kolejne gówno które wypali ci oczy

10 3 0
                                    

nastał ostatni piątek miesiąca dzień w którym miałem spróbować znaleźć Jeża Chytrusa. pojechałem pod obserwatorium o którym wspomniała blondyna. schowałem się w krzakach i czekałem aż się zjawi. niestety był to dzień w którym przyjechało sporo wycieczek szkolnych a facet siedzący w krzakach przy autobusach pełnych dzieci nie jest widokiem który ludzie uznają za coś dobrego. kilkukrotnie chciano wzywać policję jednak kiedy pokazałem że sam do niej należę wszyscy odchodzili z zniesmaczeniem na twarzy. skoro moja kryjówka i tak jest spalona postanowiłem po prostu usiąść na ławce. na czekaniu mijały mi kolejne godziny. czas nieubłaganie uciekający umilałem sobie słuchając moich ulubionych piosenek z lat 2000. koło godziny 16 przysiadł się do mnie straszy pan.
-widzę że nie tylko ja uważam to miejsce za idealne dla ludzi naszego pokroju.
-naszego pokroju?
-widziałem twoje nieudolne próby schowania się w krzakach. ja osobiście polecam wejść do kanalizacji ma się wtedy najlepszy widok na majteczki
-och... nie ja raczej jestem z tej drugiej strony. tej która ściąga takich zboczeńców z drzew.
-w takim razie na mnie czas
-nie tak szybko.
w tym momencie mężczyzna rozpłynął się a na ławce była tylko kremówka. zdałem sobie sprawę z kim miałem do czynienia  był to sam Warol Kojtyła największy Polak i najlepszy papież jaki chodził po tej planecie. postanowiłem zjeść pozostawioną kremówkę jednak smakowała dziwnie słono. kolejne godziny mijały a ja miałem wrażenie że oczekiwana osoba nigdy się nie zjawi. zrobiło się już ciemno. pomyślałem że jeż nigdy tu nie przyjedzie możliwe że nigdy nawet go tu nie było a ja zostałem wyruchany bez masełka. gdy już miałem zrezygnować i wrócić do domu z pobliskiego samochodu wyszedł potężnie zbudowany mężczyzna. zaatakował mnie jednak udało mi się pochwycić jego rękę. drugi coś też próbowałem zablokować lecz dopiero kiedy dostałem w mordę przypomniałem sobie że kurwa nie mam ręki. dostałem kopniaka na ryj i straciłem przytomność obudziłem się w drewnianej skrzyni. była to skrzynia do przewożenia zwierząt. przez nie wielki otwór zobaczyłem że jestem na statku. na skrzyni obok było napisane dokąd płynie. Madagaskar no to jestem w dupie pomyślałem. może będą chociaż tańczące lemury i zjeb z fetyszem stóp miałbym namiastkę domu 

Kwejkowe przygodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz