ROZDZIAŁ SIÓDMY

730 13 13
                                    

xXx

rozdział,

w którym jeszcze nie rozumiem

xXx


Tamtego wieczora najpierw wrócił Adam, potem Zyta odwiozła Cytrusa na pociąg, informując nas, że dzisiaj nie wraca do domu. Zrobiła to chłodno, ale z uśmiechem, dotykając adamowego ramienia, gdy już wrócił z pracy i życząc nam dobrej nocy. Odprowadziliśmy ją do samochodu i pierwszy raz od dłuższego czasu zostałam z mężczyzną prawdziwie sama.

Nie ukrywając, od początku stanowił dla mnie bardziej dodatek do kobiety. Jak nadużywana, markowa torebka, która dawno wyszła z mody, ale wciąż zazdroszczą ci jej koleżanki. Zrobił mi kawę, zadał pytanie, które zmroziło mi krew w żyłach i sprawiło, że poczułam jak dyskomfort próbuje dogonić moje zapierdalające serce. A potem mnie dotknął.

Mimo wszystko chciałabym jeszcze tamtą noc zachować dla siebie. Na teraz. Nadal nie do końca poukładałam sobie w głowie mniejsze i większe pierdy, bo głównie z tamtego miesiąca zapamiętałam weekend, gdy Zyta przefarbowała się na rudo.

A było to tak:

xXx

No, wiedziałam, że mi się z nimi, znaczy z państwem Dynga, udało. Nie miałam żadnych wątpliwości, że jak ślepa kura trafiłam na złote ziarno. Czułam się obsypana atencją, tak bardzo mile widzianą. Rozmyślałam o tym, że w końcu wychodzę na prostą i, niezależnie od kosztów, chciałam gorąco brnąć w tym kierunku. Zarabiałam wraz z wypłatą z KFC całkiem przyjemną sumkę miesięcznie, dzięki której udało mi się zajeść czymś więcej niż psim żarciem w postaci zupek chińskich. Praktycznie płakałam przy wracaniu z Biedry z pełnymi siatkami jedzenia, które zapełniły moje puste półki w lodówce. Nie stałam już dłużej przed wyborem kupnem następnej paczki żółtych Cameli a cholernie drogich płatków do mleka.

Zaczęłam sama sobie gotować, częściej niż rzadziej urzędując w stancyjnej kuchni. Dzięki temu poznałam też nieco współlokatorów, gdy Bastian przerzucił się na intensywną naukę polskiego, a Ukraińcy też się od czasu do czasu pojawiali. Zdążyłam nawet raz wyjść na piwo z ludźmi z pracy, nie zawierając z nikim super bliskiej znajomości, ale uświadomiło mi to, że moje życie wcale się nie skończyło na urypaniu studiów. Świat nie kręcił się wokół uniwerku, dyplomu i obrony, a niegdyś wymarzony tytuł licencjata przestał wydawać się tak upragniony.

A potem padło pytanie przez czat Qurvana, które nieco mi zburzyło światopogląd.

#A&Z: Hej, tu Adam. :) Wiem, że na ten weekend niczego nie planowaliśmy, ale jestem w Wawie. Nie zdążyłem ogarnąć hotelu, zaraz się mi jednak spotkanie w pracy kończy. Nie chcesz się spotkać za jakąś godzinę na kilka h? Może u ciebie?

No, jakby to powiedzieć?

Kurwa, nie.

Trochę nie widziałam Adama w moim maleńkim pokoiku, nawet jeżeli miałoby być to wyłącznie na kilka godzin. Zaczynając od tego, że współlokatorzy pewnie zabiliby mnie za przyprowadzenie kogoś bez pytania albo narzekaliby na zbytnią głośność. Z drugiej strony Bastian bez problemu co nockę wracał z inną dziewczyną i mimo usilnych połajanek, to co najwyżej machał ręką na czepianie się go przez resztę.

Mimo wszystko siedemset złotych nie chodziło piechotą, więc w odpowiedzi wysłałam mu tylko kciuka w górę i mój adres. Wolałam nie tracić czasu na bełkotanie, tylko zabrałam się do sprzątania. Z kuchnią i łazienką chuj, nie było szans, żeby faktycznie je wyczyścić. Większość mieszkańców miała całkowicie gdzieś, że zlew obrasta kurzem albo że podłoga się klei. Sama też nie należałam do szczególnych czyścików, więc syf zalegał także w mojej klitce. Otworzyłam okno dla wywietrzenia, posprzątałam stos ubrań rzuconych na krzesło, a następnie starłam bardziej widoczne kurze.

Trójkąty sferyczneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz