Rozdział pierwszy - Wkurzają mnie ludzie, którzy nie potrafią dążyć do celu

706 70 27
                                    

 Obudziłam się z okropnym uczuciem w gardle i brzuchu. Ból zaparł mi wdech w piersiach, ledwo oddychałam. Poczułam zapach krwi, a coś mi sugerowało, że zaraz zwymiotuję. Wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki, po czym zrzygałam się do toalety. Trzymałam się za brzuch, który bardzo mnie bolał, i klęczałam na podłodze łazienki. Czułam się okropnie, nie wiedziałam dlaczego. Może od stresu? Nie wiem, nie miało to sensu. Gdy skończyłam, ciężko oddychałam, to czym spuściłam brud w toalecie. Na ślepo, bo nie założyłam okularów, wypłukałam sobie jamę ustną w umywalce, po czym wyszłam z łazienki i zaczęłam wracać do pokoju. Nadal skręcało mnie z bólu, lecz miałam nadzieję, że po aspirynie i godzinie snu mi przejdzie. Nie chciałam przegapić pierwszego dnia lekcji, ba, nie chciałam przegapić żadnej lekcji. Gdy już zamykałam drzwi do sypialni, coś mnie złapało za ramię. Odwróciłam się. Była to szarawa, niska plama.

- Levi? - zapytałam.

- Co jest? - odpowiedział pytaniem.

- Nic... nic wielkiego. Wracam spać.

- Zrobiłaś taki hałas w łazience, że to nie mogło być „nic wielkiego".

- Oj, cicho już bądź... - zamknęłam za sobą drzwi i padłam na łóżko, lecz Levi otworzył drzwi i wszedł za mną do pokoju.

- Miło tu — podał mi okulary. Założyłam je i przejrzałam na oczy — Nawet nie myśl o spaniu, jest za późno na to.

- A która jest? - powiedziałam niemal szeptem.

- Szósta czterdzieści pięć. Robię śniadanie, chcesz?

- Tak, proszę, ale coś lekkiego... - podniosłam się z łóżka, jęcząc.

- Nie wybrzydzaj.

Kwadrans później Levi położył na stole w salonie dwa talerze z naleśnikami. Najwyraźniej poszedł na zakupy, gdyż zaproponował mi też dżem i coś, co pachniało kokosem. Zaparzyłam mu i sobie herbaty, którą wypiliśmy w ciszy. W końcu postanowiłam coś powiedzieć.

- Nieźle gotujesz — to pierwsze, co przyszło na myśl.

- Dziękuję. Nie jesz za wiele — stwierdził, patrząc na moje naleśniki z dżemem.

- Nie jestem głodna — dokończyłam pierwszego naleśnika i dopiłam herbatę, po czym wstałam od stołu — Dziękuję.

Levi spojrzał na mnie podejrzanie, ale nie skomentował.

- Umyj naczynia — dopił herbatę — O której wychodzisz?

- Przed ósmą.

- Ja o siódmej dwadzieścia.

- Co masz tak wcześnie? - zapytałam, myjąc naczynia ręcznie.

- Robotę — powiedział, otwierając szafkę, o której nawet pojęcia nie miałam. Szafka okazała się być zmywarką, do której Levi wstawił już patelnię. Teraz, jak stał obok mnie, zauważyłam, że nie jest aż taki niski. Między nami jest z dziesięć centymetrów różnicy, może kilkanaście. To nie aż tak dużo — Potem zajęcia w budynku C.

- Będę w A — rzuciłam, dokładając swoje rzeczy do zmywarki — Idę się ubrać.

Wróciłam do pokoju i przebrałam się w przygotowane wcześniej ubrania. Zostało mi jeszcze dużo czasu, a nie chciałam wracać spać, więc wzięłam tylko tabletkę przeciwbólową, którą popiłam wodą. Brzuch nadal mnie bolał, ale przynajmniej nie leciała mi krew z nosa. Jedynie z palca, ale na to pomógł plaster. Zauważyłam, że było podejrzanie cicho - Levi wyszedł do pracy. Następnym razem musiałabym się go zapytać, gdzie pracuje. Wzięłam torbę i zamknęłam za sobą drzwi. Po piętnastominutowym spacerze byłam na miejscu, wchodząc do już otwartej sali. Usiadłam w drugim rzędzie i wyjęłam z torby książkę, otwierając ją na pierwszym temacie, po czym spojrzałam za okno. Jesień, piękna pora roku. Jako dziecko ją uwielbiałam, teraz już mniej. Być może bym ją lubiła bardziej, gdybym miała z kim rzucać się liśćmi lub chodzić do parku. Niestety od jakiegoś czasu nie umiem znaleźć odpowiedniej osoby do przyjaźnienia się.

Egoizm | LevihanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz