Rozdział 5

105 9 21
                                    

Nigdy tak naprawdę nie wiesz, jak się zachowasz w danej sytuacji, dopóki skubana nie stanie na twojej wycieraczce i nie napluje ci w twarz.

To nie było nagłe uderzenie gromu, wyglądało raczej jak ciepły letni deszcz, który stopniowo przeradza się w nawałnicę. Podgrzewali ich, niczym płazy: od neutralnej temperatury ciała, aż do wrzątku, w którym niepostrzeżenie ugotowali się na miękko.

Wykorzystali element zaskoczenia: zmęczenie wojną, rezygnację, żałobę i ból wielu z nich. Tak naprawdę każdy chciał, aby zostawiono go wreszcie w spokoju, by mógł do woli opłakiwać, leczyć rany lub zajmować się swoim rozłożonym na części pierwsze życiem w inny dowolny sposób. Byli zmęczeni.

Tego jednak Historia nie będzie pamiętać. Hermiona wiedziała o tym aż za dobrze. Tak, jak nikt nie podawał w książkach powodów, dla których Severus Snape zabił Albusa Dumbledore'a, tak jak nigdzie nie można było przeczytać o rozterkach wielu rodów, które stanęły po jednej lub drugiej stronie konfliktu ‒ nikt nie będzie rozgrzeszał ich z bezczynności, którą splamili się w tamtym czasie.

Hermiona od dziecka uwielbiała rozbierać na części pierwsze sytuacje z przeszłości. „Co by było gdyby..." ‒ jej ulubiona gra z sama sobą: urządzanie striptizu a potem sekcji wybranym fragmentom dziejów. To bywało upiornym zajęciem, musiała przyznać; wykańczało ją nerwowo i przywoływało często negatywne emocje sprzed lat. Kiedyś zastanawiała się, w jaki sposób ktoś nie przewidział tak oczywistych konsekwencji swoich czynów lub bierności. Teraz, gdy wiedziała już, jak działa mechanizm, nie mogła nic zrobić, jak tylko patrzyć na efekty własnej niezaradności.

Nie była wróżbitką. Sybilla Trellawney skwapliwie potwierdziłaby to, gdyby tylko żyła. Jednak Hermiona, z racji swojej inteligencji, zawsze czuła się odpowiedzialna za innych, co było z jednej strony dowodem na jej ogromne serce, z drugiej zaś na wybujałe do granic możliwości ego.

Z tego powodu poczucie winy ścigało ja latami, nie pozwalając spać, cieszyć się ani podejmować racjonalnych decyzji. Teraz Hermiona wiedziała i to: zaślepienie emocjami nie wpływało dobrze na nikogo, a oni, wychowankowie Gryfindora, mieli z tym największy problem.

Kiedy Minister ogłosił, że rząd domaga się od niego ujawnienia się społeczności czarodziejskiej, że wspólnie będzie łatwiej zapanować nad prawem, że mugole na pewno będą im wdzięczni, że czarodziej walczyli nie tylko o swoje, ale przede wszystkim o ich bezpieczeństwo, większość powiedziała:

OK, oczywiście Kingsley. Rób, co uważasz za słuszne.

Był ich towarzyszem broni, jednym z tych, którzy ryzykowali swoje życie najbardziej. Dlatego ufali mu.

I to był kolejny błąd, który Hermiona dostrzegała dopiero z perspektywy lat: bezgraniczne poleganie na drugim człowieku.

Bezczynność. Zaślepienie autorytetami. Uśpiona czujność.

Przecież nie może być już gorzej, prawda?

Skoro obaliliśmy Voldemorta...

Przecież mugole to jeszcze gorzej niż charłaki...

Podobno cele były szczytne: zapewnienie jednej i drugiej stronie równych praw, dostępu do edukacji, nowych technologii, wykorzenienie animozji i uprzedzeń, pojednanie, wspólne przeciwdziałanie przestępstwom. Mugole ponoć bali się, że skoro raz pozwoliliśmy rozpanoszyć się takiemu Riddle'owi, to mogą pojawić się i kolejni. Chcieli oddelegować swoich ludzi by nauczyli aurorów mugolskich technik śledczych.

I rzeczywiście ‒ wszystko zaczęło się od takich niewinnych gestów. Wybudowano pomnik Pojednania. Przeproszono za średniowieczne pogromy. Powstały nawet plany wypłacenia odszkodowań, ale utknęły w procesie legislacyjnym na długie lata. Magiczne dzieci objął obowiązek szkolny aż do ukończenia jedenastego roku życia, a chętni starsi czarodzieje otrzymywali stypendia naukowe umożliwiające im kończenie gimnazjów, liceów a nawet studiów. Hermiona oczywiście skorzystała. Wreszcie mogła nadrobić zaległości w świecie, z którego pochodziła. Powstały programy informujące o tym, jak działa magia dla mugoli oraz takie przekazujące wiedzę o niemagicznym świecie dla czarodziejów. Mugoloznawstwo stało się przedmiotem obowiązkowym w Hogwarcie, zaś podstawówkach wprowadzono Magioznawstwo. Wszystko wyglądało w porządku, aż ktoś ‒ Hermiona nie pamiętała już nawet nazwiska tego spryciarza ‒ nie podsunął pewnej przewrotnej idei rzeszom mugolskich obywateli:

SuperbohaterowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz