Rozdział drugi - Weź nie bądź niemiły dla gości

682 62 64
                                    

- Halo, mamo?

- Hej, Levi, słońce, jak tam szkoła?

- Dobrze.

- Jak oceny?

- Dopiero drugi dzień.

- Oceny mają być conajmniej dobre.

- Dobrze, mamo.

- Jak tam mieszkanie?

- Małe, ale znośne.

- Mieszkasz sam?

- Z współlokatorką.

- O, naprawdę? Jaka jest?

- Podejrzana. Wczoraj przywitała mnie cała we krwi, a dziś na noc nie wróciła.

- Levi, słońce, gdyby coś się stało, to wracaj prędko!

- Dobrze, mamo.

- A ogólnie to jak?

- Nie mogę jeszcze powiedzieć, ale cieszę się, że wróciłem.

- To świetnie. Kojarzysz Mikasę?

- Kojarzę, a co?

- Za rok zdaje egzaminy na studia i chciałaby cię odwiedzić, by zobaczyć, jak wygląda mieszkanie samemu i w ogóle.

- To nie mogła ciocia zadzwonić?

- Mikasa poprosiła mnie.

- Dobra. Kiedy przyjadą?

- Dziś o piętnastej.

- Co kur- - Levi się powstrzymał - Dlaczego tak szybko?

- Zapomniałam ci powiedzieć szybciej. Będziesz przygotowany?

- Mam wtedy pracę, ale ustalę coś z Petrą i chyba będę to mógł zrobić zdalnie...

- To świetnie. Coś jeszcze masz do powiedzenia?

- Kocham cię, mamo.

- Ja ciebie też kocham.

- Do usłyszenia.

- Do jutra.

Rozłączyłem się i upadłem na kanapę. Była piąta rano, co oznacza, że mam dziesięć godzin na przygotowanie się do przyjazdu Mikasy. Zresztą, znając ją, pewnie przywiezie swoich kolegów ze sobą. Zapomniałem ich imion. Na szczęście pamiętałem imię Petry, do której napisałem wiadomość z prośbą o zrobienie pracy z domu. Znam się z nią dość dobrze, więc powinna się zgodzić. Wstałem z łóżka i ruszyłem do kuchni, by zrobić sobie śniadanie. Zacząłem od parzenia herbaty, dziś była to biała herbata o smaku jabłek i dzikiej róży. W międzyczasie myślałem nad tym, co sobie zrobić do jedzenia. Wczoraj były naleśniki, to może dzisiaj jajecznica? Powinienem wykorzystać jajka, zanim spleśnieją. Przygotowywałem patelnię, gdy ktoś przetoczył się przez próg mieszkania.
Była to Hange. Brudna, śmierdząca wolę nie wiedzieć czym, półmartwa i klęcząca na wycieraczce.
- Dzień dobry - powitałem ją.

- Ja pierdolę... - oparła się o drzwi, by się podnieść, lecz te się uchyliły i jej wcale nie pomogły.

- Ładniej się wyrażaj, ile wczoraj piłaś? - wystawiłem do niej niechętnie dłoń.

- Nie piłam, ale przespałam się w laboratorium.

- Z kim?

- Z winogronami, których pozbawiam miąższu.

- Fuj. 

- Powinieneś to zobaczyć, Levi. Po paru tygodniach zostaje z nich tylko błonka, są niesamowicie wrażliwe, ale wyglądają niesamowicie. Można je potem czymś wypełnić lub straszyć dzieci.

Egoizm | LevihanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz