PROLOG

2.5K 39 63
                                    

xXx

rozdział,

w którym jest żółta sukienka

xXx


Poznałam ją jako blondynkę.

Z czasem nauczyłam się, że kolejne odcienie jej włosów nadawały mojej historii pewnych ram czasowych. Gdy zaczynałam pracę, zwyczajny, jasny odcień towarzyszył mi przez pierwsze chwile wątpliwości i doznania sensoryczne. Zakochałam się tak naprawdę między zmianą rudych kosmyków na niebieskie, a żegnałam się z czarnowłosą panią Dyngą, która odprowadzała mnie do drzwi z zapalonym papierosem dla ukojenia nerwów, w dodatku prawdopodobnie moich. Doskonale wiedziałam, jak nie lubiła zadymiania swojego ukochanego domu. Może bardziej doceniłabym te starania bez ciężkiego poczucia straty, które siedziało mi wtedy na żołądku.

W okresie blondu jeszcze mi nie zależało. Spotkałyśmy się w kawiarni na tyle daleko od mojego mieszkania, żebym nie żałowała, gdybym dostała tam w przyszłości zakaz wstępu. Obawiałam się rozpoznania przez kogoś z moich studiów czy pracy, nawet jeżeli myśleliby, że umówiłam się po prostu ze znajomą na normalną kawę.

Nie wiedziałam wtedy jeszcze, czego będą ode mnie oczekiwać, a internet w żaden sposób nie ukoił mojej niepewności. Większość informacji dotyczących sponsoringu ograniczała się do kiepskiego porno, jeszcze słabszych wywiadów z kilkoma dziewczynami, opublikowanych przez poślednie pismaki, a forum, na którym się zarejestrowałam, niewiele pomogło. Czułam się, jakbym uciekała z jednej pułapki w drugą, mając nadzieję, że przynajmniej od moich może-wkrótce-klientów nie będę dostawać natarczywych SMS-ów dotyczących spłaty długu. Cóż, w ich wypadku spłaty usług erotycznych?

Panikowałam.

Nawet użyta przeze mnie aplikacja miała ograniczone zasoby. Liczyłam na rozmowę z osobą w podobnej sytuacji do mojej, ale wszelkie fora typu kafeteria czy wizaż raczej wzmagały poczucie winy. Czułam się absurdalnie przez zwykłe myślenie o sprzedaży swojego ciała. Gula w gardle schodziła do żołądka, powodując nagłą chęć zwymiotowania. Prostytucja kojarzyła mi się ze źle ubranymi dziewczynami na zbyt wysokich szpilkach, które wystawały przy leśnych znakach drogowych.

Większość internetowych artykułów wskazywała na użycie terminu utrzymanka, kochanka czy towarzyszka, ale już pierwsze wątki na forach internetowych upewniły mnie, że nadal powinnam mieć świadomość: po prostu będę kurwą. Rodzice powinni mnie wydziedziczyć, a żaden facet nie będzie chciał się ze mną ożenić, Bóg mi tego nie wybaczy, a w ogólnym rozrachunku to nie nadaję się do niczego, poza seksem oczywiście.

Sama nie należałam do zbytnio wierzących osób, ale większość mojej rodziny regularnie chodziła do kościoła, pojawiając się przynajmniej raz w tygodniu na mszy. Wchodząc tamtego dnia do kawiarni, wyobrażałam sobie ich oskarżycielskie, wymowne spojrzenia, gdy dowiedzą się, co planowałam zrobić. Mieszkając ponad dwieście kilometrów od mojej rodzinnej miejscowości, nadal paraliżował mnie strach w starciu z wizją sprawienia zawodu najbliższym. „Taka ładna była, taka grzeczna, tak dobrze się uczyła" - powiedzą mi kiedyś, a ja nie będę w stanie wydukać z siebie słowa wytłumaczenia.

Nerwy zaczęły się już wcześniej tego dnia, nawet przed zobaczeniem firmowego szyldu Costy. Prozaiczny, bzdurny problemik - nie wiedziałam, w co się ubrać. Nie chciałam wyjść na dziwkę, nie umiałam chodzić na obcasie, a zresztą wszystkie moje buty, które go posiadały, to ciężkie, zimowe kozaki. Resztki moich oszczędności spożytkowałam wcześniej na jedną ratę kredytu (udawałam, że o trzech innych zapomniałam), kaucję w nowym mieszkaniu i opłatę za pierwszy miesiąc spędzony w nim z góry. Wypłata z KFC malowała się gdzieś tam na horyzoncie, ale do pierwszego czekały mnie dwa tygodnie, a lodówka świeciła pustkami. Bardziej niż moje konto bankowe.

Trójkąty sferyczneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz