Rozdział szósty - Nie mogłam sobie pomóc

534 53 32
                                    

Z drzemki wybudził mnie hałas u drzwi. Założyłam okulary i zerknęłam w stronę zegara. Trzecia po południu. Jest szansa, że osoba przy drzwiach to...

- Levi! - przywitałam mężczyznę, zaskoczonego moją energią. Chociaż chyba zaczął się przyzwyczajać. Podbiegłam do niego i go objęłam.

- Ej, powoli - cofnął się i poklepał mnie po plecach - Dobrze cię widzieć. Czujesz się lepiej?

- Czuję się świetnie! - odsunęłam się od mężczyzny - Więc nie musisz się już przejmo-

Levi zajął się kołnierzem swojej koszuli. Kołnierzem, na którym została plama krwi. Zmierzył mnie wzrokiem.

- Przestań pierdolić. Jesteś w gorszym stanie, niż gdy cię tu zostawiłem.

Kurwa. Przejrzał mnie.

- Nie, co ty? - zaśmiałam się, po czym spróbowałam zmienić temat — To... Jak było?

- Nawet nie próbuj zmieniać tematu. Dzwonię po lekarza.

- Jestem lekarzem! Prawie.

- Czyli nie zaprzeczasz.

- Co?

- Źle się czujesz.

- Levi, ja... Nie czuję się dobrze z tym, że się mną zajmujesz.

- Nie czuję się dobrze z tym, że brudzisz mieszkanie krwią. Wiesz, jak trudno jest to zmyć z dywanu?

- Zimną wodą?

- Daj się sobą zająć. Po co jesteś taka uparta?

Nie odpowiedziałam. Levi bez słowa przygotował okład i zajął się moim krwotokiem z nosa. Usiadłam na kanapie, śledząc go wzrokiem. Zauważył bukiet kwiatów, który kupiłam. Włożył je do wazonu i przyjrzał się im. Białe róże. Przypomniało mi się, jak Moblit mówił mi coś o niebieskich. Levi nie chciałby o tym słuchać, czyż nie?

- Dlaczego to wszystko robisz? - zapytałam. Spojrzał na mnie, lecz prędko odwrócił wzrok. Coś szepnął, lecz nie dosłyszałam — Co?

- Gówno — powiedział, odwracając się twarzą do mnie — Wyglądasz jak gówno. Powiedz mi, ile to już trwa?

- Tydzień, nie, dwa. Dwa i pół tygodnia.

- Gdybym o tym nie wiedział, powiedziałabyś mi?

- Może. Nie, gdybym wiedziała, że będziesz mnie niańczyć.

- Zamknij się — przyłożył dłoń do mojego policzka — Ja pierdolę, jesteś gorąca!

- Nie, jest mi dość zimno — skuliłam się w sobie — Muszę się jedynie wyspać, na pewno mi przejdzie.

- Nie mogę ci uwierzyć — spojrzał na mnie z góry, po czym westchnął — Jednak nie będę ci przeszkadzać.

- Levi — złapałam jego dłoń, gdy zaczął odchodzić — Nie odchodź. Proszę.

Bez słowa się zatrzymał i ukląkł przy mnie, nadal trzymając mnie za dłoń.

- Potrzebujesz czegoś? - zapytał.

- Towarzystwa — ścisnęłam jego dłoń.

- Połóż się.

Posłuchałam, a Levi wyjął z torby swojego laptopa. Usiadł obok mnie na kanapie i położył komputer na kolanach. Chwilę coś stukał, po czym zwrócił się do mnie.

- Chciałabyś sprawdzić fragment mojej książki?

- Chętnie — przymknęłam oczy, a Levi zaczął czytać.

Jego głos był inny niż zazwyczaj, doskonale pasował do opowiadanej historii. Szybko wkroczyłam w świat przedstawiony, otoczona krzepkim, niskim głosem Levi'a. Było to przyjemne, relaksujące nawet. Poczułam jego dłoń przy moim policzku, wtuliłam się w niego. Nie przerywając narracji, odgarnął włosy z mojej twarzy i ściągnął mi okulary. Skóra jego dłoni była chłodna, lecz być może tylko mi się tak wydawało przez moją gorączkę. Gładząc mój policzek, kontynuował historię, a ja tylko zagłębiałam się bardziej i bardziej w opowieść. Po chwili świat opowieści zaczął się rozpływać i mieszać ze snem, a ja zasnęłam, czując przy sobie ciepło kolegi.

Wybudziłam się parę godzin później, drżąc i dławiąc się krwią. Szybko wstałam, unosząc głowę z kolan Levi'a. On też zasnął, trzymając skrzyżowane ramiona przy sobie. Odgarnęłam jego włosy z twarzy, przykryłam go kocem i ruszyłam do kuchni napić się wody. Nalałam sobie trochę do szklanki, lecz zanim mogłam się napić - wykaszlałam z siebie krew. Nie czułam się dobrze, szczególnie bolało mnie serce. Wolałam zająć się tym sama, by nie sprawiać więcej problemów Levi'owi. Odstawiłam szklankę wody i zamiast tego ruszyłam pod prysznic. Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod strumień gorącej wody. Ciepło zarumieniło moją skórę i na chwilę odwróciło moją uwagę od bólu wewnętrznego. Co zrobić? Nie chciałam zrzucać więcej obowiązków na niego. Może lepiej byłoby, gdybym odeszła? Nie musiałby się mną zajmować. Miałby więcej czasu dla siebie, na szczęście. Ze mną nie zaznał szczęścia. Nie zaznał nic, poza kłopotem i rozpaczą. Przymknęłam oczy i pozwoliłam łzom spłynąć. Chciałam go przeprosić. Za moją niemoc, za wszystko, co dla mnie zrobił. Chciałam otrzeć łzy dłonią, lecz moja skóra zaczęła bardziej piec. Otworzyłam oczy. Na moim nadgarstku ujrzałam dziesiątki małych nakłuć, jeden obok drugiego. Z każdego wypływała kropla krwi, coraz bardziej rozdzierając skórę i krwawiąc. Podobne rany miałam na drugim nadgarstku, a także na dekolcie. Zatrzymałam bieg wody i wyszłam z prysznica, by przyjrzeć się ranie w lustrze. Krew spływała mi po skórze, zostawiając jasnoczerwone ślady. Na klatce piersiowej, na wysokości serca, zauważyłam także dość duże, otwarte przecięcie. Krwawiło obficie, ciągle się powiększając i sprawiając mi ból. Nie mogłam go zatrzymać. Bólu, krwawienia, moich łez. Spływających po policzkach, wyznaczających ślady na moim zakrwawionym dekolcie. Nie mogłam sobie pomóc, lecz chciałam spróbować.

Egoizm | LevihanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz