Obiecana

532 12 2
                                    

Ciepło krwi oznacza, że żyjesz
Lecz krew nie jest przyjemna
Ale czy coś, co daje Ci życie,
Powinno być złe?

Rozdział I

Doris dziś musiała udać się do szkoły szybciej niż zwykle,
iż jej samochód znowu sie popsół, już 3 raz w tym miesiącu.
Dzień był ponury, z nieba siąpił deszcz a temperatura pozostawiała wiele do życzenia.
O godzinie siódmej dziewczyna wyszła na ganek swojego niebieskiego domu lekko pokrytego porostami, ktore zadomowiły sie przez wilgoć. Zamknęła drzwi i zbiegła po stopniach.
Do szkoły miała około godziny spaceru a niestety nikt z jej znajomych nie mieszkał w pobliżu jej domu.
Doris wraz ze swoim ojcem zamieszkiwała średni dom, odziedziczony po dziadkach.
Jej ojciec był prawnikiem w pobliskim sądzie. Całymi dniami pracował by nie myśleć o tym, że nie ma już żony. Matka dziewczyny zaginęła pare lat temu i do dziś nikt nie wie, gdzie może być. Policja stwierdziła, że dalasze poszukiwania nie mają sensu.
W pobliżu znajdował się dom Harrisonów, lecz oni juz tam nie mieszkali. Według stanowej policji, zostali zamordowani w rytualny sposób. Ich ciała zostały potraktowane w okropny sposób. Pan Tom miał odcięte palce a jego żona nacięte szatańskie symbole na klatce piersiowej. Okropna zbrodnia a sprawcy nie zostali złapani do dziś. Doris bardzo nie lubi przechodzic koło ich domu biorąc pod uwage, że następny dom znajduje się 3 kilometry dalej.
Dziewczyna zawsze przechodziła szybciej starając się nie spoglądać na ten zaniedbany dom z pustmi oknami. Państwo Harrison zawsze dbali o niego a także o ogród, w którym rosły piękne piwonie i rododendrony. Po ich śmierci dzieci sprzedały co się dało, lecz samym domem nikt nie był zainteresowany.
Jednak dzisiejszy dzień był inny. Doris przechodząc przy oknach w kucheni zauważyła jakiś ruch. Albo rozum płatał jej figle albo ktoś tylko buszuje po mieszkaniu. Naciągnęła bardziej kaptur swojej czarnej kurtki i szybkim pewnym krokiem ruszyła przez kawałek lasku.
Był to kolejny punkt drogi, który ją przerażał. Właśnie w tym miejscu zabił sie dziadek Doris. Powiesił sie na drzewie. Do dziś pamięta jego wiszące ciało bez ruchu i okropną linę w okoł szyi. Przechodząc koło tego drzewa dziewczyna zawsze spogląda pod stopy by przykre obrazy nie wydawały sie tak realistyczne.
Idąc dalej ścieżką zastanawiała się czemu tyle dziwnych i nie wyjaśnionych spraw dzieje sie w okół jej świata. Do dziś ma nadzieje, że jej matka wróci i opowie co działo sie z nią przez wszytkie lata nieobecności. Swojego ojca widuje mało, całymi dniami pracuje i wraca późnym wieczorem do domu by położyć się spać i znów od rana pracować. Kiedyś był inny. Kiedyś było inne.
Gdy była mała siedziała wraz z mamą na ganku i wyczekiwała ze zniecierpliwieniem powrotu ojca. On wracał jak najszybciej by zobaczyć się z rodziną i pobawić sie z nią. Wolał dom niż prace. Doris do południa chodziła za mamą i przyglądała się czynnością domowym lub bawiła się z młodszym synem Harrisonów, Conorem. Czasem gdy była ładna pogoda dziadek zabierał ją na spacery w ich tajne miejsce nad stawek. Wtedy też liczyli żaby i obserwowali ptaki.
I wtedy znów wraca ten okropny, jesienny, deszczowy dzień, gdy wracając ze szkoły widzi dziadka zwisającego z drzewa. Do dziś nie wie czemu to zrobił. Nie miał problemów, ze stratą babci dawno sie pogodził, a rano zachowywał sie normalnie.
Przykre wspomnienia wracają zawsze w najmniej odpowiednim momencie.
Do szkoły został jej jeszcze spory kawalek drogi. Wyciągnęła więc z kieszeni swoje słuchawki i rozplątawszy je włączyła przycisk play w telefonie. Leciała jej ulubiona piosenka. Szła poboczem w śród sosen i świetków, które rosły wokół miasta. Został jej jeszcze ponad kilometr do tzw. cywilizacji. Nie lubiła chodzić pieszo ale była zmuszona do tego w skrajnych sytuacjach. Trasą tą jeździ mało samochodów bo jest to poboczna droga, za miastem jest obwodnica i to tam skupia się ruch, dlatego zdziwiła się na widok samochodu na obcej rejestracji. Bo tylko miastowi korzystali z tej trasy, każdy inny samochód omijał te drogi.
Spóściła wzrok i przyspieszyła krok. Lecz czarny samochód zaczął zwalniać. Dziewczyna wystraszyła się i wyjęła telefon na wszelki wypadek wybierając numer do przyjaciółki.
Nagle pojazd zatrzymał się przed nią a kierowca otworzył okno.
- Przepraszam jestem tu nowy, wiesz gdzie jest dom Harrisonów? Powiedzieli mi żebym pojechał w tą stronę ale tu nic nie ma.
- Musisz pojechać jeszcze jakiś kilometr i skręcić w lewo.
- Dzięki. Może cie podwieść gdzieś? Pada a ty idziesz sama.
- Nie, dzięki dam sobie rade. Tak wogóle po co pytasz o dom Harrisonów? Kupiłeś go?
- Nie ja, moi starzy.
- Acha w takim razie miłego dnia ja musze iść do szkoły.- dziewczyna uśmiechnęła się do chłopaka i nie czekając na odpowiedź ruszyła przed siebie. Chłopak był bardzo przystojny. Ciemne włosy i oczy a także delikatny zarost dodający mu męskości. Miał również zniewalający uśmiech i piękne proste zęby.
Dziewczyna pomyślała, że dom Harrisonów nie będzie już straszyć. Pomyślała również, że zadzwoni do Conora dowiedzieć się co u niego. W tej chwili mieszka u starszego brata 30 km stąd. Od dziecka byli dobrymi przyjaciółmi mieszkającymi na odludziu, żałowała, że wyprowadził się z ich małego świata. Ale nie mógł mieszkać sam w domu z tymi wspomnieniami. Jego brat Sam jest już dorosły, ma żone i dziecko. Sam zawsze był opryskliwy i nie przepadał za Doris. Na podwórku nie spędzali czasu i zawsze kłócili o Conora. Stwierdziła, że zadzwoni do niego po szkole i może się dowie czegoś więcej.

ObiecanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz