurka.
- Bo chodzi o Rudego.- po tych czterech słowach cała wcześniejsza uwaga Zośki skupiona na szafce skupiła się na koledze.
- Co z nim?- zapytał próbując zachować spokój.
- Bo tak jakby...on poprosił mnie by zamienić się zadaniami.
- Nie zgodziłeś się, prawda?- Alek opuścił wzrok. A dzięki tej ciszy Tadek zrozumiał wszystko. Wstał gwałtownie z krzesła przechodząc w taki sam sposób obok kolegi i zlapawszy za płaszcz wybiegł z domu. A Alek za nim.
Tadeusz miał mętlik w głowie. Przecież mu nie pozwolił, a ten idiota chciał się wykazać! To jest znieważenie pracy przełożonego. Ale to teraz nie było ważne aczkolwiek Zośce na pewno nie przyjedzie to przez palce, ale najważniejsze było to, by Janek był cały i zdrowy.
Jego Janek.
Do głównego placu dzieliło go jeszcze kilka przecznic. Jeszcze tylko chwila.
Budynek, z którego Alek miał ściągnąć flagi był już widoczny.
Alek, nie Rudy.
Po chwili znalazł się już na miejscu. Miał wrażenie, że jego oddech było słychać w całej Warszawie. Ta gonitwa zdecydowanie go wymęczyła. Ale przecież była taka sama jak każda inna. Ale nie, inne wykończyły fizycznie, ta psychicznie.
Na placu nie było dużo ludzi, ale kręcili się także Niemcy. Dużo Niemców. I w takich okolicznościach chciał pracować Bytnar. No chyba sobie śni, że Zośka mu na takie coś pozwoli. Niech się modli czy w ogóle będzie mógł wychodzić na ulicę po tym, co odwalił dzisiejszego dnia. O ile wyjdą z tego cali.
Zaraz do niego dobiegł i Alek, Tadek nawet nie zauważył by za nim biegł, ale może to i dobrze. Nie chciał się rozpraszać.
- Widzisz go?- zapytał rozglądając się dyskretnie. Nie mogli robić nic podejrzanego, ponieważ mogli trafić pod ścianę.
- Nie.
- Co za dureń, co ze mnie za dureń.
- Nie zaprzeczę.
W tym momencie zobaczył jak flaga okupantów na dachu zaczyna się zniżać.
- Nieźle to zaplanował.- parsknął Maciek.
Albowiem Jan zrobił to w taki sposób, by nikt stojący na przeciw nie mógł tego dostrzec poprzez zbyt rażące słońce, które świeciło w ich kierunku. Zaraz i Zośka musiał odwrócić wzrok, nie chciał go stracić przez jakieś coś grzejące.
Po chwili jednak powrócił na miejsce zobaczywszy pięknie falowaną przez wiatr biało-czerwoną flagę. Wyglądała dużo lepiej niż szwabska i przynajmniej nie denerwowała, a wręcz przeciwnie. Wołała do patriotów, aby walczyli o nową, lepszą Polskę.
Po chwili zauważyli biegnącego w innym kierunku Rudego, a za nim? A za nim Niemców.
CZYTASZ
W Oko Z Śmiercią | Kamienie Na Szaniec (Rudy x Zośka) ✔︎
Hayran Kurgu[2020] ,,Lecz zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei, [...] A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei, jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec." Życie jest jedno i trzeba o nie dbać. Nawet jeśli go nie chcesz, są inni którym na Tobie zależy bardzi...